Ludzie często narzekają na szefów. Czasem mają swoim przełożonym za złe to, że są zbyt łagodni i przez to nie trzymają firmy w ryzach, ale zdecydowanie częściej pracownicy utyskują na zbyt wymagających szefów, którzy bezlitośnie dokręcają śrubę, windują wymagania, dokładają zadań. A do tego każą się doszkalać. No chyba, że ktoś ma to „szczęście” i pracuje w jednym z dolnośląskich liceów ogólnokształcących. Wtedy z poszerzenia horyzontów intelektualnych jest przez wspaniałomyślnego dyrektora zwolniony. Owszem, może sobie zrobić kolejny stopień awansu zawodowego, ale czytać za wiele nie musi. A przynajmniej nie w szkolnej czytelni. Ale zanim o konkretach będzie, pozwolą Państwo na króciutkie wspomnienie.
Przez wiele lat to była najlepsza szkoła w mieście i jedna z najlepszych na Dolnym Śląsku. Jej mury opuściło mnóstwo późniejszych rewelacyjnych prawników, matematyków, inżynierów, lekarzy, nauczycieli, artystów, polityków rozmaitych opcji, pracowników naukowych, etc. Nauczyciele tego LO zachęcali uczniów nie tylko do uczenia się, ale także do samodzielnego myślenia, co różnie było oceniane przez władze. Mobilizowali młodzież do czytania. Sami też dużo czytali. Wiem, bo chodziłam do tej szkoły i pamiętam, że po jakiekolwiek nowości wydawnicze sięgaliśmy, nasza wychowawczyni polonistka już je znała. Jedne chwaliła, inne ostro, jak na nasz gust za ostro, krytykowała, ale wiedziała, o czym mówi...
Minęło trochę lat. Szkoła nadal istnieje, nadal uważa się za najlepszą, albo jedną z najlepszych, ale nawet jeśli tak jest, to obawiam się, że już niedługo. Oto dowiaduję się bowiem, że w tej jeszcze nie tak dawno prawdziwej kuźni humanistów, która wychowała też wiele umysłów ścisłych, dyrektor wpadł na iście szalony pomysł. Zakazał kadrze pedagogicznej wstępu do czytelni. Ale może najlepiej oddajmy mu głos. W podpisanej przez niego Instrukcji przebywania w Pracowni-Centrum Multimedialnym Szkoły widnieje taki oto punkt: „Użytkownikami pracowni są wyłącznie uczniowie naszej szkoły, pracownicy mogą korzystać z centrum multimedialnego tylko za zgodą dyrektora szkoły”.
Ciekawią mnie dwie sprawy. Po pierwsze, co takiego jest w zasobach pracowni, że nadaje się dla uczniów, a nie jest wskazane dla belfrów. Zbyt postępowe dzieła? Za trudna jak na głowy pedagogów tematyka? Zbyt nowoczesne multimedia, z którymi nauczyciele sobie nie dadzą rady? Po drugie - i przyznam, że to mnie intryguje jeszcze bardziej - jaki jest klucz do zdobycia zgody dyrektora, bo jak napisał, przewiduje, że takową czasem może wydać. I jeszcze jedno, pewnie dla dyrektora LO najmniej istotne, czy uczniowie i ich rodzice, wybierając to liceum, marzyli o nauczycielach stroniących od wiedzy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?