Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Hair", czyli co hipis robi w korporacji

Marta Wróbel
W "Hair" na scenie pojawia się 37 aktorów. Towarzyszy im 10-osobowy zespół muzyczny
W "Hair" na scenie pojawia się 37 aktorów. Towarzyszy im 10-osobowy zespół muzyczny Michał Pawlik
Udana premiera słynnego musicalu w Teatrze Muzycznym Capitol.

Jeden hipis (Łukasz Wójcik jako Woof) rozkłada ręce niczym Jezus na krzyżu i śpiewa o sodomii, gejach i lesbijkach. Inny (Adrian Kąca - Claude Bukow-ski), niczym trybik w korporacyjnej machinie, zakłada garnitur, a potem... ląduje w trumnie na amerykańskiej fladze. Tłum hipisów, niczym we flash mobie, rozbiera się do naga jak na komendę i, pod wpływem niewidzialnych strzałów, upada na scenie.

Jeśli kogoś nie interesuje era flower-power, a o wojnie w Wietnamie wie tylko tyle, że była, w "Hair" znajdzie subtelne odniesienia do współczesnej rzeczywistości socjopolitycznej i sporą dawkę groteski. Największą siłą spektaklu są ponadczasowe kompozycje, fantastycznie wykonane przez zespół aktorów i wokalistów z "Aquarius" czy "Let the Sunshine In" na czele. A właściwie każda inna scena zbiorowa.

Trudna sztuka utrzymania uwagi widza na scenie i uniknięcia dłużyzn w ciągu trzech godzin trwania spektaklu prawie udała się Cezaremu Stud-niakowi i Konradowi Imieli (wymieniam obu dżentelmenów, mimo że w roli reżysera oficjalnie występuje ten drugi, który zastąpił Studniaka dosłownie na trzy tygodnie przed premierą). Prawie, bo kuleje nieco ciąg przyczynowo-skutkowy akcji, szczególnie w pierwszym akcie, w którym za dużo jest piosenek i układów choreograficznych (autorstwa Małgorzaty Fijałkowskiej-Studniak i Jacka Gębury), a za mało dialogów. Do tego stopnia, że widz ma w pewnym momencie trudności ze zrozumieniem, o co w tym szaleństwie chodzi. Tak być nie powinno, nawet jeśli twórcy wrocławskiej wersji "Hair" są przekonani, że każdy szanujący się teatroman widział musical w filmowej wersji Miloša Formana z 1979 r. Tym bardziej, że capitolowe "Hair" od musicalu Formana się różni. Ale po kolei.

Film czeskiego reżysera był głosem pokolenia młodych ludzi, pragnących uciec, dzięki muzyce, narkotykom i wolnej miłości, od atmosfery zimnej wojny, wypowiedzianym trochę mniej serio niż jego sceniczny pierwowzór. Muzyczny spektakl napisany przez Gerome'a Ragniego i Jamesa Rado z muzyką Galta MacDermota pierwszy raz wystawiono w nowojorskim Biltmore Theatre w 1968 r. Pierwszy polski "Hair" pokazał Wojciech Kościelniak 11 lat temu w Teatrze Muzycznym w Gdyni. W ówczesnej obsadzie znalazła się Agnieszka Bogdan (wtedy w roli Jeannie), która we Wrocławiu gra Sheilę na zmianę z Justyną Antoniak.

Wrocławski "Hair", w nowym tłumaczeniu Agnieszki i Konrada Imielów, w którym piosenki także słyszymy w rodzimym języku, to opowieść o grupie hipisów, którym przewodzi Berger (Bartosz Picher). Na pierwszy plan wysuwają się jednak dylematy Claude'a, rozchwianego między życiem w komunie a pójściem do wojska, między wiarą w hipisowskie ideały a służbą amerykańskiej fladze, którą w końcu wybiera, co kończy się dla niego tragicznie.

Wahania Claude'a dobrze widać podczas scen, kiedy ma halucynacje, z grą świateł i nagim tłumem w onirycznej rzeczywistości w tle. Wątek uczucia Sheili i Claude'a jest tu mniej istotny. Ważniejsza jest natomiast samotność narkomanki Jeannie (Monika Dawidziuk) czy historia o rasowych uprzedzeniach ciemnoskórego Huda (Mikołaj Woubishet) w "Murzynie Bambo".

Wrocławski "Hair", w przeciwieństwie do filmu Forma-na, nie jest tak naprawdę opowieścią o tamtych czasach, ale o czasach każdych, w których bohaterowie niczym everymani walczą z własnymi słabościami czy niechęcią do systemu. Dzięki dobremu aktorstwu, muzyce, scenografii Michała Hrisulidisa, która robi wrażenie (mimo że akcja "Hair" rozgrywa się właściwie w jednym miejscu: quasi-pracowni artystycznej), czy zabawnym momentom, jak pojawienie się Margaret Mead (Tomasz Leszczyński), która wygląda jak Glenn Close w filmowej wersji "Niebezpiecznych związków", "Hair" w Capitolu nie stał się nudną ramotą.
Gdyby tylko w pierwszym akcie było tyle dynamiki, ile w drugim, byłoby świetnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska