Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykówka. Miłośnik dobrych samochodów i zegarków

Rafał Bajko
Robert Tomaszek słynie z wielkiego serca do walki oraz silnego charakteru. Środkowy jest zadowolony z przenosin do Śląska Wrocław
Robert Tomaszek słynie z wielkiego serca do walki oraz silnego charakteru. Środkowy jest zadowolony z przenosin do Śląska Wrocław Paweł Relikowski
Rozmowa z Robertem Tomaszkiem, koszykarzem Śląska Wrocław, o początkach kariery w Niemczech, włamaniu do jego mieszkania i zamiłowaniu do aut.

Pańskie zainteresowanie koszykówką to zasługa rodziny czy wyłącznie osobisty wybór?

Jedno i drugie. Mam dwóch starszych braci, z którymi za młodu grałem w koszykówkę. Najstarszy z nas uczył mnie twardej rywalizacji, dzięki czemu wyrobiłem sobie charakter i serce do gry.

Początki Pana kariery miały miejsce w Niemczech. Kiedy dokładnie wyjechał Pan za naszą zachodnią granicę?

Miałem wtedy pięć i pół roku. Rodzice postanowili w pewnym momencie całkowicie zmienić swoje życie i wyjechać z Bydgoszczy do Niemiec. Decyzja była podyktowana przede wszystkim realiami, jakie panowały wówczas w naszym kraju (rok 1986 - przyp. RB).

Gdy rozmawiamy o Pańskim pobycie w Niemczech muszę zapytać o pewną ciekawą historię, która krążyła w tamtejszej prasie na Pana temat. Podobno spłoszył Pan złodzieja we własnym mieszkaniu?

Całą sprawę niepotrzebnie rozdmuchał "Bield-Zeitung". Nie muszę Panu tłumaczyć, że to tabloid, który lubi wyszukiwać tanie sensacje. Prawda jest taka, że odpoczywając w domu po ciężkim treningu w pewnym momencie zauważyłem otwierające się drzwi. Miałem akurat zasłonięte zasłony w mieszkaniu, przez co było dość ciemno. Sprawdziłem więc szybko czy ktoś jest w mieszkaniu, ale nikogo nie złapałem za rękę. Zgłosiłem mimo wszystko sprawę na policję, a ta po jakimś czasie potwierdziła, że ktoś próbował się włamać. Włamywacz podważył zamek kartą kredytową, ale zorientował się, że mieszkanie nie jest puste i uciekł. Niemiecka prasa napisała z kolei, że ja z tym złodziejem rozmawiałem i on na mój widok sobie odpuścił, co było totalną bzdurą. Temat jednak się sprzedał.

Wracając do sportu jak mógłby Pan porównać poziom tamtejszej ligi z Tauron Basket Ligą?

Z pewnością poziom polskiej ligi się wyrównał. Jak to wygląda w odniesieniu do rozgrywek w Niemczech? W niedawnym spotkaniu Euroligi PGE Turów Zgorzelec ograł mistrza tego kraju Bayern Monachium (89:78 - przyp. RB), co potwierdza, że polskie rozgrywki są coraz mocniejsze.

A czym poza koszykówką interesuje się Robert Tomaszek?

Głównie staram się spędzać wolny czas ze swoją kobietą. Lubimy sobie raz na jakiś czas pojechać na jakąś wycieczkę.

Słyszałem, że jest Pan pasjonatem dobrych samochodów?

To prawda, podobnie jak zegarków.

Można w takim razie zapytać czym aktualnie Pan jeździ?

Teraz poruszam się audi A7.

Przed tym sezonem przeniósł się Pan do Wrocławia. Jak podoba się miasto i klub?

Miasto jest cudowne. Jest wiele urokliwych miejsc do zwiedzania, także nie da się tutaj nudzić. W dodatku wszędzie jest blisko, można się wybrać przykładowo do Poznania. Prawdę mówiąc miałem już kiedyś okazję poznać Wrocław. Mój były agent Mateusz Jodłowski pochodził właśnie ze stolicy Dolnego Śląska, więc gdy go odwiedzałem, nadarzała się okazja do poznawania uroków tego miasta. Nie wykluczam zresztą, że po zakończeniu kariery zostaniemy tu z kobietą na stałe. Jeśli chodzi o Śląsk, to nie mogę na nic narzekać. Mamy tu wszystko, czego potrzebujemy, a nasz trener to konkretny facet, który potrafi do nas dotrzeć i zmobilizować do dobrej gry.

Pełni Pan w zespole rolę zadaniowca. Odpowiada Panu taka sytuacja?

Jak najbardziej. Nikt w naszym zespole nie przejawia podejścia, że musi grać minimum kilkadziesiąt minut i zdobyć 30 punktów. Ufamy trenerowi i wiemy, że jedziemy na jednym wózku. Tylko takie podejście może zaprowadzić do sukcesu.

Przed sezonem panowała opinia, że Pan, Radosław Hyży oraz Jakub Dłoniak stworzycie najbardziej charakterne trio w lidze. Na treningach zdarzają się jakieś ostre starcia?

Szczerze powiem, że nigdy wcześniej nie miałem okazji poznać Radosława. Okazało się jednak, że to bardzo dobry człowiek i kto wie, być może po zakończeniu kariery zostaniemy dobrymi kumplami. On, podobnie jak ja, oddaje całe swoje serce na parkiecie.

Podobnie jak Pan, Hyży występował w Czechach.

Tak, i to w tym samym klubie, w którym grałem, czyli BK Prostejov. Niestety minęliśmy się, gdyż on pojawił się tam w 2009 roku, kiedy ja wróciłem do Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska