MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie zrobili nic złego, przecież oni tylko wykonywali rozkazy (ROZMOWA)

Marcin Moneta
Tadeusz M. Płużański
Tadeusz M. Płużański fot. archiwum
- Najgorzej było nie w miastach, tylko w terenie. Sądy na kółkach, czyli komunistyczne trybunały śmierci, skazywały w trybie przyspieszonym, bez możliwości obrony. Te zbrodnie są cały czas mało znane - mówi historyk Tadeusz M. Płużański w rozmowie z Marcinem Monetą

Właśnie ukazała się Pana najnowsza książka "Bestie 2" . Czy to kontynuacja części pierwszej, czy też niezależna publikacja?
To kontynuacja tematu zbrodni komunistów na narodzie polskim, ale też dalszy ciąg konkretnych ludzkich historii. Bo współczesna Polska często dopisała dalszy ciąg. Po głosach od czytelników "Bestie 2" rozszerzyłem o zbrodnie późniejszego PRL-u, a także zbrodnie Niemców na Polakach.

Jest to bardziej książka o zbrodniach wobec polskiego podziemia, czy o tym, że winni tych okrucieństw w większości nie zostali ukarani?
Obie kwestie są nierozłączne. Weźmy przykład "Łączki" - kwatery "Ł" warszawskich Powązek Wojskowych. Tu, zamordowani sowieckim strzałem w tył głowy w areszcie na Mokotowie, byli potajemnie zrzucani do dołów śmierci. Dopiero dziś, po 23 latach od okrągłego stołu, są wydobywani z ziemi i identyfikowani. A ich oprawcy - komunistyczni śledczy, sędziowie i prokuratorzy, przeżyli ich często o dekady, zostając cenionymi dyplomatami, literatami, dziennikarzami, adwokatami. Ich rodziny często współrządzą III RP. A rodziny "bandytów", opluwane w PRL-u, umierają w biedzie. Doszło do tego, że na dalszy etap ekshumacji na wspomnianej "Łączce" będą się musiały zgodzić rodziny oprawców, bo ich groby znajdują się często nad dołami śmierci, gdzie stalinowskie bestie zrzuciły Pileckiego, Fieldorfa, "Łupaszkę", "Zaporę"…

Jak zbierał Pan materiały do książki?
Przez lata gromadziłem dokumenty, rozmawiałem z "bestiami", ich potomkami, a z drugiej strony z ofiarami komunistycznego reżimu. Uczestniczyłem w procesach zbrodniarzy. I słyszałem wołanie poszkodowanych o elementarną sprawiedliwość, i ich żal, że III RP w żaden sposób nie potrafi, i nie chce, zadośćuczynić ich krzywdom. I wielokrotnie widziałem butę zbrodniarzy, którzy zawsze są zbyt starzy i chorzy na osądzenie. Prokurator, który z pełną premedytacją żądał dla mojego Ojca w 1948 r. kary śmierci, w latach 90. chciał się z nim spotkać, "aby wypracować wspólną ocenę tamtych skomplikowanych czasów". Himalaje cynizmu!

Jak dawni kaci UB dziś reagują na pytania o tamte czasy?
Właśnie tak, jak prokurator oskarżający mojego ojca. Tłumaczą, że to były skomplikowane czasy i trudne ludzkie wybory. Utrzymują, że nie zrobili niczego złego, bo powojenna Polska była uznana przez niemal cały świat (pomijają założycielskie kłamstwo, czyli sfałszowane referendum 3xTAK i wybory do Sejmu), bo takie było prawo, a oni wykonywali tylko rozkazy przełożonych. Nie ma w nich żadnej skruchy i - co najważniejsze - nie stać ich na proste słowo przepraszam wobec ofiar. Często, jak sędzia skazująca gen. Fieldorfa na śmierć - powtarzają, że dziś zrobiliby to samo.

Czy mógłby Pan opowiedzieć o kilku wątkach działalności UB na Ziemiach Odzyskanych? We Wrocławiu?
Na tym obszarze "bestie" były jeszcze bardziej okrutne. We Wrocławiu 32-letniego Czesława Plichtę, żołnierza II Korpusu gen. Andersa, osądzono w trybie doraźnym i zamordowano za to, że ze stojącego na bocznicy, od dawna nieczynnego parowozu wykręcił kilka części i sprzedał je na złom. Jego sędzia (a właściwie występujący w tej roli asesor sądowy, co w rażący sposób uchybiało nawet stalinowskiemu prawu) obciążył Plichtę za "wielokrotność dokonywanych aktów sabotażu w komunikacji, od której zależy tempo odbudowy kraju oraz wykonanie planu trzyletniego". W praktyce chodziło o pozbycie się politycznego przeciwnika. Zdaniem oskarżyciela Plichta był szpiegiem sił reakcji, której zadaniem było "niszczenie i szkodzenie na każdym odcinku wytężonej pracy mas pracujących przy budowie zrębów socjalizmu". Ale najgorzej było nawet nie w miastach, tylko w terenie. Sądy na kółkach, czyli komunistyczne trybunały śmierci, skazywały w trybie przyspieszonym, bez możliwości obrony. Te zbrodnie są cały czas mało znane, dlatego wydam zapewne "Bestie 3", opowiadające o kolejnych białych plamach polskiej historii.

Nie mogę nie spytać o Pana ojca, który przecież też był ofiarą tytułowych bestii. Proszę przytoczyć historię Tadeusza Płużańskiego.
W największym skrócie. Rocznik 1920, harcerz, matura w warszawskim liceum Czackiego w maju 1939 r., obrona Polski we wrześniu, bo to była naturalna postawa, wynikająca z przedwojennego wychowania, konspiracja w Tajnej Armii Polskiej (scalonej następnie z AK), potem pięć lat w KL Stutthof pod Gdańskiem. Gdy Ojciec wyszedł zza drutów, zobaczył plakaty: "AK - zapluty karzeł reakcji". Wstąpił do II konspiracji niepodległościowej, wiążąc się z Pileckim. Był kurierem rotmistrza, przewożącym informacje o sytuacji w okupowanym przez Sowietów kraju do sztabu II Korpusu PSZ gen. Andersa we włoskiej Anconie. Po dwóch latach został aresztowany, brutalne śledztwo, proces, podwójna kara śmierci i 73 dni w celi śmierci. Po wyjściu z więzienia we Wronkach w 1956 r. najpierw pracował jako ślusarz (ten zawód zdobył w Stutthofie), potem został profesorem filozofii i dydaktykiem. Do powojennych przeżyć nie chciał jednak wracać. Ze strzępów rodzinnych informacji dowiedziałem się jedynie, że zgadzał się ze słowami Pileckiego, że niemiecki obóz w porównaniu ze stalinowskim więzieniem to była igraszka. Dlatego opisanie komunistycznej machiny terroru spadło na mnie. To mój obowiązek wobec Ojca i innych ofiar komunizmu.

Ile "bestii" jeszcze żyje i nie zostało osądzonych? Są jakieś szacunki?
Szacunków być nie może, bo komunizm nie jest przez III RP uznawany za system zbrodniczy. Bestii żyją jednak tysiące.

Z czego Pana zdaniem wynika to, że mimo dowodów winy, tak wielu ludzi nie zostało za zbrodnie komunistyczne ukaranych?
Z tzw. bezkrwawej rewolucji, grubej kreski Mazowieckiego, która zapewniła abolicję zbrodniarzom komunistycznym. Nie wystarczy bowiem, że IPN oskarży kogoś o zbrodnię komunistyczną, gdyż sprawa trafia potem do sądu. A wymiar sprawiedliwości III RP nie został nigdy zweryfikowany. I dzisiejsi sędziowie nie będą skazywać swoich dziadków i ojców, nie będą napiętnować towarzystwa, z którego wyrośli. Sięgająca czasów PRL solidarność sędziowska święci tryumfy.
Pana oponenci mogą zarzucać, że w miejsce jednego stereotypu tworzy Pan nowy... bo przecież i w "Bestiach" są pokazane niechlubne sylwetki ludzi z kręgów AK itp.
AK była organizacją powszechną, tak jak później Solidarność. W książkach piszę bez ogródek, że niektórzy stalinowcy należeli wcześniej do AK. W tym aparacie byli też przedwojenni prawnicy. Oni zdradzili AK i II RP, która ich wychowała, wykształciła.

Czy na takie samo napiętnowanie jak komuniści zasługują ci spośród AK-owców, którzy zaczęli sypać, zdradzać?
Dla mnie wzorem jest rotmistrz Witold Pilecki. W czasie śledztwa na Rakowieckiej ubecy chcieli "przekonać" go, aby namawiał żołnierzy niepodległościowego podziemia do ujawnienia się, tak jak to zrobił pułkownik Jan Rzepecki. Rotmistrz odpowiedział: "Rzepeckiemu za to, co zrobił, prawdziwi patrioci naplują w twarz". Z drugiej strony pamiętajmy, że człowiek, który wydał ostatniego z Żołnierzy Wyklętych - Józefa Franczaka "Lalka" - stryjeczny brat jego narzeczonej Danuty, wziął za to niemałe pieniądze. Spotkałem ostatnio syna "Lalka". Powiedział mi, że odciętej przez ubeków głowy ojca cały czas nie udało się znaleźć. Czy zastosować tu jakieś światłocienie? Sypanie, zdrada zawsze niosły ze sobą krzywdę innych.

W zeszłym roku we Wrocławiu powstało rondo Żołnierzy Wyklętych, są ulice rotmistrza Pileckiego. Może to dowód, że pamięć o bohaterach tamtych czasów się odradza? Cieszy to Pana?
Tych akcji, organizowanych głównie przez młodzież, jest coraz więcej. Widać to także przy okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Oni wyręczają w tym państwo, które nie spełnia swojego obowiązku pielęgnowania naszej historii.

Rozmawiał Marcin Moneta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska