Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Rożej: Adrenalinka jest, ale pracujemy (WYWIAD)

Jakub Guder
Marek Rożej - w środku, w ciemnej koszulce
Marek Rożej - w środku, w ciemnej koszulce fot. Facebook - archiwum prywatne
Marek Rożej (AZS AWF Wrocław), trener Joanny Linkiewicz i Rafała Omelki, opowiada o drodze do Rio, swoich oczekiwaniach i dopingu Rosjan.

Po lekkoatletycznych mistrzostwach Europy w Amsterdamie możemy popadać w hurraoptymizm, czy lepiej jednak tonować nastroje?
Myślę, że możemy. Świadczą o tym wyniki i te 12 medali, które przywieźliśmy (Polacy pierwszy raz wygrali klasyfikację medalową - przyp. JG). W wielu konkurencjach osiągnęliśmy bardzo dobre wyniki i jeśli część z nich powtórzymy - zwłaszcza w rzutach - to możemy z igrzysk w Rio przywieźć kilka medali.

Spory wkład w ten medalowy dorobek na ME miał Dolny Śląsk, ale też i Pan. Jest satysfakcja?
Ogromna. Przede wszystkim potwierdziło się to, że droga, którą nakreśliliśmy jakiś czas temu, jest słuszna. Priorytetem są oczywiście przygotowania do Rio. Wypełniliśmy wszystkie założenia nakreślone przez nas w ostatnich 2-3 latach.

Już w ubiegłym roku na halowych mistrzostwach Europy w Pradze było widać, że może być dobrze.
Dokładnie. Asia Linkiewicz i Rafał Omelko - dwójka moich podopiecznych - poprawiają regularnie rekordy życiowe i dobijają do europejskiej czołówki. Przypomnę, że w Pradze Rafał zdobył dwa medale - srebro w sztafecie 4x400 i brąz indywidualnie. Asia też robi stałe postępy. W tamtym roku z uniwersjady w koreańskim Gwangju przywiozła dwa złote medale (sztafeta 4x400 oraz 400 ppł. - przyp. JG), a na halowych ME wywalczyła brąz z dziewczynami ze sztafety 4x400. Robią stały postęp.

Jak się z tą dwójką współpracuje?
Wiadomo, że czasem każdy ma swoje zdanie na temat treningu, ale póki co nie mogę im niczego zarzucić. W pełni mi ufają i realizują cały plan, chociaż bywają trudne momenty - nie tylko fizyczne, ale i psychiczne, bo na zgrupowaniach jesteśmy po 200 dni w roku. Musi pojawić się zatem zmęczenie. Są lepsze dni i gorsze. Czasem trzeba przyjść na trening, zrobić swoje, nie wdawać się w dyskusję, a potem szybko zniknąć (śmiech). Póki co to jednak bezkonfliktowi podopieczni.

Jakie macie plany na najbliższe dni? Kiedy wylot do Rio i jak będzie wyglądała aklimatyzacja?
Jesteśmy już tydzień na zgrupowaniu w Cetniewie. Będziemy tu do 28 lipca, kiedy to Asia i Rafał wystartują w Sopocie w Memoriale Janusza Sidły. To będzie ich pożegnalny występ, bo 29 czeka nas ślubowanie i wylot na zgrupowanie przed igrzyskami. W Brazylii będziemy dwa tygodnie przed startem. Na początek mamy w planach obóz aklimatyzacyjny w Juiz de Fora - 3,5 godziny jazdy samochodem od lotniska w Rio de Janeiro. Właśnie dostałem bilet. Treningi odbywać się tam będą na wysokości 1000 m n.p.m. Te 14 dni to wystarczający okres do aklimatyzacji. Nawet tydzień wystarczy. Mamy to przetestowane, gdy lecieliśmy na Uniwersjadę do Korei czy na mistrzostwa sztafet na Bahamach.

Co będzie w Rio sukcesem Pana podopiecznych?
W przypadku Asi Linkiewicz, to - analizując poprzednie lata - złamanie 55 sek. dawało awans do finału i to jest cel, który sobie założyliśmy. W finale wiadomo: jest osiem zawodniczek i wszystko może się zdarzyć. Jeśli chodzi o Rafała, to też liczymy na życiówkę, a potem finał sztafety.

No właśnie - gdy mówimy o sztafecie, to występ Polaków w Amsterdamie dał nam piąte miejsce na tegorocznych listach. Szybciej biegają Amerykanie, ale także Kolumbijczycy i... Hindusi.
Do tych list trzeba podejść z dystansem. Wiele z ośmiu najlepszych sztafet na świecie - w tym Bahama czy Jamajczycy - w tym roku praktycznie nie startowało. Z tego co wiem, to w Indiach pracuje trener ze Wschodu, Ukrainiec, a fizjoterapeutką jest co ciekawe dziewczyna od nas, z Wrocławia - Kinga Leszczyńska. Hindusi od maja do początku lipca trenowali w Spale. Ich tegoroczne wyniki to nie jest jakaś wielka niespodzianka. Zawsze byli na takim poziomie, ale brakowało im trochę szczęścia już podczas samych startów. To dotyczy zarówno mężczyzn, jak i kobiet.

Wirusa Zika się boicie?
Każdy, kto jedzie do Rio, brał serię szczepionek, także m.in. przeciwko zwykłej grypie, bo tam jest teraz zima i dużo zachorowań. Nie wydaje mi się jednak, żeby wśród zawodników był jakiś lęk. Oni już tyle jeżdżą po świecie, że raczej o tym nie myślą. Zresztą siatkarze co roku właściwie latają do Brazylii. Ten wirus to raczej medialna sprawa.

A jakie będą warunki do biegania w Rio - dobre?
Tam jest co prawda zima, ale temperatury są podobne do naszych. Myślę, że warunki klimatyczne nie będą żadną przeszkodą dla Europejczyków.

Dla Pana będą to pierwsze igrzyska. Są jakieś emocje?
Jest jakaś adrenalinka, ale póki co skupiamy się na pracy. Po mistrzostwach Europy zaczęliśmy ciężko trenować, żeby najwyższa forma była w Rio. Wiadomo jednak - emocje z każdym dniem będą rosły. Zwłaszcza gdy przyjedziemy do wioski olimpijskiej.

Co z tymi Rosjanami - decyzja o ich wykluczeniu (czytaj poniżej) z igrzysk jest Pana zdaniem słuszna?
Bardzo słuszna. Skoro oszukiwali i to z pomocą państwa, to ich wykluczenie jest jedną możliwą karą, jeśli nie można im odebrać medali. Jest żal i rozgoryczenie...

Podejrzewaliście że coś jest nie tak, że Rosjanie coś biorą?
Były podejrzenia. Rekordzistką świata na 400 m ppł jest Rosjanka. W latach olimpijskich czy mistrzostw świata nie było dla nich problemem by 8 czy 10 z nich biegało w granicach 50.50 a nawet szybciej. W ostatnich dwóch-trzech latach nie ma ani jednej Rosjanki, która biegałaby na tym poziomie, a przecież trenują tak samo.

Porozmawiajmy jeszcze o regionie. Jak ma się lekka atletyka na Dolnym Śląsku?
Ostatnie starty pokazują, że dobrze, a następni sportowcy płynnie przechodzą do kolejnych kategorii wiekowych. Piękną robotę wykonują MOS Wrocław oraz Szkoła Mistrzostwa Sportowego, które trenują zawodników od młodzika do juniora młodszego, a potem przekazują dalej, czy to do AZS-u AWF-u Wrocław, czy do innego klubu. Efekty widać i byłbym o to spokojny, że jeśli trafią się kolejne talenty, to na igrzyskach za cztery lata dołączą do obecnej grupy. Brakuje nam tylko bazy...

No właśnie - największym problemem jest chyba brak we Wrocławiu hali lekkoatletycznej z prawdziwego zdarzenia.
Tak, ale i Stadion Olimpijski jest w fatalnym stanie. Bieżnia nadaje się do remontu. Gdy ćwiczyliśmy z moimi podopiecznymi na Dolnym Śląsku, to jeździliśmy do Oleśnicy, by niepotrzebnie nie ryzykować kontuzji. Hala też jest problemem, a w takiej Pradze są na przykład dwie pełnowymiarowe hale z 200-metrową bieżnią, a do tego minimum sześć obiektów z bieżniami 120-metrowymi, które mają po sześć torów. Często tam zresztą trenujemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska