Polak zaczął od zupełnie nieudanej próby (62,50), lecz później heroicznie gonił konkurencję. Druga próba - 66,92 i awans na czwartą pozycję. Czwarta seria i 67,19. Ale to wciąż ta sama, czwarta lokata. Od początku prowadził Irańczyk Ehsan Hadadi, który na dzień dobry, a raczej dobry wieczór, odpalił 68,18. Na karku miał Roberta Hartinga (67,79) i 40-letniego Virgilijusa Aleknę (67,38).
W piątej, przedostatniej serii na najlepszy wynik w sezonie szarpnął się jednak obrońca olimpijskiego złota Gerd Kanter (68,03). Za chwilę uaktywnił się też dominator Harting, obejmując prowadzenie (68,27). Zatem przed ostatnią serią drabinka wyglądała następująco: 1. Harting 68,27, 2. Hadadi 68,18, 3. Kanter 68,03, 4. Alekna 67,38, 5. Małachowski 67,19.
Pamiętacie, co się działo na berlińskich MŚ 2009? Wtedy Harting ukradł Małachowskiemu złoto ostatnim rzutem. Tym razem takich przetasowań nie było. Polak spalił po raz trzeci w konkursie. Na czele żadnych zmian. - Dziś byli lepsi. Trzeba wziąć się do roboty i trenować jeszcze ciężej. To bez znaczenia, że w pewnym momencie byłem 19 cm od trzeciego miejsca. Bo ja myślałem o pierwszym miejscu - zaznaczył Małachowski, który w Pekinie pokonał trzeciego Aleknę o 3 cm.
Czego zabrakło tym razem? Poza centymetrami, rzecz jasna. - Myślę, że trochę treningów. Mogłem spokojnie dorzucić metr, mieć srebro i cieszyć się przez następne cztery lata. Bo Harting to zawodnik, który od trzech lat nie przegrał żadnych wielkich zawodów. Jeśli zdrowie pozwoli, na pewno będę trenował do Rio. W końcu nie odstaję od tej czołówki o 5 metrów - wyjaśnił dyskobol.
Wcześniej rozegrano półfinałowe serie 800 metrów. Odpadł i Adam Kszczot (RKS Łódź), i Marcin Lewandowski (Zawisza Bydgoszcz). - Albo to bieg był szybki, albo to ja się okazałem wolny. Chciałbym wiedzieć, z czego to wynikało. Problem w tym, że pobiegłem na maksa, a rezultat mizerny, nogi nie chciały ponieść. Trzeba się z tym pogodzić - przyznał Kszczot, którego określilibyśmy jako postać średnio sympatyczną. Lewandowski? Nic nie przyznał. Bolała go ta porażka, co nie dziwi.
W środę o godz. 11 ruszają eliminacje tyczkarzy. Wystąpią mistrz świata Paweł Wojciechowski oraz Łukasz Michalski. Pierwszy jest nieobliczalny, lecz bez formy, drugi natomiast rzetelny i poniżej pewnego poziomu nieschodzący. Nie zapominajmy, że gdy Wojciechowski sięgał w zeszłym roku po tytuł mistrza świata, to Michalski był tuż za podium. Także o 11 czekają eliminacje naszą złotą nadzieję - młociarkę Anitę Włodarczyk.
Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w***GAZETAWROCLAWSKA.PL/PIANO**
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?