Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego bandytów kreujemy na bohaterów narodowych?

Arkadiusz Franas
Polskapresse
Sycowsko-kielecka posłanka Beata Kempa orzekła, że Piotr "Staruch" Staruchowicz r"ma w sercu wiele patriotyzmu i szacunku dla powstańców warszawskich i dla Polski". I żeby nie było, że wyrwałem tekst z kontekstu, to dodam, iż słowa te wypowiedziała po poręczeniu za Staruchowicza.

Jest oburzona, bo podobno policjanci pobili najsłynniejszego polskiego stadionowego rozrabiakę.
Ja rozumiem, walka wyborcza trwa. I cenne są też głosy tych wszystkich, którzy na stadionach wykrzykują "patriotyczne" hasła anatomiczną polszczyzną, czyli w stylu "ty ch...".

Posłanka, o którą tak walczą Syców z Kielcami. To znaczy Kielce chętnie by ją oddały tej miejscowości leżącej na pograniczu Dolnego Śląska, ale i tu jakoś nikt nie odczuwa braku owej walecznej lwicy politycznej, która dzielnie chciała ręcznie kabarety ze sceny wyrzucać. Bo z jej ówczesnego szefa, ministra Ziobry, się naśmiewali. I właśnie była wiceminister sprawiedliwości teraz grzmi: "W najczarniejszych snach nie przychodziło mi do głowy, że mogą wrócić u nas praktyki sprzed 1989 r., gdy chodzi o traktowanie ludzi, którzy narazili się władzy". A co kilka lat temu robiła podczas występu kabaretu Szpak w Sycowie? Wtedy jej do głowy przyszły praktyki rodem z PRL-u. Dlaczego nie stanęła w obronie Jakuba Rzeźniczaka, piłkarza Legii, którego po meczu Staruch spoliczkował na boisku? Czemu nie zabrała głosu, gdy ten "patriota" życzył śmierci współwłaścicielowi Legii, krzycząc z trybun po śmierci Jana Wejcherta, gdy spiker zarządziła minutę ciszy: "Jeszcze jeden!".

Od wczoraj też przed oczami migają mi tytuły w stylu "Surowa kara dla Małeckiego". Tym, którym mdło i nudno się robi na widok polskiej piłki nożnej, wyjaśniam, że chodzi o 23-letniego Patryka Małeckiego z Wisły Kraków. Otóż ów Pele rodem z Suwałk został ukarany odsunięciem od jednego (!!!) meczu. Za co? Otóż po meczu z Lechią Gdańsk kibice wygwizdali mistrza nadwiślańskiej futbolówki i jego kolegów. Wtedy ów plątonogi sportowiec rzekł: - Mamy wspaniałych kibiców, ale tym piknikowym, którzy przychodzą, żeby zjeść kiełbasę i pooglądać mecz, proponowałbym, żeby poszli na drugą stronę (Błoń, czyli na Cracovię - przyp. red.)... Takich kibiców nie potrzebujemy. To jest niedopuszczalne, bo kibice powinni być z drużyną, nawet jak przegrywamy.

Słowa te wypowiedział człowiek, który jakiś czas temu rzucił w twarz czarnoskóremu piłkarzowi pobliskiej Cracovii, i tu organy ścigania nie mogą do dziś ustalić, albo: "ty czarnuchu", albo: "ty eunuchu". Faktycznie jest jakaś różnica między tymi stwierdzeniami, choć nie wiem, co afrykańskiego sportowca jest w stanie bardziej obrazić…

Otóż ów "gwiazdor" krakowski po wspomnianym meczu z Lechią jeszcze dodał, że ważni i szanowani są jedynie ci fanatyczni kibice. Wracamy do kary. Dla mnie ewentualnie surową i dotkliwą dla takiego "bohatera" karą byłby dożywotni zakaz wykonywania zawodu piłkarza na terenie Rzeczypospolitej.

Zwłaszcza że pewnie nikt by za nim nie płakał, bo jego dotychczasowe dokonania boiskowe nie wskazują, by polska narodowa reprezentacja mogła coś stracić. A co do fanatyków, to jednak bym nieco uważał. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że jeszcze nigdy nic dobrego z tego nie wynikło. Patrz Niemcy w latach 30. ubiegłego wieku czy Rosja (już radziecka) nieco wcześniej. Bo, drogi panie Małecki, sport to ma być właśnie piknik i relaks. Po to został wymyślony i w tym celu budowane są kolejne areny. I dopóki tego nie zrozumieją tacy politycy jak Beata Kempa czy piłkarze w stylu Małeckiego, dopóty nie ma co liczyć na rodzinne kibicowanie. Oczywiście jest możliwość zorganizowania futbolu w klatce. Proszę bardzo. Wtedy niech Małeccy ze Staruchami się okładają do woli... Jak lubią. Podobno już nowoczesnym społeczeństwem jesteśmy. Są już zawody bokserskie w klatkach, to niech będzie i futbol. Potem siatkówka z nożami w dłoniach i szachy w kaskach (bo gdy król zaatakuje królową, to niejednemu może Karpow z Tysonem się pomylić).

Świadomym kibicem jestem od 1974 roku, gdy Polska dzielnie walczyła na niemieckich boiskach. Apogeum nerwowości przeżyłem podczas argentyńskiego mundialu, gdy Kazimierz Deyna nie strzelił karnego w meczu z gospodarzami. Nerwowo było, ale mamusi nie nawymyślałem, tatusiowi nie przyłożyłem i kot rudego futerka nie musiał ratować, salwując się ucieczką na żyrandol. Emocje to rzecz ludzka. Tylko człowiek musi nad nimi panować. Inaczej należy poprosić o wizytę u specjalisty od nerwów i zachowań niekontrolowanych. Czas najwyższy, aby ktoś stanowczo powiedział stop temu wariactwu. Bo w tym kierunku zmierza nasz sport i wykorzystująca go polityka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska