Krzysztof Hurkacz: Hubert ma apetyt na medal w Paryżu, nie tylko w mikście

Zacznę od gratulacji. Przywykliście państwo, że trzeba chodzić na tego typu wydarzenia i błyszczeć w blasku fleszy za syna?

No powiem szczerze, że nie jestem w tej roli pierwszy raz, nawet u Państwa, na gali „Gazety Wrocławskiej” już bywaliśmy. Jest to dodatkowy obowiązek, ale bądźmy szczerzy - dość przyjemny. Może nie czujemy się przesadnie komfortowo przed kamerami czy będąc pod gradem pytań dziennikarzy, ale miło jest opowiadać o sukcesach syna.

Hubert został sportowcem roku 2023 na Dolnym Śląsku. O jego sukcesach napisano już wszystko, ale jaki to był dla Pana rok

Wyjątkowy pod wieloma względami. Rok pełen emocji i turniejów, które bardzo cieszyły, ale też niosły ze sobą duży ładunek emocjonalny. Do tego świetna końcówka roku, ten moment kiedy Hubert był o krok od ATP Finals czy super turniej w Szanghaju.

Początek nowego sezonu też jest obiecujący, a wiemy, że mamy rok olimpijski. Czy w rozmowach z Hubertem pojawia się już temat igrzysk w Paryżu?

Syn jest już na tyle doświadczony, że pomimo pojawiającej się presji potrafi ją rozładowywać. Na każdy turniej jedzie po to, żeby go wygrać i po to samo pojedzie na igrzyska. Zawody będą rozgrywane na kortach Rolanda Garrosa i choć on być może preferuje inne nawierzchnie, to jednak wychował się na mączce, dlatego wierzymy w niego. Są apetyty na miksta, bo dobrze mu się gra z Igą Świątek, ale proszę pamiętać, że żadne z nich nie jest typowym deblistą. Niemniej trzymamy kciuki zarówno za występ w mikście, jak i w singlu, gdzie też może być ciekawie.

Często Hubert w ogóle bywa we Wrocławiu?

Bywa, ma tu zajęcia na kortach twardych i robi treningi ogólnorozwojowe. Czasami jest we Wrocławiu przelotem i zatrzymuje się tylko na kilka godzin, ale to nie jest tak, że już w ogóle go tu nie mamy.