Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Handel na Jemiołowej. Legalny czy nie?

Hubert Mościpan
- Nielegalnie handlują na całym skrzyżowaniu ulicy Jemiołowej. Straż miejska daje mandaty, ale to na nic nie daje. Co z tym można zrobić? - skarży się nasz czytelniczka.

Sprawą zajął się reporter Hubert Mościpan:

Sprawdziliśmy, jak wygląda handlowanie w tym rejonie. W piątkowe przedpołudnie wąż kramów i rozstawionych na chodniku stanowisk miał kilkadziesiąt metrów długości – od parkingu sklepu na Grochowej, poprzez rejon skrzyżowania z Jemiołową i dalej wzdłuż budynku tzw. „bursy”. Ostatnie punkty sprzedaży były już pod oknami bloku nr 42/44. Zainteresowanie towarem duże – najwięcej chętnych stoi w kolejkach do świeżych owoców, ale kupić można także m.in.: koszule, wazony, antyki, bieliznę czy buty.

Kiedyś w miejscu bloku było legalne targowisko. Gdy kilka lat temu powstał budynek, miejsca dla handlujących już nie było. Ale ci – przyzwyczajeni do lokalizacji – przenieśli się kilkadziesiąt metrów dalej, w rejon skrzyżowania. To nie podoba się części mieszkańców. Handlujący i ich klienci zajmują znaczną część chodnika po obu jego stronach, a ich pojazdy – większość miejsc parkingowych w rejonie.

Straż miejska jest ciągle wzywana, sypią się mandaty, władze sklepu Społem nie reagują. Nawet teraz, gdy do państwa dzwonię, strażnicy chodzą i upominają tych ludzi, i tak jest codziennie – mówi mieszkanka. – Sobota to jest koszmar – chodnik jest cały zapchany, ludzie przyjeżdżają tu już od rana. Ja już się czuję, jak na wsi. Podatków nie płacą, handlują, czym mogą. Każdy o tym wie, a każdy milczy. Już się nie da mieszkać w takim syfie – dodaje rozgoryczona kobieta.

Nie wszyscy podzielają jednak jej zdanie. – Lubię takie punkty, bo są w środku osiedla, mam blisko, często jest też taniej niż w sklepach. Duże targowiska w mieście są, ale musiałabym tam dojechać i wrócić, a tu mam wszystko pod ręką. Nie chciałabym, by wszystkie stanowiska zostały zlikwidowane – uważa mieszkanka ulicy Kruczej.

Waldemar Forysiak, rzecznik prasowy Straży Miejskiej Wrocławia, potwierdza, że strażnicy często są wzywani na róg Jemiołowej i Grochowej. - My praktycznie interweniujemy codziennie. Zwracamy uwagę na zajmowanie chodnika, parkowanie, na sam handel. Staramy się, by chodnik był przywrócony pieszym. To jest sytuacja, która trwa od wielu lat, z różnym natężeniem. Raz jest więcej, raz mniej.

Nie ukrywa, że skuteczne opanowanie sytuacji i zlikwidowanie stanowisk wymagałoby stałej obecności strażników. - Nie mamy takiej możliwości – ocenia Forysiak. - Kiedy my jesteśmy, to osoby zaprzestają handlu. Wystarczy jednak, że strażnicy odejdą, a zjawisko ponownie występuje – dodaje.

Targowisko na Jemiołowej nie jest jedynym tego typu w mieście, ale w ocenie Waldemara Forysiaka jest największe spośród tych, które mają miejsce regularnie. W kilku punktach kramy rozstawiają się np. tylko w weekend, w okresie wakacyjnym w wielu punktach miasta pojawiają się też sprzedawcy kwiatów czy owoców. Za handlowanie w niewyznaczonych miejscach strażnicy miejscy wlepiają mandaty do 500 złotych. Jeśli upomnienia finansowe nie skutkują, sprawy kierowane są do sądu. W skrajnych przypadkach towar jest zajmowany. - Na Jemiołowej mieliśmy przypadki zajęcia towaru na potrzeby sądu. To są szczególne sytuacje, np. gdy mamy udokumentowane, że taka osoba ma bardzo dużo mandatów. Wówczas możemy na potrzeby sądu taki towar zająć – wyjaśnia Forysiak.

W tym roku straż miejska we Wrocławiu wystawiła już 600 mandatów za handlowanie w niewyznaczonych do tego punktach. Łączna kwota tych upomnień to około 60.000 złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska