Nie od dziś wiadomo, że satanizm byłego kochanka Dody to mówiąc górnolotnie kreacja artystyczna, a przekładając to na język zrozumiały dla każdego - zwyczajna zgrywa. Jak widać, nie przeszkadza to grupie obywateli namiętnie walczyć z rzekomym wysłannikiem diabła, co jest o tyle łatwe, że tenże wysłannik nawet nie próbuje ich zaczepiać. Kiedy Nergal zmyje już sceniczny makijaż, nie jest w stanie wystraszyć nawet przedszkolaka.
Żeby było śmieszniej, stowarzyszenie propagujące ideę zamachu smoleńskiego walczy intensywnie z Nergalem, którego prezydent Władimir Putin wygnał parę miesięcy temu z Rosji. Wychodzi na to, że jeden pomiot szatański walczy z drugim i coś mi się zdaje, że tej zagadki nie jest w stanie wyjaśnić żaden ludzki umysł, nawet tak znakomity specjalista od pogmatwanych diabelskich spisków, jak Antoni Macierewicz. Ja w każdym razie czuję się zupełnie bezradny i jedyne, co mi przychodzi do głowy, to zaskakująca opinia Jarosława Kaczyńskiego, który przywołał kiedyś zapomniane słowa poety: "Inni szatani są tam czynni".
Natomiast ludziom z Krucjaty Różańcowej dałbym pod rozwagę taką sugestię, że być może dopatrują się szatańskiej roboty nie tam, gdzie powinni, bo - jak niedawno poinformowała włoska prasa - w służbowym komputerze arcybiskupa Józefa Wesołowskiego znaleziono ok. 100 tys. plików z pornografią dziecięcą, a sam były nuncjusz papieski czeka na proces w Watykanie.
Innego rodzaju nieporozumieniem wydaje mi się rezultat spotkania kardynała Henryka Gulbinowicza z politykami Platformy Obywatelskiej i ugrupowania prezydenta Wrocławia, którzy jak wiadomo wspólnie startują w listopadowych wyborach samorządowych. Wicemarszałek Jerzy Michalak, człowiek prezydenta, tak sprytnie poprowadził rozmowę, że w pewnym momencie kardynał uległ prośbie i pobłogosławił kandydatów. Jeden z tych ostatnich błyskawicznie umieścił filmik z błogosławieństwem w internecie, co nie sposób ocenić jako wyraz religijnej skromności.
Nie sądzę, żeby kardynał był zachwycony takim obrotem sprawy, ale prawdziwy kłopot będzie, gdy któryś z pobłogosławionych kandydatów sromotnie przegra wybory. To by znaczyło bowiem, że błogosławieństwo tak wysokiego hierarchy nie jest, niestety, skuteczne.
I znów jestem w kropce. Ale zaraz, chwila, coś mi świta… Na początku XIII wieku toczyła się we Francji bezlitosna rozprawa z heretykami. Kiedy zapytano papieskiego legata Arnauda Amalrica, jak odróżnić heretyków od porządnych katolików wśród pojmanych obrońców miasta Beziers, poradził: "Zabijcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich".
Być może na podobnej zasadzie wrocławski kardynał udzielił błogosławieństwa przedstawionym mu kandydatom na samorządowców, będąc przekonanym, że wielkiego błędu i tak nie popełni, bo udzielone w ten sposób poparcie zweryfikuje jeszcze Najwyższa Instancja.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?