Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykówka. Po zakończeniu kariery nie chcę się martwić, co dalej robić

Rafał Bajko
Norbert Kulon jest wychowankiem Śląska Wrocław. Podobnie jak jego brat Maksym jest jednym z ulubieńców miejscowej publiki
Norbert Kulon jest wychowankiem Śląska Wrocław. Podobnie jak jego brat Maksym jest jednym z ulubieńców miejscowej publiki Paweł Relikowski
Rozmowa z Norbertem Kulonem, zawodnikiem Śląska Wrocław, m.in. o słabych wynikach zespołu, wypożyczeniach do innych klubów czy edukacji.

Śląsk nie ma ostatnio zbyt dobrej passy. Cztery porażki z rzędu, w tym dwie pucharowe odniesione w naprawdę kiepskim stylu. Nie takiego początku sezonu chyba oczekiwaliście.
Z pewnością nie jest to wymarzony początek w naszym wykonaniu. Nie gramy tak jak chcemy i tak jak potrafimy. Każdy musi uderzyć się w pierś i zrobić wszystko, aby naszą sytuację poprawić.

Słabsza dyspozycja amerykańskich rozgrywających otworzyła furtkę dla Pana. Wreszcie otrzymuje Pan więcej minut. Trener Mihailo Uvalin stwierdził nawet po jednym z meczów, że gdyby wszyscy grali z takim zaangażowaniem, jak Pan, to wyniki też by inaczej wyglądały.
Miło jest usłyszeć takie słowa z ust własnego trenera. To jednak moja robota, od tego tutaj jestem. Każdy musi patrzeć na siebie i starać się poprawić swoje mankamenty.

Długo Pan czekał na swoją szansę w ekstraklasowym Śląsku. W poprzednich latach klub wypożyczał Pana do I-ligowych zespołów.
Zawsze zależało mi na tym, aby grać w Śląsku. To, że mnie wypożyczano, na pewno nie było miłe. Wiem jednak, że występy w I lidze miały mi pomóc w nabraniu doświadczenia. Bardzo się cieszę z tej szansy i staram się ją wykorzystać. Występy na parkietach niższej ligi to całkiem inna bajka, dlatego trzeba umieć się przestawić.

Obserwując Pana grę, nie da się nie zauważyć niesamowitych predyspozycji do walki w obronie. Rywale chyba nie lubią grać z Panem jeden na jeden?
Myślę, że tak (śmiech). Rzeczywiście, uchodzę za dość zadziornego obrońcę. Trzeba jednak pamiętać, że dobra defensywa leży w sferze wolicjonalnej. Nie musisz mieć do tego wielkiego ta-lentu, wystarczą chęci i charakter.

Przed wami niedzielny pojedynek ze Startem Lublin (godz. 18, hala Orbita). Jeżeli macie się w końcu przełamać, to chyba lepszej okazji już nie będzie...
Zdecydowanie tak. Musimy wreszcie zagrać w dobrym stylu i przede wszystkim wygrać. Po czterech porażkach z rzędu nikt nie ma prawa chodzić z podniesioną głową, bo nie ma zresztą żadnych powodów do radości. Oczywiście nie wolno nam zlekceważyć Startu, bo to zespół prowadzony przez naprawdę bardzo dobrego trenera, notabene świetnie znanego we Wrocławiu (Paweł Turkiewicz pracował w przeszłości zarówno w Śląsku, jak i WKK - przyp. RB).

Odejdźmy na moment od koszykówki. Słyszałem, że jest Pan studentem Uniwersytetu Ekonomicznego. Jak idzie nauka?
W momencie gdy Pan zadzwonił, właśnie czekam na zajęcia (rozmowę przeprowadzono w piątek - przyp. RB). Proszę to uwzględnić w swoim tekście (śmiech).

Na jaki kierunek się Pan zdecydował?
Studiuję zarządzanie. Dwa lata nie było mnie we Wrocławiu, dlatego nie mogłem kontynuować nauki. Nie ukrywam, że po zakończeniu kariery nie chcę się zastanawiać, co dalej robić. Życie nie kończy się na koszykówce, a na emeryturę pracować przecież trzeba (śmiech). To takie moje zabezpieczenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska