MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Listy z Dolnego Śląska: Facet sam w sklepie

Grzegorz Chmielowski
fot. Paweł Relikowski
W tym roku świąteczne klimaty pojawiły się jakby szybciej. Ze dwa tygodnie temu telewizja już pokazała, jak mały, ale pomysłowy Kevin, pozostawiony sam w domu na święta, odpiera ataki złodziejaszków. Były czasy, gdy przygody Kevina z zapartym tchem oglądaliśmy dopiero w Wigilię. Ale, jak widać, przyspieszamy.

Ze świąteczną bielą nie czekała też pogoda, od końca listopada mrożąc i śnieżąc dookoła.
Tradycyjnie z okazji nadejścia zimy i zbliżających się świąt ciężarówki utkwiły w Jakuszycach, na wąskich serpentynach nazywanych przez urzędników Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad drogą krajową nr 3. Choć nadaje się ona bardziej na trasy rowerowe.

Zgodnie z dorocznym zwyczajem, na przełomie jesieni i zimy posypał się tabor kolejowy. Najdotkliwiej to przeżyli pasażerowie na Górnym Śląsku, gdzie akcja zima zbiegła się z ambitną, niczym za Gierka, akcją przejmowania przez samorządową spółkę Koleje Śląskie całego ruchu w tej aglomeracji od Przewozów Regionalnych. Skończyło się setkami odwołanych pociągów oraz - co jeszcze bardziej spektakularne - odwołaniem ze stanowisk prezesa i wiceprezesa Kolei Śląskich, a w końcu dymisją marszałka.

Po śląskim zawale kolejowym minister transportu Sławomir Nowak nie będzie już gnębiony przez telewizje obrazem ludzi wciskanych przez okna do wagonu w wyniku bałaganiarskiej i źle przygotowanej zmiany rozkładu jazdy parę lat temu. Teraz jako symbol kolejowej bezradności będą w telewizji pokazywać tysiące ludzi oczekujących na peronach na pociągi. Czyli jak Ślązacy tanie, lepsze i punktualniejsze koleje otwierali.

U nas takiej katastrofy na torach na szczęście zima nie spowodowała. Ale cieszyć też nie ma się z czego. Bo niemal codziennie jakaś awaria pociągu. W czwartek nie dojechał skład z Legnicy do Wrocławia, wczoraj opóźnił się z Poznania do Jeleniej Góry. Psuły się, choć było zaledwie kilka stopni na minusie. A co będzie, gdy przyjdą mrozy dwucyfrowe?

W zakładach dali nam bony na zakupy. To ostateczny i już niepodważalny dowód, że święta naprawdę blisko. Zajrzałem więc do hipermarketów i tu miłe zdziwienie. Rybacy straszyli, że karp będzie po 15 złotych, a tymczasem można go było kupić w tym tygodniu po 10 zł za kilogram. Gdy jednak chciałem prawdziwą polską szynkę w hermetycznym opakowaniu, by w odpowiednim stanie trafiła do rodaków za granicą, już tak łatwo nie było. Cena już w granicach 40 zł, a co gorsze, panie chciały mi koniecznie sprzedać szynkę na Boże Narodzenie z datą spożycia do 18 grudnia. Nie jest łatwo facetowi. Facetowi samemu w sklepie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska