Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielone światło dla konopi, czyli wrocławski odlot na skrzyżowaniach

Jacek Antczak
Wojtek Wilczyński
Nie wiem, jak premier Donald Tusk, który przyznał, że "coś tam, coś tam" mu się kiedyś zdarzyło (ale bez zaciągania) albo poseł Maciej Zieliński, który zawsze był "Zielony", ale nie zawsze święty, ale ja jestem przeciw. Uprawianiu, rozprowadzaniu, a nawet zbyt wielkiemu posiadaniu. Ale przy "naklejaniu" mam już kłopot.

Teraz każdy powinien się zdeklarować, bo przez pomysłowych wrocławian trzeba będzie znowu liberalizować (lub zaostrzać), w każdym razie nowelizować kodeks karny. A na dodatek drogowy. Ciekawe, jaką sankcję ustawodawca przewidzi za "naklejanie" symboli marihuany na znaki drogowe.
Bo wczoraj i przedwczoraj na kilkunastu wrocławskich skrzyżowaniach, zamiast zielonego światła, "zapalał się" kierowcom... liść konopi.

Mało brakowało, a na ten niezgodny z prawem (drogowym), ale, wybaczcie, naprawdę zabawny happening, natknęliby się prezydenci Polski i Niemiec, którzy wczoraj odwiedzili Wrocław. A przynajmniej kierowcy ich limuzyn. Prezydent Komorowski reaguje ostatnio bardzo szybko na nieoczekiwane zdarzenia, ale pewnie nie odznaczyłby pomysłodawców drogowego skeczu, niczym kapitana Wrony, ani nie żądał ukarania niczym kiboli, którzy 11 listopada chcieli przearanżować układ kostki brukowej w stolicy.

Do montypythonowskiego absurdu całej sytuacji dostosowała się rzeczniczka ZDiUM-u, która zupełnie na poważnie wyjaśniła, że pogotowie świetlne musiało szybko usuwać naklejki, gdyż "sygnalizacja uliczna byłaby niezgodna z przepisami o oznakowaniu drogowym". Fakt, nawet w kopenhaskiej dzielnicy Christiana nie mają tak odlotowej "sygnalizacji świetlnej". Inna sprawa, że po Wolnym Mieście Christiana w ogóle nie jeżdżą samochody. Nawet bieganie po pasach jest tam niemile widziane - jak ktoś biegnie, widać złodziej, myślą w hippisowskim mieście.

Nie wiem, czy akcję, przy której kierowcy najpierw przecierali oczy ze zdumienia, a potem naprawdę szczerze się śmiali ("vlepka świetlna" nie była specjalnie niebezpieczna dla ruchu, rozbawiony kierowca bardziej), wymyślił Ruch Wolnych Konopi czy Ruch Palących Palikotów, ale wiem, że nikogo nie powinno dziwić, że zdarzyło się to we Wrocławiu.

Przecież to miasto, w którym dokładnie 30 lat temu kilku dwudziestolatków z Solidarności wywiozło 80 milionów z NBP w pożyczonych z tegoż banku walizkach, a późniejszy kardynał najpierw je ukrywał w rezydencji, a potem za pomocą cinkciarzy wymieniał pieniądze na dolary. I ani ci pierwsi, ani tym bardziej ten drugi, zanim wpadli na ten odlotowy pomysł, nie palili wcześniej trawki. Za kilka dni do kin trafi opowiadający o tym film Waldemara Krzystka. Nie przegapcie go niczym zielonego światła na skrzyżowaniu.

A zaraz potem na murach i na ulicach tego miasta pojawiły się krasnoludki. Zrodziły się z szablonów, ale były zdecydowanie nieszablonowe. Rozdawały potrzebującym podpaski i papier toaletowy, a milicjantom wręczały kwiatki. Swoją drogą mam podejrzenia, że te liście konopi mogły naklejać na sygnalizatory wnuki tamtych krasnoludków. Bo tak jak tamte uważały, że trzeba walczyć o wolność z humorem, tak te dzisiejsze, europejskie próbują im dorównać i walczą o swobodę z odlotem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska