Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz wystawił receptę, ale pacjentka nie miała o tym zielonego pojęcia

Redakcja
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Michal Sikora/ Gazeta Krakowska
Pani Dorota, 67-letnia wrocławianka, odebrała telefon z apteki w Bolesławcu. Ktoś się zgłosił z receptą wystawioną na jej dane. Ale ona w Bolesławcu się nie leczyła. Zresztą od dwóch lat nie wychodzi z domu. Poinformowała o tym córkę, która zajmuje się jej sprawami. Ta skojarzyła nazwisko lekarza - rok temu raz skonsultował mamę prywatnie. W przychodni na Krzykach, nie w Bolesławcu. - Przecież to jest wyłudzanie pieniędzy z NFZ, a w dodatku handel danymi osobowymi - bulwersuje się córka.

Rzeczniczka Narodowego Funduszu Zdrowia we Wrocławiu radzi, by złożyć oficjalną skargę.
- Wówczas będziemy mogli sprawę wyjaśnić - mówi Joanna Mierzwińska, rzeczniczka oddziału NFZ. Jeśli okaże się, że to nie pomyłka, a celowe działanie, lekarz będzie mógł zostać ukarany, np. karą umowną, a nawet zerwaniem umowy z NFZ.

Podpowiada też, że każdy ubezpieczony ma możliwość sprawdzenia, jakie świadczenia (np. zabiegi, konsultacje, recepty na leki) zostały rozliczone na jego nazwisko od 2008 roku. Wystarczy w tym celu założyć bezpłatny profil w Zintegrowanym Informatorze Pacjenta. - Ten, kto nie korzysta z internetu, może wystąpić do nas z wnioskiem o przygotowanie takich danych - dodaje Mierzwińska.

Panią Monikę bulwersuje jeszcze jeden fakt. Ktoś nie tylko wyłudził publiczne pieniądze, ale i przekazał jej dane - nazwisko, adres, datę urodzenia, PESEL. Pracownicy biura Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych radzą zawiadomić o sprawie policję lub prokuraturę.

- W opisanej sprawie mogło dojść do popełnienia przestępstwa niewłaściwego zabezpieczenia danych osobowych, a także naruszenia tajemnicy lekarskiej. To te organy są uprawnione do podjęcia działań, mających na celu ustalenie, kto odpowiada za to, że dane osobowe pacjentki zostały wykorzystane na recepcie wystawionej osobie trzeciej. Czy był to lekarz, placówka medyczna czy inny podmiot lub osoba - mówi Małgorzata Kałużyńska-Jasak, rzeczniczka prasowa GIODO.

Przypomnijmy, że podobna sprawa dotyczyła kard. Henryka Gulbinowicza. Były metropolita wrocławski dowiedział się, że ktoś przez trzy lata na jego nazwisko wystawiał recepty na bardzo silne leki przeciwbólowe. Lekarka stworzyła w tym celu fikcyjną historię choroby. W listopadzie zapadł wyrok sądu II instancji w tej sprawie - dwa lata więzienia w zawieszeniu i zwrot do NFZ kwoty refundacji za 1400 opakowań tych leków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska