Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamrot: Chrobry już zawsze będzie cząstką mojego życia

Marcin Kaźmierczak
Za kadencji Ireneusza Mamrota MZKS wywalczył dwa awanse i trzykrotnie grał w 1/16 Puchar Polski
Za kadencji Ireneusza Mamrota MZKS wywalczył dwa awanse i trzykrotnie grał w 1/16 Puchar Polski Piotr Krzyżanowski
W grudniu minęło pięć lat, kiedy Ireneusz Mamrot zasiadł za sterami Chrobrego

Trener pomarańczowo - czarnych jest najdłużej pracującym w jednym miejscu szkoleniowcem na szczeblu centralnym. Do Głogowa przeszedł w grudniu 2010 roku z Polonii Trzebnica, w której spędził większość swojej kariery. - Choć graliśmy w jednej lidze, to już wtedy tak naprawdę były to dwa inne światy. Dla Chrobrego ta trzecia liga to było zdecydowanie za mało, a dla Trzebnicy, co mówiłem już wtedy, to był szczyt możliwości i pokazały to późniejsze lata - wspomina Ireneusz Mamrot.

Dla zarządu Chrobrego cel był wtedy jeden. Wyjście z trzecioligowego marazmu i awans do upragnionej od wielu lat drugiej ligi. Przyszłość pokazała, że miał to być tylko pierwszy krok. - Ten awans był wtedy obowiązkiem - mówi trener. - Późniejsze sukcesy to też nie był przypadek. To nie było robione na hura, tylko powoli, sukcesywnie i z rozmysłem. Każdy wykazywał należytą cierpliwość i koniec końców skończyło się to pierwszą ligą dla Chrobrego, a choć nigdy nie jest tak, że gdy są pieniądze, to jest awans, to trzeba powiedzieć jasno, że w drugiej lidze budżet mieliśmy na środek tabeli. Trzeba więc szanować to, co mamy, bo bardzo długo musieliśmy na to pracować - kontynuuje.

Pięć lat „ery Mamrota” przyniosło sporo zmian, nie tylko jeśli chodzi o pierwszy zespół. - Największą zmianę przeszło szkolenie młodzieży. Przede wszystkim pięć lat temu było mniej grup, ale ta ilość przeszła też w jakość. Powstała akademia, od września współpracujemy ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego. Wszystko powoli wygląda tak jak powinno i idzie w dobrym kierunku, choć oczywiście lepiej, gdyby to było robione bardziej dynamicznie, ale wiadomo, że wszystko jest uzależnione od finansów - zauważa I. Mamrot.

Chrobry bez wątpienia jest klubem, do którego zawodnicy przychodzą, by się wypromować i dostać szansę na karierę w ekstraklasie. Jak twierdzi trener, największą radość sprawił mu rozwój Karola Danielaka, którego wypatrzył w drugoligowym outsiderze - Jarocie Jarocin. - Wiadomo, że złośliwców w tym kraju nie brakuje i zarzucano mi czasami, że się mylę przy transferach. Niektórzy nie rozumieli też, że za dwa tysiące ciężko znaleźć zawodnika, który od razu podniesie jakość. Poza tym, gdy piłkarze przyjeżdżają na testy, to nie jest łatwo podjąć decyzję. Inaczej, gdy ma się więcej czasu na obserwację. Tak też było z Karolem Danielakiem. On chyba dał mi najwięcej satysfakcji. Przyszedł do nas, bo nie miał innych ofert, a w ciągu roku odszedł do ekstraklasy. Osobiście to dla mnie wielka radość - opowiada.

W ciągu ostatnich pięciu lat Ireneusz Mamrot przeżył z Chrobrym wiele chwil, które na trwałe zapisały się na kartach historii klubu. - Jednym z takich momentów był awans do pierwszej ligi. To najmocniej wpłynęło na historię klubu. Natomiast za swój największy osobisty sukces uważam utrzymanie pierwszej ligi w zeszłym sezonie, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, ile mieliśmy kontuzji wiosną. Wszystko zaczęło się od wygranego meczu z Dolcanem i o ile pamiętam, rozpoczęliśmy wtedy serię meczów bez porażki. Gdybyśmy jednak wtedy przegrali, to pewnie teraz nie dane by nam było rozmawiać - zdradza.

Jak to w życiu, zdarzały się i trudne chwile. - Najtrudniejszym był chyba przegrany zero do dwóch mecz w z Górnikiem Wałbrzych w drugiej lidze. Nie było łatwo się wtedy podnieść, gdy dziewięćdziesiąt pięć procent ludzi domagało się mojej dymisji. Wyszliśmy jednak z tego kryzysu i to nas tylko wzmocniło - wspomina trener.

Szkoleniowiec MZKS-u, co nie jest niczym dziwnym, chciałby kiedyś poprowadzić drużynę w ekstraklasie. - To jest normalna rzecz, cechująca ambitnych ludzi. Mam jednak ten atut, że nigdy nie wyznaczam sobie terminów na realizację poszczególnych celów. Przez to też nie wywieram na siebie niepotrzebnej presji. Nie zastanawiam się, czy ta ekstraklasa kiedyś przyjedzie, a jeśli tak to, czy za pół roku, czy za dwa. Życie wszystko samo przyniesie. Trzeba starać się, by to osiągnąć, ale przede wszystkim robić swoje i być cierpliwym. Jeśli to zostanie kiedyś docenione, to na pewno będę się bardzo cieszył - zaznacza.

W Polsce nie jest jednak łatwo przebić się młodym trenerom do ekstraklasy, jeśli sami nie wywalczą awansu. - Bardzo rzadko wskakuje jakieś nowe nazwisko. Niektórzy trenerzy prowadzą poszczególne kluby nawet po dwa, trzy razy i ta karuzela tak się w kółko kręci. Prezesi boją się zaufać młodym trenerom osiągającym sukcesy na niższych szczeblach. Każdemu z tych, którzy teraz walczą o awans, będę po nim kibicował, bo jeśli im się powiedzie, to inni zobaczą, że na zapleczu też pracują wartościowi ludzie - mówi.

Zdaniem trenera, awans do ekstraklasy z Chrobrym jest możliwy, ale pod paroma warunkami. - Musimy zatrzymywać najlepszych piłkarzy, a do tego wzmacniać się. Tu z kolei wchodzą w grę pieniądze. Mam nadzieję, że utrzymamy miejsce z pierwszej rundy, a może zrobimy kolejny krok do przodu i w następnym sezonie można by o ten awans powalczyć. Co jednak będzie w czerwcu, tego nie wiemy. Może się okazać, że znowu bogatsze kluby pozabierają nam najlepszych piłkarzy - podkreśla.

Ireneusz Mamrot w regionie określany jest „głogowskim Fergusonem”. - Każdy ma pewne osoby, które wyjątkowo szanuje. Dla mnie takim kimś jest bez wątpienia Alex Ferguson. Przede wszystkim, dlatego że tak długo pracował w jednym miejscu, zawsze miał motywację i nigdy się nie wypalił a poza tym przez cały ten okres potrafił zarządzać tą samą grupą ludzi - wyjaśnia. - Można starać się kogoś podpatrywać, ale najważniejsze, by ślepo nie naśladować. Każdy jest przecież sobą i nie można robić takich prostych porównań, bo wszyscy mamy inne charaktery i temperamenty - dodaje.

Jak zaznacza Ireneusz Mamrot, Chrobry nie jest dla niego zwykłym miejscem pracy. - Mieszkam w Głogowie, a w klubie spędzam całe dnie od rana do wieczora. To nie jest tak, że zamykam pokój, idę do domu i jestem po pracy. Wkładam w ten klub całe swoje zaangażowanie, także emocjonalne. W związku z tym, jakby się ta historia nie skończyła, to Chrobry zawsze już będzie cząstką mojego życia i zawsze będę pamiętał, jakie chwile tu przeżyłem. Tych radości, które przeżywałem razem z drużyną i kibicami po awansach i wygranych meczach, nikt mi już nie odbierze - kończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska