Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Listy z Dolnego Śląska: Kibic dymiący na dworcu

Grzegorz Chmielowski
fot. Paweł Relikowski
Piękną majówkę tego roku mamy. W Legnicy odwołali nawet rajd Śladami Smaków Czyngis Chana. Choć patrona tej rowerowej wycieczki trudno posądzać o brak odporności na zimno, deszcz i wiatr. Na szczęście nie zsiedli z rowerów kolarze na wyścigu Szlakiem Grodów Piastowskich. I teraz wiadomo, na czym polega sportowe zawodowstwo.

Sytuację meteorologiczną chce ratować telewizja. Bo zawsze można znaleźć powiat gdzieś koło Rzeszowa czy Białegostoku, gdzie akurat przez kwadrans świeci słońce i puścić optymistyczny widok telewidzom przyklejonym do ekranów w całej Polsce.
A poza tym TV zapowiada gorące dni, które mają nadejść za tydzień. I od razu robi się człowiekowi cieplej. I na tym polega właśnie magia urządzenia zwanego pospolicie telewizorem.

Zamiast grillować, pływać kajakami, jeździć rowerami, wspinać się po górach czy piknikować w lesie, jak to było w planach, podniecaliśmy się bardziej niż zwykle piłką nożną. Bo to druga obok telewizji magiczna dyscyplina, tak bardzo robiąca ludziom mętlik w głowie.

Moją przygodę z piłkarską majówką rozpocząłem już w niedzielę. Obserwowałem przejazd pociągu specjalnego z dwoma tysiącami kibiców Śląska Wrocław przez stację Legnica na mecz z Zagłębiem do Lubina. Był to na poły pociąg przyjaźni, bo do wrocławian dosiadły się ekipy Miedzi Legnica, na poły zaś wyprawa wojenna. Przez dziesięć minut bowiem trwała kanonada. Z okien pociągu wyrzucano na peron, czyli w stronę oczekujących podróżnych tzw. materiały pirotechniczne. Policji było mnóstwo, ale przed dworcem. Na peronie wystawili tylko dzielnego kamerzystę, który petardom hukowym się nie kłaniał. Niczym gen. Świerczewski "Walter" pociskom.

Najpierw mnie to zdenerwowało, potem zrozumiałem, że była to policyjna taktyka nieprowokowania ludzi jadących na mecz.
Szkoda, że legniccy kolejarze nie uprzedzili o pociągu przyjaźni podróżnych. Wte-dy miast chować się przed petardami za peronowe kioski, mogliby godnie poczekać na odjazd kibiców w tunelu dworca, dokąd hukowe pociski nie sięgały.

Było więc w Legnicy dużo huku i dymu. Pewnie więcej niż później na stadionie, gdzie jest to zakazane. Ale czy na pewno? Co prawda policja zdjęła dwóch pirotechników, którzy odpalili niedawno race na meczu w Polkowicach. Ale już na stadionie Śląska w czasie meczu z Legią, gdzie było czerwono, prezes PZPN dopatrzył się po prostu pięknej oprawy kibicowskiej. Czyli telewizja i piłka rządzą. Mam nadzieję, że tylko wtedy, gdy jest kiepska pogoda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska