Lepsze otwarcie sobotniego starcia mieli zdecydowanie zielonogórzanie. Ekipa Saso Filipovskiego prowadziła w pierwszej kwarcie już nawet 20:7 i wydawało się, że dzięki takiemu początkowi, to właśnie Stelmet będzie nadawał ton tego starcia. Gospodarze szybko jednak odpowiedzieli na zapędy wicemistrzów Polski i po serii punktowej 11:0 zmniejszyli straty do zaledwie trzech oczek.
Druga odsłona była odzwierciedleniem dobrej gry zgorzelczan z końcówki poprzedniej kwarty. Podopieczni Miodraga Rajkovicia szybko wyszli na prowadzenie, które w pewnym momencie urosło już nawet do dziewięciu oczek. Do szatni oba zespoły schodziły jednak przy wyniku 44:39 dla PGE Turowa.
Drugie 20 minut przyniosło kibicom wielkie emocje oraz mnóstwo dobrej koszykówki. Prym w indywidualnych popisach wiedli przede wszystkim Chris Wright (PGE Turów) i Russel Robinson (Stelmet). Dzięki temu drugiemu, zielonogórzanie doprowadzili w czwartej kwarcie do remisu, a gdy za trzy trafił jeszcze Zamojski, goście wyszli nawet na prowadzenie. Więcej zimnej krwi i co tu dużo mówić szczęścia mieli jednak tego dnia zgorzelczanie. To właśnie oni rozstrzygnęli losy spotkania w końcówce, zapewniając sobie prowadzenie przed dwoma kolejnymi starciami w Winnym Grodzie.
Wszystko mógł jeszcze zmienić Aaron Cel, który składając się do desperackiego rzutu z dystansu wypuścił piłkę z rąk. Z boku wyglądało to dość zabawnie, choć samemu zawodnikowi zapewne do śmiechu nie było.
Mimo zwycięstwa nastroje w obozie mistrzów Polski słusznie tonował trener Miodrag Rajković: - Nie dokonaliśmy niczego niezwykłego - tylko wybroniliśmy nasz parkiet. Przed nami ciągle wiele meczów. Nadal nikt nie ma żadnej specjalnej przewagi. W dwóch kolejnych spotkaniach będzie bardzo ciężko. Dla mnie najważniejsza jest regeneracja zawodników, przygotowanie ich do jeszcze bardziej wytrwałego biegania po parkiecie i do jeszcze cięższej walki - powiedział.
- Nasza ławka słabo reagowała na wydarzenia na parkiecie. Widać to po punktach zmienników. 48 do 20, tu była różnica. W drugiej połowie zagraliśmy lepiej w obronie. W ostatniej kwarcie mieliśmy kilka okazji na wygranie meczu. Zabrakło nam jednak szczęścia, ale z drugiej strony myślę, że Turów triumfował zasłużenie - podsumował szkoleniowiec Stelmetu Saso Filipovski.
Dwa spotkania w Zielonej Górze odbędą się we wtorek (godz. 20, Polsat Sport News) i czwartek (godz. 17.30, Polsat Sport Extra). Ewentualne triumfy zgorzelczan zakończą serię i zapewnią temu zespołowi drugie z rzędu mistrzostwo Polski. Możliwe? Jak najbardziej, szczególnie, że podopieczni Rajkovicia wydają się zespołem z szerszą i bardziej wartościową kadrą.
Nie wolno jednak zapominać, że Stelmet w tym sezonie nie przegrał na swoim parkiecie ani razu. - Na pewno postaramy się przełamać tę serię zielonogórzan. Dużo pracy przed nami, dlatego musimy pozostać skoncentrowani, bo do pełni szczęścia brakuje jeszcze dwóch kroków - stwierdził Michał Chyliński, gracz PGE Turowa.
FINAŁ FAZY PLAY-OFF (do czterech zwycięstw). II MECZ
PGE Turów Zgorzelec - Stelmet Zielona Góra 75:73 (20:23, 24:16, 16:13, 15:21)
PGE Turów: Chyliński 11, Dylewicz 9 (1x3), Jaramaz 5 (1), Taylor 2, Natiażko - Collins 20 (3), Wright 13 (1), Kulig 10 (2), Moldoveanu 5 (1), Czyż.
Stelmet: Zamojski 22 (3x3), Koszarek 12, Cel 8 (2), Hosley 6, Lalić 5 - Hrycaniuk 9, Robinson 8 (2), Chanas 3 (1), Troutman.
Stan rywalizacji: 2:0 dla PGE Turowa. Następne mecze: Wtorek, g. 20, Polsat Sport News i czwartek, g. 17.30, Polsat Sport Extra - mecze w Zielonej Górze. Ew. piąty mecz - 7 czerwca w Zgorzelcu, szósty mecz - 9 czerwca w Zielonej Górze oraz siódmy mecz - 11 czerwca w Zgorzelcu.
O brązowy medal (do dwóch zwycięstw): Rosa Radom - Energa Czarni Słupsk 75:77 (30:14, 16:33, 20:15, 9:15). Stan rywalizacji: 1:1. Następny mecz: Środa (godz. 18.15) w Słupsku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?