Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kastrowaniu wybrańców ludu mówimy stanowcze i gromkie „nie!”

Janusz Michalczyk
Janusz Michalczyk
Janusz Michalczyk brak
Znana z ciętego języka wrocławska radna Katarzyna Obara-Kowalska zaprezentowała opinię, że zatrudnianie w spółkach kontrolowanych przez magistrat naszych przedstawicieli, których wybraliśmy do miejskiej rady, to kastracja demokracji, bo jak celnie zauważa: „Który pracownik zagłosuje przeciwko swemu szefowi? Musiałby być samobójcą”.

Po tym oświadczeniu spojrzałem na radę oczami Katarzyny Obary-Kowalskiej i zobaczyłem nie grupę wolnych, ognistych rumaków, lecz stado powolnych wałachów. Przyznaję, nie jest to miły widok, więc w naturalnym odruchu sprzeciwu ciśnie się człowiekowi na usta słowo „zakazać”. Ale po chwili przychodzi refleksja, że taki zakaz nie ma większego sensu, bo wtedy będą zatrudniane żony, mężowie, córki, synowie, wujkowie czy szwagrowie. Tak czy owak - kpina z demokracji!

Dobrze rozumie te zawiłości Marcin Garcarz, dyrektor departamentu prezydenta Wrocławia, który ocenił, że styl myślenia radnej prowadzi do paranoi, bo ktoś mógłby dojść do wniosku, że radni nie powinni posyłać swoich dzieci do szkół samorządowych. Biedne dzieci! Jest dla mnie jasne, że rozwijana w tym kierunku dyskusja nie doprowadzi nas do konstruktywnych konkluzji, dlatego sądzę, że należy podejść do problemu w rewolucyjny sposób.

Otóż, proponuję, byśmy jako wspólnota mieszkańców sprawili, że całkowicie odwrócą się relacje między magistratem i radnymi. Jak to zrobić? Można na przykład wprowadzić zasadę, że prezydent nikomu nie robi łaski - wręcz obowiązkowo zatrudnia wszystkich radnych w miejskich spółkach. Gdyby jakiś radny upierał się, że ma już robotę i nie potrzebuje nowej, to zawsze można go mianować doradcą zarządu wodociągów albo MPK. Na laniu wody zna się przecież każdy, a nie znam takiego, który choćby raz w życiu nie przejechał się tramwajem z ciekawości. Powiecie: nie samą pracą żyje człowiek... Słusznie. Dlatego mogę przystać, że w innych wariantach mojej propozycji prezydent nie rozdaje nikomu posad u siebie, lecz każdemu radnemu obowiązkowo wręcza klucze do lokalu komunalnego albo kluczyki do samochodu.

W realizacji mogą pojawić się pewne kłopoty, bo trudno znaleźć kilkadziesiąt takich samych mieszkań, a co do marek samochodów - są przecież różne gusta. I na to jest metoda. Wprowadźmy dodatkowy czynnik, który będzie miał ten walor, że mocno podniesie temperaturę całej operacji. Załóżmy, że radnym będą losowo przydzielane mieszkania z puli zawierającej różne lokale - od kawalerek do apartamentów. Podobnie należy rozegrać przydział samochodów - od tico do mercedesa. Obawiacie się przekrętów? Że niby ulegli wobec magistratu dostaliby apartamenty i mercedesy, a krytycy - kawalerki i tico? Ależ nie musi losować prezydent czy jego sekretarka... #Powoła się komisję spośród mieszkańców, a - żeby nie było chachmęcenia - członków komisji i ich rodziny prześwietli Centralne Biuro Antykorupcyjne. Pozakładają im wszystkim podsłuchy, przejrzą zeznania podatkowe, przesłuchają sąsiadów itd.

Gdybyście uznali, że to wszystko gruba przesada, trzymam asa w rękawie: zróbmy wersję programu 500+ dla radnych. Każdemu co miesiąc prezydent wypłaci dodatkowo 500 zł, pod warunkiem że wydadzą całą kwotę na balangi, alkohol i papierosy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska