Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzyżowice: Wiejska szkoła sięga gwiazd

Katarzyna Kaczorowska
W salonie Luizy dzisiaj mieści się gabinet historyczny i małe szkolne muzeum
W salonie Luizy dzisiaj mieści się gabinet historyczny i małe szkolne muzeum fot. Janusz Wójtowicz
Kiedy drugiego dnia pracy poszedł z jabłkiem do stajni, do koni, odkrył najlepszy gabinet terapeutyczny; konie uspokoją skołatane nerwy. Zabiorą w inny świat - śmieje się Adam Gardynik, dyrektor Powiatowego Zespołu Szkół w Krzyżowicach.

Stojąc przed drzwiami sekretariatu, można zapomnieć o czasie. Wystarczy, że zacznie się oglądać holenderskie kafle sprzed blisko dwóch stuleci i człowiek wsiąkł.

Katechetka i koordynatorka pięciu szkolnych projektów Elżbieta Gajda przyznaje, że czasem ktoś młodemu nauczycielowi rzuci: "Jak takiś mądry, to znajdź dwa takie same". I ten jest ugotowany. Bo nawet ambicja i wpatrywanie się w biało-niebieskie kafelki mu nie pomogą. Dwóch takich samych za nic nie znajdzie. A Stefania Wiatroszak, kiedyś nauczycielka historii w szkole, a dzisiaj prezes Stowarzyszenia Miłośników Krzyżowic, z dumą mówi: - Więcej zachowanych mają chyba tylko w Łańcucie. I prowadzi na półpiętro klatki schodowej, do lwa z rogiem obfitości, który wieńczy poręcz schodów. Na wprost lwa jest duże okno, a w nim mała szybka z dziurą po kuli. Dyrektor Gardynik zdradza nam, że pani Stenia nie pozwoliła tej szyby zmienić na nową, bo ta dziura to prawdziwa pamiątka historyczna - po radzieckiej kuli.

Cztery domy, dwie ulice,/
to są całe Krzyżowice./
Jest tam stajnia i obora/
oraz nasza piękna szkoła.

Za bramą, zza drzew widać nowe tynki willi. W budynku trwa remont, a dyrektor Gardynik marzy, że kiedyś tak pięknie wyglądać będzie cała dawna posiadłość grafów zu Eulenburg, w której od 1947 roku nieprzerwanie istnieje szkoła.
Przeskakujemy między kałużami. - Wczoraj były osuszane, ale znowu padało i żabami rzuca - narzeka pani Ela, patrząc krytycznie na swoje buty. Kto by tam jednak zbytnio się butami przejmował, kiedy cała szkoła z niecierpliwością czeka na wyjątkowego gościa - do Krzyżowic przyjeżdża amerykański astronauta. George David Zamka w lutym dowodził promem kosmicznym Endeavour i doleciał nim do stacji okołoorbitalnej. W poniedziałek, zamiast na orbitę, przyjechał do małej wioski pod Wrocławiem.
- To bardzo ciekawa sprawa. Człowiek, który był w kosmosie, zabrał tam płytę z muzyką Chopina i słuchał jej tam. Do tej pory tylko jeden Polak był w kosmosie i to dawno - 17-letni Darek Zygadło patrzy z lekkim niedowierzaniem, jakby dziwił się, że ktoś może mieć wątpliwości, czy przyjazd astronauty do szkoły w Krzyżowicach to wydarzenie.
- Jak mówiłem o tym chłopakom w Kobierzycach, to chyba nam trochę zazdrościli - dodaje przyszły ogrodnik, który lubi ogrody japońskie, a po maturze chciałby studiować architekturę krajobrazu.

**Graf Eulenburg, dobry człowiek,/

Wiadomo, że cesarz Wilhelm II, goszczący w Krzyżowicach u barona Tschirschky-Renard 17 listopada 1888 roku, upolował 9 saren, 544 zające, 12 kurek, 2 króliki

pozostawił w spadku szkołę./
Nasza szkoła jest zabytkiem/
i architektonicznym użytkiem.**
Kiedy ponad 70-letni Morti-mer zu Eulenburg wszedł do gabinetu dyrektora Gardynika w skórzanych spodniach, ten lekko zaniemówił. Ale przestał się dziwić, kiedy na podjeździe przed dawną siedzibą rodową Eulenburgów zobaczył super-motocykl, na którym starszy pan wybierał się w okolice Królewca.
Graf przyjechał do Krzyżowic przed 60-leciem szkoły. Przywiózł przedwojenne zdjęcia, plan pomieszczeń w pałacu i kopie pamiątek, które dziś wiszą na ścianach, przypominając uczniom historię tego miejsca. Dzięki temu wiadomo, że cesarz Wilhelm II, goszczący w Krzyżowicach u barona Tschirschky-Renard 17 listopada 1888 roku, upolował 9 saren, 544 zające, 12 kurek, 2 króliki (ogółem upolowano 1249 sztuk zwierzyny), "co Jego Wysokość w domu swoich gospodarzy po krótkim odpoczynku i obiedzie w gronie rodziny barona i zaproszonych myśliwych to wszystko własnym podpisem na specjalnie wydrukowanej kartce potwierdził". Wiadomo też, że tam, gdzie dzisiaj jest pokój nauczycielski, jedyny chyba taki w Polsce, bo z kominkiem, była jadalnia w stylu holenderskim, o czym przypominają biało-niebieskie kafle, a tam, gdzie dzisiaj jest gabinet historyczny i minimuzeum, swoją siedzibę miał salon Luizy pełen bibelotów, fotografii, z oknami wychodzącymi na piękny renesansowy ogród. Dziś widok z okien też zachwyca, bo ogród odnowili uczniowie krzyżowickiej szkoły i Liceum Rolniczego w Wintzenheim w Alzacji w ramach współpracy między Departamentem Górnego Renu i Powiatem Wrocławskim.

My lubimy naszą szkołę,/
bo uczy nas być wzorem./
Profesorzy nasi zresztą,/
Na wycieczki z nami jeżdżą.

Jaka jest ta krzyżowicka szkoła? Jedyna, najlepsza, z klimatem, wyjątkowa - można usłyszeć od uczniów i nie ma w tym cienia udawania. Bo ile szkół w Polsce uczy przyszłych projektantów ogrodów, hodowców koni czy techników weterynarii? Tutaj i nauczyciele, i uczniowie z dumą mówią o nagrodach, wygranych konkursach, wyróżnieniach, projektach, które walczą o prym pierwszeństwa z tymi, jakie powstają w największych szkołach w dużych miastach. Pani Ela Gajda z dumą pokazuje 17. miejsce w rankingu szkół ponadgimnazjalnych - na 600 w całym województwie!
Darek Zygadło mówi wprost: - We Wrocławiu te wielkie szkoły wyglądają jak więzienia. A u nas jest i park, i zwierzęta. Inny świat.
A Ewa Skwirowska i Justyna Szczepańska z trzeciej klasy hotelarskiej, prowadzące spotkanie z pułkownikiem Zamką, z przekonaniem dodają: - To już nie te czasy, że szkoła z małej wioseczki nic nie może, a jej uczniowie są skazani na niepowodzenie. Nasza szkoła jest wyjątkowa, nauczyciele są wyjątkowi. Nam naprawdę można zazdrościć.
Wtóruje im dyrektor Gardynik, prowadząc nas do stajni.
- Trwa walka o uczniów. Ale nie u nas. W zeszłym roku, kiedy szkoły już odczuły problemy niżu demograficznego, u nas było o 60 procent więcej kandydatów - mówi z dumą.
Zainteresowanie szkołą to również efekt nowych pomysłów. We wrześniu zeszłego roku ruszył tu kolejny kierunek - technik weterynarii, a dyrektor przyznaje, chwaląc się kupioną miesiąc temu piękną karą klaczą perszeronką ("Jak biegnie, to aż się ziemia trzęsie!"), że do utworzenia go skłoniły go rachunki za leczenie szkolnych koni.
Kiedy podziwiamy adoptowane przez Gardynika dwa koniki polskie i jednego hucuła Pataszona, które uratowano przed pewną śmiercią głodową z gospodarstwa pod Warszawą, kiedy witamy się z osiołkiem Heniem, nadaremno szukającym choćby marchewki schowanej w rękawie, i dwiema owcami kupionymi mu do towarzystwa, dyrektor nagle zatrzymuje się w pół kroku i mówi: - Coś wam pokażę.
Za drzwiami zamkniętymi na klucz (jeszcze rok temu biegały tu szczury!) kryje się świetnie wyposażone laboratorium i gabinet zabiegowy. Wielka duma szkoły i dyrektora Gardynika wsparta funduszami z Unii Europejskiej w ramach programu Kapitał Ludzki, chwalona przez profesorów z wrocławskiej weterynarii.

Nasze klasy są fajowe,/
i w dodatku całkiem nie nowe./
Nasza szkoła to tradycja,/
świetna na naukę propozycja.

Za drzwiami zamkniętymi na klucz kryje się świetnie wyposażone laboratorium i gabinet zabiegowy

Kiedy w trakcie wykładu płk. Zamki zaczyna dzwonić kurant zegara ze szkolnej wieży, pani Stenia daje mi delikatnego kuksańca i rozpromienionym głosem mówi: - Nasz kurant, słyszy pani?
Zegar na neogotyckiej wieży był przed wojną. Czas zjadł wskazówki, litery i mechanizm, ale grunt, że dzięki Stowarzyszeniu, które zbierało pieniądze, zegar powrócił na swoje miejsce.
Agata Szwarc, Justyna Lizak i Kasia Toczyńska (klasa hotelarska, wysokie szpilki, uważne spojrzenia) czekają w pogotowiu przy barze pięknie wyremontowanego szkolnego centrum konferencyjnego. Udekorowane stoły czekają na honorowego gościa - Zamka zje żurek w chlebie, kluski śląskie, nadziewaną kaczkę, łososia i buraczki z ćwikłą. Dziewczyny nic a nic się nie stresują - w centrum różni goście bywają, a w czasie praktyk zdobywa się doświadczenie. I tak jak świetnie sobie poradzą z gościem z Ameryki, tak samo z chłopcami z zakładu poprawczego, którzy przychodzą do krzyżowickiej szkoły na zajęcia z hipoterapii w nagrodę za dobre zachowanie ( - Projekt wygrał w międzynarodowym konkursie jako jeden z najlepszych programów resocjalizacyjnych - chwali wychowawca Daniel Jórdeczka). Chłopcy pod okiem wychowawcy też mieli wyjątkowy dzień - pamiątkowe zdjęcie z George'm Zamką trafi do szkolnej gazetki.

***
Radosław Jasiński z Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, który przywiózł Zamkę do Krzyżowic, mówi: - Nie wystarczy uczyć. Trzeba pokazywać, że można w życiu sięgać gwiazd, że jeśli się czegoś bardzo chce, można to osiągnąć. Takie miejsca jak Krzyżowice pokazują, że sukces jest w zasięgu ręki. Trzeba tylko chcieć tę rękę wyciągnąć.
Katarzyna Kaczorowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska