Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mecz Legia - Śląsk. Dokonać rzeczy niemożliwej

Jakub Guder
Tomasz Hołod
- Nasza sytuacja jest trudna, ale niebeznadziejna. Jedziemy do Warszawy z nastawieniem na walkę - mówi przed dzisiejszym rewanżowym meczem finału Pucharu Polski z Legią trener Śląska Wrocław Stanislav Levy (godz. 20.30, TVN Turbo, Orange Sport). Przypomnijmy, że przed tygodniem na własnym boisku WKS przegrał 0:2 po dwóch golach Saganowskiego.

W formule mecz i rewanż finał Pucharu Polski rozgrywany był już w latach 2000-2006 i jeszcze nigdy nie udało się odrobić dwubramkowej straty drużynie, która taką różnicą goli przegrała pierwsze spotkanie. W 2004 roku Lech pierwszy mecz wygrał z Legią 2:0, ale w rewanżu stołeczny zespół na własnym boisku był w stanie zwyciężyć tylko 1:0. Rok później finałowa rywalizacja wyglądała identycznie: najpierw Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski wygrała 2:0, a w rewanżu uległa Zagłębiu Lubin 0:1.

- Po pierwszym meczu finałowym faworytem do zdobycia Pucharu Polski jest Legia, ale zrobimy wszystko, by utrudnić naszemu rywalowi sięgnięcie po to trofeum - zapewnia czeski trener. Jednak po meczu z Pogonią Szczecin trudno szukać przesłanek, które dawałyby nadzieję na odrobienie dwubramkowej straty.

Problemem czeskiego szkoleniowca jest zestawienie linii obrony. Z powodu kartek wypadli z niej Marek Wasiluk i Mariusz Pawelec. Strata szczególnie tego drugiego może być bolesna, bo to w tej chwili jedyny nominalnie lewy obrońca. Niewykluczone, że na tę pozycję przestawiony zostanie Krzysztof Ostrowski, a wtedy do pierwszego składu wskoczy Tadeusz Socha.

- Prawda jest taka, że ten pierwszy mecz może okazać się kluczowy w kontekście rewanżu, ale absolutnie nie jedziemy do Warszawy na wycieczkę. To piłka nożna, nie z takich opresji inne drużyny już wychodziły, a my pokazaliśmy już w przeszłości, że potrafimy grać na Legii. Mam nadzieję, że środowe spotkanie nie będzie meczem, który musi się tylko odbyć, a faktycznie nawiążemy z Legią wyrównaną walkę- mówi wychowanek Śląska, który zdradza też, że na lewej obronie możemy zobaczyć Sylwestra Patejuka.Faktycznie - to zawodnik lewonożny, a Levy próbował go już na tej pozycji, ale tylko w meczach, w których mistrzo-wie Polski przegrywali i potrzebowali w końcówce większej siły w ofensywie.
Nie wiadomo też, co z Przemysławem Kaźmierczakiem i Rokiem Elsnerem, którzy narzekali ostatnio na urazy i nie zagrali przeciwko Pogoni Szczecin.

Legia znów nie wystawi najmocniejszego składu, chociaż Marek Saganowski, zapytany o to przez dziennikarzy po spotkaniu we Wrocławiu, odparł: - A widział pan różnicę w naszej grze? Bo ja nie widziałem.

Faktycznie - w stołecznym zespole nawet jeśli nie gra ktoś z pozornie kluczowych zawodników, to i jak nie odbija się to na jakości boiskowych poczynań. Dziś zapewne znów nie zobaczymy Daniela Ljoboi (Jan Urban nie dał mu zagrać w Pucharze Polski ani minuty), a w bramce stanie nie Dusan Kuciak, a Wojciech Skaba. Wczoraj nie trenował Inaki Astiz. Na murawę nie wybiegną także najprawdopodobniej Bartosz Bereszyński i Jakub Wawrzyniak. Po pauzie za kartki wróci za to Janusz Gol.
- Polska liga pokazuje, że trzeba być ostrożnym, uważnym i czujnym. Mamy bardzo dużo przykładów, kiedy w jednym tygodniu drużyna gra bardzo dobre spotkanie, a za kilka dni to już jest zupełnie inny zespół. Bardzo dużo kosztowało nas, byśmy przywieźli taką przewagę z Wrocławia i grzechem byłoby nie wykorzystać takiej sytuacji, grając na własnym boisku - mówi przed rewanżowym spotkaniem trener legionistów Jan Urban, który trochę narzeka, że jego piłkarze mają straszny natłok gier. -Dlaczego z Jagiellonią nie możemy zagrać na przykład w niedzielę czy w poniedziałek (Legia z "Jagą" gra w sobotę - przyp. JG)? Nawet Puchar Polski gramy o 20.30 - zauważył Urban.

Póki co w Warszawie więcej zamieszania przed meczem Śląska wywołała groźba zamknięcia "Żylety" - trybuny z najbardziej zagorzałymi fanami gospodarzy. Wojewoda mazowiecki groził takimi sankcjami, bo - jego zdaniem - na Łazienkowskiej nie przestrzega-no regulaminu i pojawiały się tam "sektorówki", czyli wielkie flagi zasłaniające część trybun, dzięki którym anonimowo można odpalać race. Kibice grozili w razie takiej decyzji bojkotem meczu, ale ostatecznie wczoraj po południu klub doszedł do porozumienia z władzami i sektor nie zostanie zamknięty. Z Wrocławia do Warszawy wybiera się około 1800 fanów Śląska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska