Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzowie tracą na sporze w Teatrze Polskim. Mają dość

Błażej Organisty
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Fot. Tomasz Hołod / Polska Press
Trzech aktorów straciło pracę, dyrektor literacki zwolniony dyscyplinarnie, gwiazdy na wypowiedzeniach lub zwolnieniach lekarskich. Innymi słowy: zespół artystyczny w rozsypce. Nie ma komu wyjść na scenę, więc kolejne spektakle są odwoływane. Widzowie mają dość całowania klamki.

Odwoływanie spektakli w Teatrze Polskim zaczęło się już w końcówce grudnia. „Z przyczyn od teatru niezależnych” nie było dwóch wieczorów ze "Snem Nocy Letniej". Tego samego miesiąca pojawił się repertuar na styczeń, a w nim znalazły się klasyki Teatru Polskiego, takie jak "Śmierć i Dziewczyna", "Prezydentki", "Okno na parlament" czy "Kuszenie Cichej Weroniki" z uwielbianą przez widzów Ewą Skibińską w roli głównej. Widzowie nie zobaczyli lub w najbliższym czasie nie zobaczą żadnego z tych przedstawień. Teatr jest w pewnym stopniu sparaliżowany… chorobami aktorów.

„Ewa Skibińska i Adam Szczyszczaj przekazali dzisiaj informację, że mają zwolnienia lekarskie." - Taki komunikat pojawił się w mediach społecznościowych, gdy władze teatru anulowały "Kuszenie cichej Weroniki" zaplanowane na 7 i 8 stycznia.

Później na Zapolskiej zamknięto okno. Miłośnicy Teatru Polskiego, którzy wybierali się na "Okno na Parlament" 10 i 11 stycznia dostali maila następującej treści: „z przykrością informujemy, że z powodu choroby aktorów spektakl w reż. W. Pokory się nie odbędzie.” Nie było także "Prezydentek" 11 i 12 stycznia, bo to też sztuka z udziałem Ewy Skibińskiej, która wydaje się być nie do zastąpienia, a oprócz tego że jest chora, to pracuje na okresie wypowiedzenia. Również i fani "Podróży zimowych" musieli obejść się smakiem.

Wspomnienie "Śmierci i dziewczyny"

21 listopada 2015 – data bardzo ważna dla Teatru Polskiego i byłego dyrektora, Krzysztofa Mieszkowskiego. To był bowiem dzień premiery "Śmierci i dziewczyny" – spektaklu, który najpierw wywołał wielkie kontrowersje, a nawet protesty Krucjaty Różańcowej, a później przyciągnął na widownię tłumy. Pamiętamy: wszyscy chcieli zobaczyć, czy na deskach jest porno, czy go jednak nie ma. O sztuce było głośno w całym kraju. Aby kupić bilet, trzeba było czekać miesiącami. Kto chciał przekonać się od razu, musiał polować na dostawki. Też nie było łatwo.

Teraz to i dostawek nie będzie. Na gromko oklaskiwany spektakl Ewy Marciniak lepiej się w tym tygodniu się nie wybierać, bo można będzie jedynie pocałować klamkę. Sztuka "Śmierć i dziewczyna" za kadencji Cezarego Morawskiego została odwołana. Podobnie jak "Dzieci z Bullerbyn", dedykowane najmłodszym, zaplanowane od 18 do 20 stycznia.

Dla przykładu: scena im. Grzegorzewskiego, gdzie wystawiana jest Śmierć i dziewczyna, liczy około 700 miejsc. Średnia cena biletu normalnego na tę sztukę to 45 złotych. Odwołanie jednego spektaklu to zatem dla kasy teatru koszt utraconej korzyści w wysokości około 32 tysięcy złotych – przy założeniu pełnej sali i sprzedaży wyłącznie biletów normalnych.

I tylko widzów żal

Oficjalnie przyczyną odwoływania szlagierów afiszowych są choroby, ale jest tajemnicą poliszynela, że niektórzy aktorzy są skonfliktowani z dyrektorem Cezarym Morawskim, odkąd ten objął stanowisko we wrześniu ubiegłego roku. Zespół artystyczny chce odwołania przełożonego. Kilka razy interweniował w tej sprawie zarówno u Cezarego Przybylskiego, marszałka województwa, a w poprzednim tygodniu u Wandy Zwinogrodzkiej, wiceminister kultury, oraz u Rafała Dutkiewicza, prezydenta Wrocławia. Protesty, skargi, zażalenia i zaklejanie ust czarną taśmą po występach na razie na nic się zdały. Piotr Rudzki, wieloletni dyrektor działu literackiego oraz kandydat aktorów na dyrektora artystycznego, zapewnia, że zły stan zdrowia jego kolegów i koleżanek nie jest udawany: - Konflikt trwa od kilku miesięcy, ludzie są wykończeni psychicznie, nie dziwię się, że są na zwolnieniach lekarskich – twierdzi. - Poza tym mamy styczeń i zimę.

Czytaj więcej na następnej stronie

Choroba czy celowe działanie, widzowie mają tej sytuacji po dziurki w nosie. - Rozumiem, że aktorzy nie chcą pracować z Cezarym Morawskim, ale blokowanie przedstawień nie jest najlepszym rozwiązaniem, ponieważ tracimy na tym my, publiczność – żali się Franciszek Borg, który jest gościem Teatru Polskiego od 9 lat. - Są inne metody rozwiązywania konfliktów – kontynuuje. - Wybierałem się na "Śmierć i dziewczynę", ale już wiem, że tej sztuki nie zobaczę. Mam jeszcze bilety na "Mayday", które kupiłem w prezencie bożonarodzeniowym prawie całej rodzinie. Wszyscy się ucieszyli, ale czy będzie nam dane pośmiać się na komedii czy bardziej z komedii, która rozgrywa się w Teatrze Polskim?

Pracownicy instytucji niewiele mogą na to poradzić, a właściwie to bezradnie rozkładają ręce. – Co mamy robić, jak trafiają do nas kolejne zwolnienia chorobowe? - pyta Marek Perzyński, rzecznik teatru. - Na szczęście są jeszcze inni aktorzy, część spektakli przebiega normalnie, trwają próby do premier Mirandoliny Turriniego i Chorego z urojenia Moliera.

Będą kolejne zwolnienia, czy spektakle?

Cezary Morawski wyrzucił z Zapolskiej już 9 osób, w tym trójkę aktorów: Martę Ziębę, Annę Ilczuk oraz Andrzeja Kłaka. Pod koniec zeszłego tygodnia z pracą pożegnał się Piotr Rudzki. Zwolniony dyscyplinarnie były już szef literacki przypuszcza, że niepewne są losy Kasi Majewskiej i Niny Karniej (przebywa na urlopie) z jego działu oraz reżysera Łukasza Twarkowskiego, który obecnie jest na Litwie. Zagrożeni są także aktorzy Michał Opaliński i Adam Szczyszczaj.

- Ewa Skibińska jest na wypowiedzeniu, podobnie jak Małgorzata Gorol, grająca z Ewą w "Śmierci i dziewczynie" – przypomina Piotr Rudzki. - Zarówno ja, jak i część moich kolegów odebraliśmy zwolnienia dyscyplinarne, pomimo tego że jesteśmy chronieni poprzez członkostwo w Inicjatywie Pracowniczej. Pójdę z tym do sądu pracy, bo takimi posunięciami Morawski łamie ustawę o związkach zawodowych. W uzasadnieniach są praktycznie same kłamstwa i absurdy.

Za Cezarym Morawskim murem stoi inny związek działający w Teatrze Polskim, a mianowicie Solidarność, której członkowie 3 i 4 stycznia przeprowadzili referendum. Pytanie było proste: „Czy akceptujesz Cezarego Morawskiego na stanowisku dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu?” Pozytywnych odpowiedzi padło 95 procent, ale warto zwrócić uwagę, że przeciwni dyrektorowi aktorzy z Inicjatywy Pracowniczej nie wzięli udziału w głosowaniu.

Konflikt trwa w najlepsze, rozwiązań nie widać. Czy pomoże Rada Konsultacyjna, której skład Cezary Morawski przedstawił już marszałkowi? A może strajk? Grupa protestujących aktorów zaplanowała referendum w tej sprawie. Na razie teatr nie ma przychodów ze sprzedaży odwołanych spektakli (musi oddawać pieniądze za bilety), ale najbardziej cierpią chyba widzowie, tacy jak pan Franciszek, którzy w pierwszej połowie stycznia nie mogli zobaczyć ulubionych sztuk i którzy z niepewnością spoglądają w przyszłość.

Na szczęście dla nich, ukochany przez wielu, a dochodowy dla teatru "Mayday" nie wydaje się być zagrożony. Weekendowe przedstawienia przebiegły zgodnie z planem. Popularną komedię Wojciecha Pokory będzie można zobaczyć w tym miesiącu na Scenie Kameralnej jeszcze cztery razy, w ostatni weekend stycznia. Niektóre ze spektakli są już wyprzedane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska