Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najpiękniejsze filmowe scenariusze po prostu pisze nasze życie. Opowiada Stanisław Dzierniejko

Robert Migdał
Robert Migdał
Stanisław Dzierniejko i Bogusław Linda na wrocławskich Partynicach
Stanisław Dzierniejko i Bogusław Linda na wrocławskich Partynicach Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press
Stanisław Dzierniejko, pomysłodawca i dyrektor Festiwalu Aktorstwa Filmowego i Festiwalu Reżyserii Filmowej, opowiada o swojej książce „Mój pierwszy seans filmowy”. Rozmawia Robert Migdał.

Kino, film,to twoja wielka miłość. I to od dziecka. Co cię fascynowało w świecie filmu?

Z czasów mojego dzieciństwa pamiętam szare obskurne podwórko z trzepakiem na środku, który był centralnym punktem spotkań towarzyskich. Stało się pod trzepakiem i rozmawiało, a właściwie marzyło. Te marzenia daleko odbiegały od marzeń naszych dzieci. Zbieraliśmy butelki, żeby mieć na kino. Bilet kosztował średnio 12 złotych, a za butelkę w skupie płacono złotówkę. Trzeba zaznaczyć, że butelki nie walały się tak jak dzisiaj i żeby taką znaleźć, naprawdę potrzebne było szczęście. Bywało, że w pobliskim parku dopingowaliśmy lokalnych żuli, żeby więcej pili (śmiech). W tym szarym świecie nie mieliśmy za dużo rozrywek. Gra w nogę puszką po ogórkach, w kapsle po oranżadzie czy popularny berek, podchody lub palant były codziennością. Kino było odskocznią od panującej szarzyzny. Na dwie godziny można było zapomnieć o wszystkim i znaleźć się w innym, kolorowym świecie.

Magię kina znasz od podszewki, od kulis. Już jako mały Staszek spędzałeś całe godziny w kinie. Ba, nawet „pracowałeś”, wyświetlając filmy.

Urodziłem się we Wrocławiu i wychowałem na ul. Kniaziewicza, jakieś 300 metrów od popularnego trzonolinowca. Do kina chodziłem tak często, na ile pozwalały fundusze lub słaba czujność bileterki wpuszczającej na seans. Najczęściej odwiedzałem kino „Śląsk”, „Tęczę” i „Dworcowe”. Do tych kin miałem najbliżej i te kina lubiłem najbardziej. Podziwiałem wielkie aktorstwo Janusza Gajosa, Beaty Tyszkiewicz, Daniela Olbrychskiego, Jana Nowickiego i do głowy mi wówczas nie przyszło, że po latach będę szefem tych kin, a ze swoimi ulubionymi aktorami będę się przyjaźnił i wręczał im nagrody na moich festiwalach. Jak widać, najpiękniejsze scenariusze pisze życie. To prawda, że zacząłem „pracować” w kinie już jako dziecko (śmiech). Pamiętam, poszedłem do „Tęczy” na „Winnetou”. Było jeszcze sporo czasu do filmu, więc kręciłem się wokół kina. W pewnym momencie otworzyły się drzwi kabiny projekcyjnej i na zewnątrz wyszedł kinooperator na papierosa. Podszedłem do niego i zapytałem, czy mógłbym zobaczyć, jak wyświetla się filmy? Miałem wówczas 11 lat, a operator nazywał się Waldek. Od tego czasu pan Waldek wpuszczał mnie do swojej kabiny i przez okienko projekcyjne pozwalał oglądać filmy. Z czasem nauczyłem się zakładać taśmę filmową i obsługiwać aparaturę. Pamiętam, jak kiedyś pan Waldek poszedł do sklepu po chleb, zostawiając mnie samego z włączoną aparaturą. Wrócił po czterech godzinach bez chleba, za to nawalony jak sztucer. Nikt się nawet nie zorientował, że projekcje obsługuje jedenastoletnie dziecko. Byłem z siebie bardzo dumny i nawet nie bałem się wracać do domu, gdzie czekała mnie niezła reprymenda. Od tej pory to ja wpuszczałem kumpli do kabiny i pozwalałem przez lufcik oglądać filmy za free. Może to zabrzmi śmiesznie, ale jak bileterki wiedziały, że jestem w operatorni, to miały pewność, że projekcja będzie przebiegała bez zakłóceń. A z panem Waldkiem bywało różnie, bo często nadużywał alkoholu.

Kochałeś film, magię kina, ale nie poszedłeś jednak do szkoły filmowej.

Moje „trzepakowe” marzenia nie sięgały aż tak daleko. (śmiech).

Większość swojego życia zawodowego związałeś z filmem, z kinami. Pracowałeś w wielu wrocławskich kinach.

W tamtych czasach było we Wrocławiu czterdzieści kin. Przybytek X muzy mieścił się na każdym osiedlu. Warszawa, Śląsk, Przodownik (Lwów), Pokój, Gigant, Lalka, Pionier, Polonia, Ognisko, Fama, Piast, Tęcza, Dworcowe, Zamek, Robotnik, Paloma, PRK, Kubuś, Klubowe, OKO, Mozaika (DK Budowlanych), Wodomierz, Cukrownik, Dziennikarz, Piwnica Świdnicka, Śnieżka (Oscar), Pałacyk, Studyjne, Pafawag, Dziedziniec, Pawilon, Światowid, Lech, Włókniarz, Torpiast, Tuptuś, Atom, Odra, MDK i Sygnał, to te kina, które jestem w stanie wymienić z pamięci. Wszystkie znałem dobrze, a częścią z nich zarządzałem jako szef zespołu kin. Pamiętam okres ich prosperity i czas, w którym upadały. To był okres, który wspominam z sentymentem i łezką w oku.

Dalsza część rozmowy pod zdjęciem

Stanisław Dzierniejko i Bogusław Linda na wrocławskich Partynicach
Stanisław Dzierniejko i Bogusław Linda na wrocławskich Partynicach Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press

Ta praca była pełna przygód, zabawnych historii, niekiedy historii strasznych.

Zabawnych sytuacji było mnóstwo. Kiedyś po zakończonym seansie w kinie Dworcowym jeden z widzów wyszedł z sali z walizką i bez butów. Jak później tłumaczył, zdjął buciki w czasie filmu, żeby nogi odpoczęły i jak film się skończył „salamandrów” już nie było, podobnie jak faceta, który siedział za nim. Możecie sobie wyobrazić faceta w jasnym garniturze z brązową walizką i samych skarpetkach, jak w styczniowy wieczór zasuwa truchcikiem na postój taksówek. Ubaw był po pachy.

Innym razem na ostatnim seansie zasnął podróżny. I tak się rozespał, że budzą go, a on:

- Tak, tak … - i rozbiera się do spania.

Panie, co pan robi?

A on ściąga buty, skarpetki. Ubierają go, on się rozbiera.

Ubierają go, on się dalej rozbiera.

Kiedy indziej, nocą, po seansie wchodzi bileterka: na seansie kilkanaście osób. Wszyscy śpią. W tym kinie zdarzało się bardzo często, że ktoś zasnął, ale żeby wszyscy? Najbardziej w pamięci utkwiła mi nasza konserwatorka powierzchni pionowych i płaskich, która - sprzątając salę - natrafiła na górkę rzygowin, w których tkwiła sztuczna szczęka. Kiedy pani Krysia miała już wychodzić z pracy, przyszedł jeszcze nieco wczorajszy starszy jegomość, który w bardzo charakterystyczny sposób ukłonił się i zapytał:

- Cy nie znalazła pani cegoś na sali?
- Cego? - zapytała żartobliwie Krysia.
- Zostawiłem gdzieś scenkę.
- Gdzieś? A może w zygach?
- W zygach?
A w zygach, w zygach…
Skąd te zygi w mojej scence?
Masz pan tę szczękę i niech pan więcej nie chleje, bo ja nie jestem od sprzątania rzygowin….
Ma pani stówkę za moją scenkę, bo zygi nie są moje - zakończył i szybko się oddalił.

Chociaż od tego zdarzenia minęło już wiele lat, ciągle mam w uszach ten dialog pomiędzy panią Krysią a nieznajomym mężczyzną.

Dalsza część rozmowy pod zdjęciem

Zainicjowany przez Stanisława Dzierniejkę Festiwal Aktorstwa Filmowego jest okazją do spotkań i rozmów z artystami
Zainicjowany przez Stanisława Dzierniejkę Festiwal Aktorstwa Filmowego jest okazją do spotkań i rozmów z artystami
Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press

Sporo się działo w „Dworcowym”, któremu szefowałeś ładnych parę lat.

Dworcowe to spory kawałek mojego życia. Lubiłem to kino, podobnie jak cały dworzec. To było miasto w mieście. Było kino, teatr, komisariat policji, pogotowie ratunkowe, kaplica, apteka, fryzjer, kawiarnie, restauracje, kwiaciarnie, cukiernia oraz mnóstwo kiosków i punktów usługowych. Życie toczyło się tutaj na okrągło. Znałem wszystkich stałych bywalców nie tylko kina, ale również całego dworca - bezdomnych, lumpów, degeneratów, prostytutki i ich alfonsów, ale również ludzi z tytułami naukowymi, zasłużonych artystów i znanych sportowców. Rozmowy z tymi ludźmi fascynowały mnie. Poznałem wiele niezwykłych, często dramatycznych historii. Ludzie opowiadali mi o swoim życiu i o tym, jak to się stało, że wylądowali na dworcu. Lubiłem się z nimi spotykać, zwłaszcza w święta. Szedłem na dworzec z torbą pełną jedzenia, otwierałem salę kinową, zapraszałem moich dworcowych przyjaciół i przez dwie godziny świętowaliśmy wspólnie. Uwielbiałem obserwować ich radosne twarze. Wiedziałem, że chociaż na chwilę zapomnieli o okrutnym losie, który ich spotkał.

Te i inne historie opisujesz w swojej książce. To opowieść o filmowym Wrocławiu widzianym twoimi oczami, od dziecka do teraz.

Pisząc tę książkę, na nowo przeżywałem tamte chwile. Wróciły wspomnienia. Trochę jak w filmie. Przypomniały mi się ogromne kolejki do kin i tabliczka z napisem „Biletów brak”. A pod każdym kinem „koniki”, u których za podwójną cenę można było kupić upragniony bilet.

Skąd pomysł na napisanie książki? Chciałeś ocalić te historie, anegdoty od zapomnienia? Szkoda ci było, żeby przepadły?

Nie uwierzysz, ale to ty mnie zainspirowałeś do napisania tej książki. Robiłeś kiedyś ze mną wywiad i po zakończeniu rozmowy powiedziałeś: - „Znasz tyle anegdot z planów filmowych i festiwalowych opowieści, że może byś to wszystko opisał?” Kiedy nastał lockdown i wszyscy siedzieliśmy zamknięci w swoich domach, przypomniałem sobie o naszej rozmowie i postanowiłem to wszystko napisać.

No proszę, nie wiedziałem... Twoja książka to nie tylko opowieść o wrocławskich kinach, to też barwne opowieści o ludziach filmu - aktorach, reżyserach. Sporo się tego nazbierało, a co kolejna, to ciekawsza.

Podczas każdej edycji festiwalu spędzamy ze sobą mnóstwo czasu. Przy jednym stole spożywamy posiłki, rozmawiamy o naszych rodzinach i zawodowych planach. Nasze rozmowy trwają niekiedy do późnych godzin nocnych, a przy tym są okraszone dużą dawką anegdot i dowcipów. Udało mi się stworzyć rodzinną atmosferę, która udziela się wszystkim moim gościom. Najciekawsze opowieści i anegdoty umieściłem w mojej książce.

Dalsza część rozmowy pod zdjęciem

Festiwal aktorstwa filmowego we Wrocławiu - na zdjęciu Bogusław Linda, Beata Tyszkiewicz, Stanisław Dzierniejko
Festiwal aktorstwa filmowego we Wrocławiu - na zdjęciu Bogusław Linda, Beata Tyszkiewicz, Stanisław Dzierniejko Pawel Relikowski / Gazeta Wroclawska

A którą opowieść lubisz najbardziej?

Lubię wszystkie, które znalazły się w mojej książce. Opowiem pierwszą, która przyszła mi do głowy. Kilka lat temu, w ramach przedfestiwalowych zapowiedzi, pojechaliśmy z Bogusiem Lindą do jednego z naszych partnerskich miast. Po oficjalnym spotkaniu gospodarz miasta zaprosił nas na wystawę prac malarskich lokalnego artysty. Bogusław z bardzo poważną miną przyglądał się obrazom, co jakiś czas wypowiadając słowo „wspaniałe”. Na koniec pogratulował malarzowi. Ten, ogromnie wzruszony ciepłymi słowami filmowego Franza Maurera, poprosił go o adres i powiedział, że specjalnie coś dla niego namaluje.Po jakimś czasie zadzwonił do mnie Boguś i powiedział: Stasiu, wyobraź sobie, że przyjechał dzisiaj kurier i przywiózł mi ogromną przesyłkę. Kiedy ją rozpakowałem, zobaczyłem coś na kształt obrazu i dołączony liścik, w którym było napisane: „Szanowny Panie Bogusławie, raz jeszcze dziękuję za zaszczyt, którego dostąpiłem i zgodnie z obietnicą przesyłam obraz. Serdecznie pozdrawiam. Ps. Należy się 8 tysięcy złotych. Numer konta itd.

Pewnie nie mogłeś napisać i opisać wszystkiego, bo byś stracił wielu przyjaciół ze świata filmu.

To oczywiste. Gdybym napisał wszystko, moja książka zyskałaby mnóstwo czytelników, ale ja straciłbym przyjaciół. A czytając „Mój pierwszy seans filmowy”, łatwo się zorientować, że przyjaźń jest dla mnie czymś wyjątkowym i bezcennym. Jeśli ją komuś ofiaruję, to na zawsze. Na dobre i na złe.

Szykujesz część drugą? A może scenariusz filmowy, w którym wykorzystasz te historie?

I jedno, i drugie. O ile z napisaniem książki nie ma większych problemów, bo wszystko w jest w moich rękach, o tyle z nakręceniem filmu jest o wiele trudniej, bo potrzeba dużych pieniędzy. Scenariusz pełnometrażowego filmu fabularnego jest już gotowy. Teraz będziemy aplikować w odpowiednich instytucjach o dofinansowanie. Jeśli uda się pozyskać środki, chciałbym rozpocząć zdjęcia wiosną 2023 roku. To komedia romantyczna, której akcja rozgrywa się oczywiście we Wrocławiu. Lata bacznej obserwacji moich przyjaciół aktorów zaowocowały tym, że już wiem, kogo i w jakiej roli mógłbym obsadzić. Ale póki co są to moje „trzepakowe” marzenia...

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska