Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Lady Pank. Biografia nieautoryzowana" - wywiad z autorem

Jacek Antczak
Janusz Panasewicz i Jan Borysewicz. Najbardziej rozpoznawalne twarze Lady Pank
Janusz Panasewicz i Jan Borysewicz. Najbardziej rozpoznawalne twarze Lady Pank
Stworzeni jak boys band, stali się legendarnymi "polskimi Rolling Stonesami", słynącymi z wielkich przebojów i rockandrollowych skandali - opowiada Michał Grzesiek, autor książki pt. "Lady Pank. Biografia nieautoryzowana".

Kiedy byłeś pierwszy raz, a kiedy ostatni na koncercie Lady Pank?
Usłyszałem ich pierwszy raz w 1984 roku, gdy miałem 10 lat. Na pierwszym koncercie byłem w roku 1988 w Katowicach, a ostatnio przed dwoma miesiącami w Raciborzu i Tarnowskich Górach.

I jak było?
Bardzo dobrze. Jan Borysewicz obiecał, że kończy z alkoholem i naprawdę trzeźwość mu służy, Panki są w niezłej formie.

Zagrali "Tańcz, głupia, tańcz" i "Małą Lady Pank"?
Muszą - publiczność by ich zlinczowała, gdyby nie było żelaznego repertuaru. Ale modyfikują koncertowe sety, bo paradoksalnie zarzuca się im, że od wielu lat, mimo że regularnie wydają płyty z większymi lub mniejszymi przebojami, na koncertach grają zawsze to samo. Czasami pojawiały się trzy nowe kawałki, ale wyglądało jakby robili to za karę i po paru miesiącach wracał zestaw obowiązkowy złotych hitów z lat 80. plus "Zawsze tam, gdzie ty", dwie trzy piosenki późniejsze i to wszystko.

Często porównujesz Lady Pank do Rolling Stonesów. Przeżyją wszystkich na polskiej scenie?
Wszystko na to wskazuje, w grudniu mija 32 lata od dnia, w którym Borysewicz nagrał "Małą Lady Pank", a od niej wszystko się zaczęło. Analogia do Stonesów wydaje się adekwatna, może nie pod względem muzycznym, ale filozofii tego zespołu, rockandrollowego stylu życia i grania. Panki regularnie wydają płyty i z zespołów wielkiego boomu lat 80. trzymają się najlepiej. Maanamu nie ma, Republika - wiadomo, Oddział Zamknięty od wielu lat nie może wydać płyty.

A Budka Suflera?
Ona powstała wcześniej, już w połowie lat 70. wydała pierwszą płytę.

I chwilę później zatrudniła młodego, utalentowanego gitarzystę z Wrocławia.
I od Budki rozpoczęła się kariera Jana Borysewicza, która w Lady Pank przerodziła się w karierę wielką. Bo to był projekt tego piekielnie uzdolnionego muzyka. Nie tylko gitarzysty, multiinstrumentalisty, bo przecież na swoich solowych płytach "Jan Bo" gra na wszystkich instrumentach.

W pierwszym składzie był nawet wokalistą, a pierwsze piosenki Lady Pank nagrała wrocławskimi siłami.
Tak, z Andrzejem Polakiem i Pawłem Mielczarkiem, ale szybko do kapeli przyszli Paweł Mścisławski i Jarosław Szlagowski z Oddziału Zamkniętego i Janusz Panasewicz z wojskowego zespołu Desant. Mimo tego, co stało się w 1986 roku podczas koncertu, gdy pijany Borysewicz się obnażył, lider grupy często i dobrze wspomina rodzinny Wrocław, lubi tu wracać i koncertować.

Był rok 1982, a rockandrollowy Lady Pank Borysewicza, a przede wszystkim Andrzeja Mogielnickiego, byli trochę jak boys band. Chcieli stworzyć supergrupę, która odniesie wielki sukces.
I błyskawicznie ten zaplanowany sukces osiągnęli. Mogielnicki uznał, że muzycy kapeli nie tylko muszą dobrze grać, ale i świetnie wyglądać. Liczyła się też żeńska publiczność. Uwielbienie panienek osiągnięto równie szybko jak pierwsze miejsca na listach przebojów. Złoty skład Panków zawiązał się w drugiej połowie 1982 roku, a w 1983 byli już w Polsce zespołem numer jeden, więc bardzo szybko osiągnęli to, co chcieli. Oczywiście, w dużej mierze dzięki muzyce, ale fankluby piszczących dzierlatek, które kochały się w Borysewiczu czy Mścisławskim też nie wzięły się znikąd. Nie tylko muzyka decydowała o ich sukcesie, liczył się też barwny wizerunek. Zdjęcie z okładki książki z 1984 roku pokazuje, że byli barwni, aż do przesady.

Biografia ma ponad 500 stron, na ilu z nich opisujesz skandale, które wywoływali rockandrollowcy z Lady Pank?
Jest tego trochę, bo afer u nich nie brakowało, ale pewnie mniej niż się niektórzy spodziewają. Po pierwsze dlatego, że chciałem pokazać całościową historię zespołu, nie skupiając się wyłącznie na tej obyczajowej, a z drugiej strony - skandale nie były aż tak ostre, jak by się mogło wydawać. Zdarzały się bijatyki, pijaństwa, trochę demolek w hotelach, ale nie były to wybryki, przez które mogłoby im grozić na przykład więzienie, kończyło się na grzywnach. Niewątpliwie jednak te afery podkreślały ich status "polskich Stonesów".

To był ich styl bycia czy robili to na pokaz ?
Ich wybryki były autentyczne, to nie było sterowane. Wprawdzie od początku miała być machina zaprogramowana na sukces, ale okazało się, że mimo iż byli dobierani z łapanki, pasowali do siebie pod każdym względem. Borysewicz tłumaczy, że niesamowicie intensywnie pracowali, grali kilkaset koncertów w ciągu roku i alkohol był dla nich odskocznią. Emocje się gromadziły i trzeba było dać im jakieś ujście. Nie tylko Lady Pank słynął zresztą z takiego trybu życia, Oddział Zamknięty robił jeszcze większe hece.

CZYTAJ NA DRUGIEJ STRONIE

Tyle że polscy Stonesi nie rozrabiali w Manchesterze, ale...
W Wałbrzychu na przykład. Opowiadał mi Paweł Mścisławski, że na krótko przed głośnym incydentem we Wrocławiu grali koncert w Wałbrzychu. Wzięli prysznic w hotelu, strzelili po dwie setki wódki i chcieli coś zjeść w restauracji hotelowej. Kierownik powiedział im jednak, żeby poszukali sobie knajpy na mieście. Paweł wszedł więc do środka przez szklane drzwi. Po chwili zamiast kelnerów przy stoliku pojawili się milicjanci. Takie to były historyjki.

Dlaczego książka nazywa się "Biografia nieautoryzowana"?
Ponieważ zespół z Borysewiczem na czele kompletnie nie był zainteresowany publikacją biografii. Kiedy ukazała się moja książka o filmach o Jamesie Bondzie, redaktorki z wydawnictwa pytały o moje plany pisars-kie. Powiedziałem , że marzę o spisaniu opowieści o Lady Pank. Jestem ich fanem od zawsze, ale zastrzegłem, że nic z tego nie będzie, bo Borysewicz mi tego w życiu nie autoryzuje. Usłyszałem, "to niech pan pisze biografię nieautoryzowaną". I stało się. Książka powstała dla fanów Lady Pank, a nie dla zespołu.

Pisałeś bez ich zgody?
Miałem obawy, by im mówić, że taka książka powstaje, bo mogliby starać się przeszkadzać. Mało to komfortowe pisanie i zbieranie materiałów, trzeba się było nieźle namęczyć, działałem trochę jak partyzant. Na szczęście materiałów miałem mnóstwo, za co bardzo dziękuję fanom grupy. Rozmawiałem też z byłymi muzykami, współpracownikami, a nawet ich pierwszym menedżerem, Wojciechem Kwapiszem.

Tym, którego Andrzej Mogielnicki na pierwszym spotkaniu walnął w plecy...
...i zapytał "dlaczego nie oddajesz, przecież rockandrollowcy się napierdalają".

Nie boisz się, że Panki spalą Twoją książkę na koncercie?
Czarny PR to dobry PR. Na razie dzwonił menedżer i powiedział, że zespół jest niezadowolony i będzie reagował. No i dostałem już autografy Borysewicza i Panasewicza... na piśmie od ich pełnomocnika prawnego. Zobaczymy, co zrobią po lekturze.

"Lady Pank. Biografia nieautoryzowana", wydawnictwo Bukowy Las, listopad 2013, cena okładkowa 59,90 zł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska