Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy samochód to wolność, a pociąg to już tylko czcigodny i drogi zabytek

Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski - redaktor
Grzegorz Chmielowski - redaktor Paweł Relikowski
Wicemarszałek Jerzy Michalak ogłosił dolnośląską modę na kolej. Osobiście nie mam nic przeciwko temu. Chociaż za modami nie nadążam i w ogóle ich nie lubię. Bo wiadomo, dziś modne są spodnie wąskie, a jutro... Ale akurat w sprawie rozwoju kolejnictwa w naszym województwie marszałka popieram. Nie tylko z powodów egoistycznych. Tyle że, patrząc trzeźwo i realnie, wciąż mamy modę na samochody. A w przypadku naszego kraju to moda, a nawet ślepa miłość do kwadratu.

Niektórzy wsiadają za kółko, nie bacząc wręcz na promile. Niektórzy nawet, gdy trzeba pokonać 200-metrowy odcinek z domu do najbliższej Biedronki. Ja to wszystko rozumiem. Po prostu musimy się nacieszyć samochodami. Czyli tym, co na Zachodzie powszechnie bawiło i uszczęśliwiało ludzi już trzydzieści czy czterdzieści lat temu.

Poza tym nie wszyscy tak bardzo wierzą w przyszłość kolei i widzą sens jej rozwijania. Bo przecież wiadomo, że cywilizacyjna funkcja pociągu już jakoś wyblakła. Ważniejsze dziś jest to, by koło miasteczka biegła autostrada niż linia szybkiej kolei.

Ba, znany z ostrych poglądów europoseł Janusz Korwin-Mikke uważa wręcz, że pociągi trzeba odstawić do muzeum, bo to dziewiętnastowieczny relikt i tylko niepotrzebne wydatki publiczne. A samochód wedle europosła znaczy wolność i wygodę. Pociąg zaś łamie tę ideę. Bo trzeba się podporządkować rozkładom jazdy, można dojechać tylko do wyznaczonego przez kogoś celu i ani metr dalej. Itd., itp. Myślę, że podróżujący samolotami europoseł zbyt mocno oderwał się od ziemi, czyli od realiów. Bo sam na własnym przykładzie doświadczam pozytywnych efektów korzystania z pociągów, zachowując nadal poczucie wolności i swobody. Nawet większe niż moi koledzy w autach, oblizujący się na widok jasnego z pianką.

Wbrew temu, co uważa europoseł Korwin-Mikke, zarząd naszego województwa chce ostro inwestować w tory i pociągi. Bo uważa to za komunikację, która może w wielu przypadkach zastąpić albo uzupełnić podróżowanie samochodami. Zresztą argumentów nie brakuje. Znalezienie miejsca do parkowania w centrum Wrocławia, ale i Wałbrzycha, Jeleniej Góry czy Legnicy graniczy z cudem. Problem ten dotyczy też mniejszych miast. Gdy szukałem w tym tygodniu miejsca koło złotoryjskiego sądu, musiałem udawać gościa hotelowego. Bo groził mi albo mandat za parkowanie na zakazie, albo grzywna za niestawiennictwo.

W ostatnich tygodniach władza przeszła od słów o modzie do czynów. Za ponad 250 mln zł w ciągu dwóch lat ma kupić 11 nowych pociągów. Wystąpiła też do PKP o przejęcie 370 kilometrów torów zagrożonych likwidacją, co jest w Polsce ewenementem. O ile oczywiście plany dojdą do skutku. Gdy dołożymy do tego już prowadzone remonty (Strzelin - Bardo, Wrocław - Jelenia Góra, Wrocław - Poznań), zrobią się z tego setki milionów euro. Bo to z Unii Europejskiej płynie kasa na dolnośląską rewolucję kolejową.

Oczywiście, pieniądze to nie wszystko. Kolejarze i pasażerowie alarmują często na forach, że np. jedne pociągi wożą muchy, a inne są przeładowane. Moda modą, ale kasę liczyć trzeba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska