Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Roberta Migdała. Bardzo dzikie miasto: Wrocław

Robert Migdał
Redaktor Robert Migdał
Redaktor Robert Migdał Paweł Relikowski

Na co dzień nie zawsze je zauważamy. W kołowrotku od poniedziałku do piątku (dom-stanie w korku- przedszkole-stanie w korku szkoła-stanie w korku-praca stanie w korku-sklep-stanie w korku-dom) zwracamy uwagę na rowerzystów, którzy zamiast jechać drogą rowerową przeciskają się między samochodami, choć ścieżka dla nich (nowa, ładna, bezpieczna – tuż obok). Widocznie miłośnicy żelowego siedzonka i dwóch pedałów lubią przeciskać się na szerokość lakieru między autobusem, a osobówką. Zajęci jesteśmy rozmową (a czy wszystko do szkoły wzięte? A do przedszkola zabrane? A o której kończysz? A woda i drugie śniadanie spakowane?)

I tylko od czasu do czasu zwracamy na nią uwagę, przypadkiem, znienacka, ba - niekiedy nagle: „O, wiewiórka”, „O, lis”, kiedy to przyroda wskakuje, wbiega, przebiega po asfalcie, z jednego zielonego miejsca na drugie.
Tymczasem na portalu GazetaWroclawska.pl widzimy zdjęcia (przysłane przez internautów) dzików spacerujących po parkingu na jednym z blokowisk na Maślicach, a to dowiadujemy się, że pan dzik wszedł do centrum handlowego w Bielanach (drzwi się automatycznie otworzyły, więc czuł się zaproszony). Ha. Tego dzika to dobrze pamiętam, bo zagubiony był najwidoczniej, wystraszony, więc pierwsze swe drobne kroczki skierował do... centrum obsługi klienta i tam za ladą poczekał na strażników przyrody, którzy go zabrali do domu („Las wita was”).

Wrocław się rozrasta. Przybywa nas coraz więcej,
co powoduje, że kosztem kolejnych terenów zielonych, należących do dzikich mieszkańców miasta, rozpychają się łokciami i nogami kolejne bloki, bloczki, garaże i parkingi.
Przyroda nie daje jednak za wygraną – dzikie zwierzęta, które latami chodziły swoimi ścieżkami, swych przyzwyczajeń zmieniać nie zamierzają. I nadal truchtają, deptają, tam, gdzie kiedyś, choć teraz zamiast krzaków i trawy - kostka (puzzle z betonowego bruku).
Pamiętajmy, że nie jesteśmy sami we Wrocławiu, że dzikie zwierzęta nie mieszkają tylko w ogrodzie zoologicznym przy ul. Wróblewskiego we Wrocławiu. Nie tak dawno przyrodnicy policzyli (pi razy oko, bo co do jednego się nie dało) zwierzyniec - te co skaczą i fruwają po stolicy Dolnego Śląska.

I tak, drodzy państwo. We Wrocławiu żyje kilka tysięcy jeży i kaczek krzyżówek, około tysiąca lisów, od 700 do tysiąca dzików, kilkaset kun, wiewiórek, saren, czapli. Zajęcy jest kilkadziesiąt sztuk (lisy się cieszą).
Doliczyli się też kilkunastu sztuk bobrów, tchórzy (tych pewnie jest więcej, ale boją się pokazać). Wydra, jenot, gronostaj, łasica (bez damy), borsuk - kilka sztuk. Sporą rodzinę tego ostatniego można spotkać w okolicach cmentarza Osobowickiego.
Ba. Ostatnio coraz częściej w Polsce (na Psim Polu już je widziano) pojawiają się zielone papugi z czerwonymi dziobami (aleksandretta obrożna). W Wielkiej Brytanii, Belgii, Holandii i Niemczech to już prawdziwa plaga – są ich tysiące (wyżerają zbiory, są odporne na mróz – przetrwają, gdy jest nawet minus 20 na termometrach).

Patrzymy więc, rozglądajmy się dookoła, bo przyroda może nas zaskoczyć na każdym kroku, nawet w tak dużym mieście, jak Wrocław.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska