Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dworzec naszych marzeń

Tomasz Rożek
Kandelabry, zdobione schody, nowoczesne schowki bagażowe, cukiernia, saloniki prasowe, kafejka internetowa. Po czternastu latach remontu doczekaliśmy się. Nowy białostocki dworzec pyszni się jak za carskich czasów kolei warszawsko - petersburskiej. Zmęczeni podróżni znów usiądą w przestronnej poczekalni, zjedzą w eleganckiej restauracji i kupią wspaniałe pączki z lukrem....

28 listopada wejdziemy do innego dworca PKP. Mimo, że do oficjalnego otwarcia został jeszcze tydzień, białostoczanie już dziś chętnie przypuściliby szturm na odnowiony budynek. - Jest na co popatrzeć - mówią. I dodają, że taki dworzec to chluba miasta. Wszystko jest zapięte na ostatni guzik - wiadomo, gdzie będzie salonik prasowy, sklep kosmetyczny, fryzjer. Na razie lokale są puste, bo handlowcy nie chcą zostawiać towaru bez opieki.
Jerzy Pogorzelski z firmy Kolporter, która chce otworzyć przy dworcowej rotundzie salonik z gazetami nie kryje, że opłacało się wynająć 22-metrowe pomieszczenie na kiosk.
- Płacimy 150 złotych za metr kw., to nas w zupełności satysfakcjonuje. A przecież prowadzić interes na dworcu to prestiż.

Parter, czyli rotunda, bar i poczekalnia

Podróżny, wchodzący głównym wejściem, po lewej stronie będzie miał słynną już dwupiętrową rotundę. Słynną, bo jeszcze miesiąc temu wzbudziła ogromną ciekawość turystów i miejskich włodarzy. Pojawiły sie pytania: Rotunda? A co to takiego? Na dworcu?
Na parterze owej rotundy ma być salonik, na górze malutka perfumeria, a być może sklep z upominkami. Wiele jeszcze w rękach w najemcy - zawsze może zmienić branżę...
- Rotunda to całkowicie nowe rozwiązanie. Walczyliśmy o zagospodarowanie przestrzeni, która bardzo potrzebowała podkreślenia - mówi architekt Marek Tekień, autor projektu nowego dworca.
W rotundzie płaci się najwięcej za wynajęcie pomieszczeń. Kiedy po raz pierwszy inwestor wymienił tę tejemniczą nazwę, handlowcy zaczęli zacierać ręce - coś nowego, a więc coś, co przyciągnie klientów - oczywiście podróżnych.
Wychodząc z rotundy, po prawej stronie, podróżny będzie mógł kupić bilet. Kilka kas, w tym jedna dla niepełnosprawnych. Jest znacznie przestronniej, niż w obecnych pomieszczeniach kasowych.
Nie ma nowoczesnego dworca bez nowoczesnego hallu. Poczekalnia, czyli brązowe, drewniane ławeczki i telewizor na ścianie od razu rzucają się w oczy.
- Tak ma być, to najważniejsza część dworca - przekonuje pracownik Best-Budu, głównego wykonawcy dworca.
Głodny podróżny musi trochę poszukać baru. Z głównego wejścia przechodzi między dwoma kioskami z gazetami i widzi już zajadających hamburgery współtowarzyszy podróży. W barze stoi telewizor.
- Zaplecze jest równie imponujące - zachęca do pójścia na tyły baru przewodnik z Best-Budu.
Nasz podróżny może wejść na dworzec bocznym wejściem. Będzie miał co prawda dalej do rotundy, ale za to wejdzie od razu do zakładu fotograficznego. Jeszcze tu popijają kawę robotnicy, ale już za kilka dni swoje podwoje otworzy przed podróżnym fotograf.
Tuż obok przygotowano miejsce na szafki bagażowe, dalej są toalety, na drzwiach wiszą już odpowiednie oznaczenia...

Pierwsze piętro, czyli sklepy, sklepy, sklepy...

Na parterze podróżny już się będzie nudził. No jeszcze może coś wypić z automatu, ustawionego w rogu poczekalni. Ale jeśli będzie chciał wejść na piętro, nie zostaje mu nic innego, jak tylko przejście przez hall i wejście po pięknie zdobionych schodach na górę.
- Nawiązałem tu trochę do czasów carskich - przyznaje architekt Marek Tekień.
Kręte schody prowadzą naszego podróżnego do typowo handlowej części dworca. Aż osiem lokali wynajęto tu na cele handlowe.
- Zakładaliśmy, że tą częścią rządzić będą handlowcy - mówi Wiesław Lerman, dyrektor Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami PKP. A więc podróżny w oczekiwaniu na pociąg może przejść się wąskim korytarzykiem między sklepikami. Zaraz po wejściu na piętro, natknie się na punkt ksero i biuro ubezpieczeniowe. U inwestora - w Zakładzie Gospodarowania Nieruchomościami można usłyszeć, że jeszcze do końca nie wiadomo, co tam będzie, ale najprawdopodobniej usługi ubezpieczeniowe.
Idąc korytarzem, podróżny wstąpi na pączka do cukierni albo kupi coś za 5 zł w tanim sklepie naprzeciwko. Dalej z pewnością wstąpi do sklepiku różności, czyli do polskiego mydła i powidła. Zmęczony zakupami może się ostrzyc. Fryzjer już na niego czeka w lokalu obok. Vis-a-vis fryzjera nasz podróżny ujrzy młodych ludzi, surfujących po Internecie. "Vobis" lada dzień otworzy tu swoją kafejkę internetową.
- To jest jedna z nowości, która pojawiła się już po śmierci cara - śmieje się przewodnik z Best-Budu.
Jeśli nasz podróżny usłyszy gwizd wjeżdżąjącego na peron pociągu, musi znów przejśc przez korytarz, zejść po krętych, zdobionych schodach i wyjść na perony tuż przy ściennym zegarze i elektronicznym rozkładzie jazdy. Ale może też popatrzeć na zwykły rozkład, dokładnie na przeciwległej ścianie. Do takiego rozkładu przyzwyczaiła go przez lata dzisiejsza hala kasowa.

Z historii dworca - Od świetności do upadku

Białostocki dworzec zbudowano w związku z uruchomieniem magistrali kolejowej z Warszawy do Petersburga w latach 60. XIX w. To tędy jeździł Sud-Express do Paryża i Nicei. Odcinek z Kuźnicy do Warszawy pociągi pokonywały z zawrotną, jak na tamte czasy, prędkością 40 km na godzinę.
Białystok był ważnym miastem na trasie i wypadało, żeby miał piękny dworzec. Na fotografiach z 1897 i 1915 r. budynek wygląda niemal tak samo jak teraz. Zmienił się nieco kolor elewacji, a podróżni ze zdjęć zrzucili kapelusze, przywdziewając czapki z pomponami. Do dworcowej restauracji codziennie zaglądały eleganckie panie i panowie. Jest takie zdjęcie, na którym dokładnie widać długie stoły, zakryte obrusami i zastawione drogimi trunkami. A na nim podpis: sala drugiej klasy...
Na przełomie XIX i XX wieku dworzec wzbudzał nieskrywany podziw. Próżno było szukać w Kongresówce tak eleganckich poczekalni kilku klas. Tu było miejsce i dla biednych, i dla bogatych. Każdy mógł odpocząć, poczekać na swój pociąg. Stacja Białystok dysponowała 8 torami postojowymi, ogromnymi rampami załadunkowymi, parowozornią i pompami wodnymi.
Po odzyskaniu niepodległości dworzec przestał zachwycać. Po II wojnie światowej niczym się już nie wyróżniał, biedniał. Wielki remont rozpczęty w 1989 r. miał przywrócic dawną świetność. Architekt Marek Tekień przyznaje, że myślał nad projektem kilka dobrych lat. Chciał połączyć tradycję z nowoczesnością.
- Nie mogłem sobie pozwolić na pogrzebanie dworca wyłącznie w tradycji. Pewne elementy z ubiegłego stulecia po prostu przyjęliśmy i uwspółcześniliśmy, na przykład schody.
Białostoczanie wstydzili się swojego dworca. Przyjezdni kręcili głowami, że to symbol prowincjonalnego miasta.
Mieli racji. Przedłużający się w nieskończoność remont nie napawał optymizmem. Ale warto było czekać!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny