MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Listy z Dolnego Śląska: Sanepidy do odstrzału

Grzegorz Chmielowski
Zarażający wyjadą, za-rażeni pozostaną i będą zarażać innych. I to w kraju bez dostępu do lekarza. O co chodzi? Cóż to za czarny scenariusz? To słowa z komentarza dr. Zbigniewa Hałata, który w Radiu Maryja krytykuje pomysł zakupu przez rząd stu tysięcy prezerwatyw z okazji Euro 2012.

Były wiceminister i w swoim czasie krajowy inspektor sanitarny uważa bowiem, że rozdawnictwo kondomów wśród kibiców piłkarskich mija się z celem. Dlaczego? Ponieważ najbardziej rozwiąźli zagraniczni goście, szukający przed lub po meczu rozrywki seksualnej, zwłaszcza za pieniądze, płacą i wymagają zwykle seksu bez zabezpieczeń.

Po Euro zostaniemy więc, jeżeli wierzyć prognozie doktora Hałata, z plagą zakażeń syfilisem, a może nawet i HIV.
Ponieważ obie te choroby Polacy poznali na długo przez Euro i coś niecoś o nich wiedzą, nie wydaje mi się, by byli jakoś specjalnie narażeni na nie podczas trzech tygodni piłkarskiego turnieju.

Zresztą dylemat: rozdawać czy nie rozdawać prezerwatywy, przypomina trochę spór o globalne ocieplenie klimatyczne, gdzie zarówno mrozy w maju, jak i upały w styczniu służą za argumenty zwolennikom, jak i przeciwnikom tej powszechnie znanej teorii. Jak zwykle, gdy czego nie da się do końca policzyć i zmierzyć.

Trzeba przy tym pamiętać, że UEFA, namawiając nasze władze do fundowania prezerwatyw, niczym Polaków nie zaskoczyła. Bo wiele naszych organizacji społecznych od lat prowadzi te akcje, a dowcipne licealistki sprawiają takie prezenty swoim kolegom w Dniu Chłopaka.

Skoro o zarażeniach i zakażeniach mowa, to bardziej zirytowała mnie w tym tygodniu informacja o planie likwidacji na Dolnym Śląsku 26 powiatowych sanepidów i pozostawieniu tylko sześciu, w największych miastach. W tym samym dniu, kiedy wydrukowaliśmy tę wiadomość, nadeszła inna: 15 młodych wrocławian przebywających w zielonej szkole pod Miliczem trafiło do szpitala z zatruciem pokarmowym po posiłku w barze.

Ktoś uzna, że to świetny argument dla władz likwidujących sanepidy, bo przecież ludzie i tak z bolącymi brzuchami jeżdżą z restauracji prosto do szpitala. Czy więc nadchodzą czasy, gdy noga inspektora z sanepidu nie przekroczy już progu baru, stołówki szkolnej, zakładu fryzjerskiego, szpitalnego oddziału? Czyli miejsc, gdzie od zachowania pewnych standardów zależy nasze zdrowie, a nawet życie.

Zapewne szefowie tych placówek odetchnęliby z ulgą. Podobnie jak każdy kierowca ucieszyłby się z wycofania policji z ulic. Nie jestem fanem kontrolerów. Ale w naszym, pełną gębą europejskim kraju, w wielu gminnych szkołach dzieci mogą umyć ręce w ciepłej wodzie tylko dzięki sanepidowi. Bo jedynie groźba sprawia, że znajdują się pieniądze na remont szkolnej toalety. Ale jak UEFA poprosi o prezerwatywy, to z kasą problemu nie ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska