Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kopalnie stoją, górnicy węgla nie fedrują, ale im płacą i to ma sens

Janusz Michalczyk
archiwum polskapress
Od wtorku, 9 czerwca, górnicy z kilkunastu kopalń na Śląsku mają niespodziewany trzytygodniowy urlop z powodu zagrożenia koronawirusem. Informacja ta sama w sobie nie jest może wstrząsająca, ale ciekawe dla mnie są dwa szczegóły.

Po pierwsze - przez ten okres będą otrzymywać tzw. postojowe w wysokości stu procent swoich zarobków, podczas gdy zmuszone do takiego rozwiązania inne firmy płacą znacznie mniej, często tylko połowę. Po drugie - tak się składa, że ten dodatkowy urlop skończy się górnikom tuż po pierwszej turze wyborów prezydenckich. Moim zdaniem obie te okoliczności jasno wskazują, że rząd jak ognia boi się nagłego pogorszenia nastrojów na Śląsku.

Nie jest moim zamiarem, oczywiście, przyłączanie się do haniebnej nagonki na mieszkańców Śląska z powodu epidemii. Nowe ogniska zakażeń mogą się pojawić znienacka w każdym miejscu kraju, o czym najlepiej świadczą ostatnie doniesienia z województwa łódzkiego. Warto też w tym miejscu przypomnieć, że Dolny Śląsk jest trzecim w Polsce regionem po Mazowszu i Śląsku z największą liczbą chorych. Jeśli wspominam o Śląsku to tylko dlatego, że jak na dłoni widać, że władza nie wszystkich traktuje jednakowo. Najbardziej liczy się z tymi grupami, które są w stanie zrobić potężną zadymę pod rządowymi gmachami w stolicy.

Jest też aspekt ekonomiczny wstrzymania pracy kopalń, ale wbrew pozorom decyzja władz wcale nie przyniesie katastrofy. Od dawna wiadomo, że wydobywamy za dużo węgla, zalega on potem tysiącami ton na hałdach, zaś w papierach wszystko się jako tako bilansuje jedynie dlatego, że kupuje go z polecenia premiera państwowa Agencja Rezerw Materiałowych (ta sama, która w przeddzień wybuchu epidemii wyprzedawała za grosze ze swoich magazynów maseczki), a poza tym część kopalń musiały wziąć na swoje utrzymanie elektrownie, co sprawia, że prąd w Polsce należy do najdroższych w Europie.

Ludzie się bulwersują, gdy media donoszą, że elektrownie kupują węgiel z Rosji albo z dalekiej Kolumbii zamiast polskiego, ale brutalna prawda jest taka, że nasz jest nie tylko dużo droższy, ale też znacznie gorszej jakości. Wyobraźcie sobie, że zamiast benzyny do baków swoich aut wlalibyście olej napędowy - daleko byście nie ujechali. Lecz nie tylko o wymogi techniczne chodzi. Jakiego byśmy księgowego nie zatrudnili, rachunek zawsze będzie niekorzystny. Może zabrzmi to paradoksalnie, ale im mniej węgla wydobywamy, tym mniejsze straty ponosi cała gospodarka i na końcu mniej po kieszeni dostają podatnicy. Patrząc na problem z tej strony - wszystkim by się opłacało, gdyby na przykład połowa górników siedziała w domach na nieustającej kwarantannie. Pozostaje rzecz jasna pytanie, jakim sposobem mieliby tę sytuację zaakceptować mieszkańcy innych regionów.

Ktoś mógłby powiedzieć, że sprawa nie jest wcale prosta, bo przecież nie tak dawno niemiecki rząd zgodził się na uruchomienie nowej kopalni, czym wprawił w zdumienie tamtejszych naukowców i ekologów, bo oficjalnie stawia na „zieloną” energię i walczy z ociepleniem klimatu. Zgadza się. A czy ja napisałem, że tylko w Polsce władza kalkuluje, co jej się w danym momencie opłaci?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska