W nędznych izbach - jako student - oddawał się rojeniom o karierze naukowej, w nieco lepszych pokojach - świętowaniu swych kolejnych policyjnych awansów, a najczęściej - rozpuście i pijaństwu. W ciemnych norach, gdy leżał przy boku prostytutek, marzył o rodzinie i życiu małżeńskim, a w późniejszych apartamentach jego dwa małżeństwa rozkwitły w miłości, by później zgnić w rozpaczy i frustracji...” - to fragment najnowszej powieści Marka Krajewskiego „Mock”, która ukaże się nakładem wydawnictwa „Znak” już 14 września.
Mowa w tym przytoczonym cytacie o jednym z najbardziej znanych mieszkańców Breslau początku XX wieku. O Mocku. Eberhardzie Mocku. Urodzony w Wałbrzychu 18 września 1883 roku, zmarł 21 listopada 1960 roku w Nowym Jorku. Niemiec. Dwukrotnie żonaty. Bezdzietny. A, że fikcyjny to bohater? No cóż... Ale jaka postać!
Wielbiciele kryminałów Marka Krajewskiego będą zachwyceni (ja jestem w stu procentach usatysfakcjonowany). Eberhard Mock - którego sylwetkę nakreślił powyżej człowiek, który powołał go przed laty do życia - powraca. I to w najlepszym stylu. Jest rok 1913. Brutalna zbrodnia (a nawet kilka), mroczne Breslau i młody policjant - tytułowy „Mock”. Jest znakomita intryga, zaskakujące zakończenie, barwne postaci (z krwi i kości, a zwłaszcza z krwi), sugestywne opisy i miasto - cudowny klimat przedwojennego Wrocławia - który Marek Krajewski zna jak własną kieszeń i we wspaniały sposób potrafi po nim oprowadzać, opowiadać o nim, powodować, że Czytelnik po raz kolejny zachwyca się tym miastem i zakochuje się w nim (ja, przez kilka godzin czytania „Mocka” przeniosłem się w czasie o sto lat do tyłu. Panie Marku - ślę za to ukłony i podziękowania).
Nie da się ukryć. Jestem od lat wielkim fanem kryminałów, które wychodzą spod ręki Marka Krajewskiego. Uwielbiałem te, których akcja rozgrywała się i w Breslau, i we Lwowie, i w Darłowie. Najbardziej jednak kocham - i pewnie tu nie jestem jedyny - te, w których króluje na kartach postać Eberharda Mocka. Więc tym większa moja radość, że w najnowszej książce Mock powraca. I to w wielkim stylu...
Pewnie wielu z Państwa, tych którzy znają Mocka lub o nim słyszeli - może dziwić: „a co można kochać w tym pijaku, wielbicielu wdzięków panien lekkich obyczajów, brutalu...” A można. Bo to też bohater z zasadami, człowiek wykształcony i przede wszystkim bardzo... ludzki. Bohater - zwykły człowiek, z problemami miłosnymi, z rozterkami, wątpliwościami. A jako policjant - prawy, wrażliwy na ludzką krzywdę, dążący do postawionemu sobie celu.
Jak kogoś takiego nie lubić? A że ma słabości? Któż z nas ich nie ma...?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?