Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magda Schejbal: Z truskawkowego studia w szpilkach na Giewont

Justyna Kościelna
Magda nie od razu wiedziała, że aktorstwo to jest to, co chciałaby robić w życiu. Tu, tego lata, we Wrocławiu
Magda nie od razu wiedziała, że aktorstwo to jest to, co chciałaby robić w życiu. Tu, tego lata, we Wrocławiu Fot. Mikołaj Nowacki
- Jestem spanikowana. Za chwilę w całej Polsce staną billboardy 20 na 30 metrów z moim zdjęciem. Co gorsza, wisieć będę sama - mówi Magda Schejbal. Basia z "Kryminalnych" i Ewa ze "Szpilek na Giewoncie" (od września w ramówce Polsatu) na moment porzuciła Warszawę i odwiedziła z nami swoje stare, wrocławskie miejsca.

Śliczna
Ulica. Śliczne, z dzisiejszej perspektywy, są też wspomnienia ze Ślicznej. Nawet te z kuchni, gdzie Magda była zamykana, by skończyć obiad. - Gaj to osiemnaście lat mojego życia. Mieszkaliśmy w czwórkę: ja, siostra plus rodzice, na 50 metrach. To cud, że się nie pozabijaliśmy - opowiada aktorka.

Pies (wilczur) przyszedł na króciutko przed zmianą lokum i trzeba było szybko zwiewać w nowe miejsce zanim urośnie, bo już pięć "sztuk" na Ślicznej by się nie pomieściło.
Może dlatego M2 Schejbalów było zamknięte dla obcych.

- Nie mogłyśmy przyprowadzać znajomych, "przesypiać" kolegów. Każdą wizytę musiałyśmy konsultować z tatą. Odpowiedź była zazwyczaj odmowna - wspomina.

Koledzy mówili: Eeeh, niech sobie występuje w telewizji, skoro jej nie idzie w szkole

Gdy więc towarzystwo Magdy nie mogło na Ślicznej stacjonować, Magda stacjonowała z towarzystwem pośród bloków. A jak przyszedł czas wyprowadzki, zrobił się kłopot.

- Zabarykadowałam drzwi i powiedziałam, że nigdzie się stąd nie ruszam. Bo blokowisko, ze swoimi strychami, zakamarkami i ludźmi bardzo mnie pociągało - opowiada Magda.
Znacznie mniej pociągał ją teatr.

Teatr
- Jak przebywa się od małego w miejscu pełnym cioć i wujków lgnących do ciebie, masz ochotę uciec od tego jak najdalej, wycofać się - mówi Magda.

I dodaje: - Teatr nie tyle kradł nam rodziców, co był całym ich światem. Jak wracali po pracy do domu, wszystko nadal kręciło się dookoła sztuki, teatru i kolegów. Nie mogłyśmy z siostrą już tego słuchać, ale metraż sprawiał, że słychać było wszystko.

19 stycznia 1994 roku o teatrze mówili nawet w nocy. Około godziny trzeciej nad ranem rozdzwonił się telefon. Palił się Teatr Polski we Wrocławiu. Trzeba było jechać i gasić to, co po nim zostało. Wszyscy pracownicy, z żonami, mężami i dziećmi nosili wodę i worki.

- Ludzie stali nad zgliszczami i razem płakali. Przeżywałyśmy to wspólnie, z rodzicami, którzy nagle stracili swoje miejsce na ziemi - zamyśla się Magda.

Następne wspomnienie? Spektakle grane w spalonym teatrze. A później szok po odbudowie. Z wielkiego otwarcia wróciliśmy rozgoryczeni: źle słychać, źle widać, no i te potworne, niebieskie fotele... Poprzednie, z trawy morskiej, były co prawda cholernie niewygodne, ale stylowe. Jeden z nich do dziś stoi w domu Schejbalów.
Telewizja
Karkonoska to kolejny ważny adres w podróży sentymentalnej po Wrocławiu. Do ósmej klasy szkoły podstawowej Magda występowała w "Truskawkowym Studiu" - programie dla nastolatków tworzonym przez nastolatków. W ekipie, oprócz niej, byli m.in. Konrad Imiela, Mariusz Kiljan i Marek Kocot. Niezależność finansowa (100 zł miesięcznie wypłacane w okienku przez panią Zdzisię starczało m.in. na słodycze i bilet miesięczny) i częste zwolnienia z lekcji (na papierze firmowym TVP w kolorowe pasy) okupione były jednak potwornym stresem.

- Ja - ciche, skromne i nieśmiałe dziecko - w ogóle nie powinnam się była tam znaleźć. Każde nagranie było dla mnie gehenną, chorowałam, jak miałam wyjść z domu. Rodzice byli przerażeni. Nie wiedzieli, czy mnie dalej w to pchać, czy mi tego oszczędzić.

Do tego wszystkiego dochodził stres w szkole. Dzieci, jak to dzieci, nie przepadały za telewizyjnymi gwiazdami. Nauczyciele też nie.

- Na szczęście przed wielkimi szykanami się ustrzegłam, bo nigdy nie byłam piątkową uczennicą. Koledzy traktowali mnie więc z dystansem, mówili: "eeeh, niech Schejbal sobie chociaż w telewizji powystępuje, skoro nie idzie jej w szkole".

Szkoła
Wtedy jeszcze do szkoły Magda chodziła regularnie. W liceum (a w zasadzie w kolejnych liceach) z tą regularnością bywało różnie.

W IV LO Magda uciekała od nieprzyjaznych murów i nieprzyjemnej okolicy Trójkąta (szkoła mieści się przy ul. Świstackiego). W VIII LO (ul. Zaporoska) wręcz przeciwnie - okolica była tak przyjemna, że aż grzechem było siedzieć w klasie.

- Wolałam asymilować się z otoczeniem. Przesiadywałam na ul. Wandy, bocznej Powstańców, gdzie mieszkała moja ówczesna miłość, Jędrek - wyjaśnia.

Miłość, dodajmy, szalona. To Jędrkowi pewnej zimy Magda zafundowała oświadczyny przez domofon.
Z Wandy blisko już było w świat. Nową pasją stały się wycieczki krajoznawcze. Żeńskie wypady do Sobótki, Wałbrzycha, Świdnicy, Legnicy czy Oleśnicy Magda organizowała spontanicznie. Najczęściej, gdy rano okazywało się, że jest klasówka z matematyki albo fizyki.

- To chyba najpiękniejsze lata mojego życia. Potem nigdy znikąd nie uciekałam z taką wielką frajdą. Odkrywałam dorosłość, czułam się wolna, niezależna - mówi aktorka. I uzupełnia:
- Wolność kończyła się tragediami, czyli przenosinami z jednej szkoły do drugiej za setki nieusprawiedliwionych godzin.

Gadżety z tamtych szalonych podróży, szkolne zapiski na marginesie (bo "właściwej treści" w zeszytach w zasadzie nie było) i pamiętniki do dziś stoją w wielkim pudle. Magda zagląda do niego, ilekroć jest w rodzinnym domu. Z perfumowanych, pachnących kartek wyczytuje dawne sny i dylematy, zazwyczaj miłosne.
Świdnicka
Bo miłości dopadały ją wszędzie. Na Kozanowie i na Popowicach. Na Jatkach, gdzie przesiadywała z koleżanką przy zielonej herbacie albo mrożonej kawie i kochała się w artystycznej bohemie Wrocławia, i na Spiskiej oraz Świdnickiej, gdzie była tzw. skate-szczotą.

- Z tyłu nosiłam krótkie, nastroszone włosy, z przodu przylizaną na żel grzywkę. Ojciec nie mógł na mnie patrzeć, mama była nieszczęśliwa, no ale wytłumaczysz takiemu dziecku? Nie wytłumaczysz. A ja się ciągle zastanawiałam, dlaczego żaden chłopak mnie nie chce - śmieje się wrocławianka.

Zastanawiała się, zastanawiała, aż... ogoliła głowę. Miała dość ciągłego żelowania włosów (fryzura polegała na tym, że wszystko musiało stać), akurat na fali była Shinead O'Connor z "Nothing Compares To You".

Od pamiętnej wizyty u fryzjera włosy już jej tylko rosną. I bardzo dobrze - z łysą głową na Giewoncie nie miałaby czego szukać.

Teatr po raz drugi
Gdzie Magda stwierdziła, że aktorstwo jest jednak tym, co chciałaby robić w życiu? Prawdopodobnie na ul. Koszarowej, gdzie po maturze przez dwa lata studiowała socjologię.

- Gdy zakomunikowałam rodzicom, że będę zdawać do szkoły teatralnej, pomyśleli, że to tylko kolejny z pomysłów na życie. I że niebawem wymyślę coś innego - wspomina dziś aktorka.

Ale i rodzicom czasem zdarza się pomylić. Na czwartym roku studiów Magda wyjechała do Warszawy robić karierę. Udało się. Gra w stołecznym Ateneum, pojawia w polskich filmach i serialach (m.in. "Kryminalnych"), a już niebawem, w "Szpilkach na Giewoncie", zagra główną bohaterkę Ewę.

Do Wrocławia na razie nie wraca. No, chyba że na billboardach.

Magda Schejbal
Wrocławianka z urodzenia, rocznik 1980. Córka znanych wrocławskich aktorów: Grażyny Krukówny i Jerzego Schejbala.
Na dużym ekranie Magda zadebiutowała rolą w "Głośniej od bomb", za którą otrzymała nagrodę prezydenta Gdyni (najlepszy debiut).
Największą popularność (i rozpoznawalność) dała jej jednak rola komisarz Basi w "Kryminalnych". Jest aktorką warszawskiego Teatru Ateneum. Prywatnie spełnia się jako mama półtorarocznego synka - Ignasia. RSM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska