Pasażerowie poczekają na tramwaj wśród drzew i kwiatów, ale woleliby nowe wiaty i porządek

We Wrocławiu działają 1753 przystanki. Tramwaje zatrzymują się na 351 z nich. Pięć z nich w przyszłym roku porośnie zieleń. Tym samym Wrocław pójdzie drogą Londynu, Nowego Jorku i Eindhoven w Holandii, gdzie takie rozwiązanie stosowane jest już od kilku lat. Tej wiosny cztery przystanki zazieleniły się także w Krakowie.

Zazielenienie przystanków będzie efektem realizacji zwycięskiego projektu Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego. Choć fundacja Napraw Sobie Miasto, która zgłosiła projekt, proponowała przystanki: Dworzec Główny, Arkady (Capitol), pl. Bema, Galeria Dominikańska i pl. Strzegomski, to miasto zamierza zazielenić pięć innych. Są to: Świdnicka, Rynek wzdłuż ul. Kazimierza Wielkiego, a także pl. Teatralny, Widok i plac Jana Pawła II. W ten sposób powstanie zielony pas aż do tego placu. Miasto na nasadzenia wyda ponad 300 tys. zł.

Jak będą wyglądały zielone przystanki, rozstrzygnie się po konsultacjach społecznych.

- Możemy jednak powiedzieć, że będą to elementy dostawiane do istniejących wiat - np. pergole. Mogą to być również donice z roślinami pnącymi i drzewami lub też donice połączone z siedziskami - wymienia Paweł Szot z biura prasowego magistratu. Wszystkie warianty zostaną przedstawione na pierwszym spotkaniu konsultacyjnym, które odbędzie się w przyszły wtorek w Przejściu Świdnickim.

Co o pomyśle zazielenienia przystanków w centrum sądzą sami pasażerowie?

- To bardzo dobry pomysł. Przystanki wreszcie nie będą nudne i pełne jedynie betonu. Poza tym przyda się trochę cienia, szczególnie podczas upałów, bo w tej chwili w ciasnych wiatach praktycznie nie ma miejsca, aby schronić się przed słońcem - mówi Dariusz Gwiazdowski, którego spotkaliśmy na przystanku „Świdnicka”.

Ale jak się jednak okazuje, brak zieleni nie jest najważniejszym „przystankowym” problemem wrocławian. Mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy, narzekają zwłaszcza na złą budowę wiat, które zimą nie chronią przed wiatrem i na brak porządku (palacze palą gdzie chcą). Nie brakuje też przystanków niebezpiecznych.

- Bardziej zajęłabym się wymianą wiat przystankowy. Są niepraktycznie. Otwarte przestrzenie - jak choćby na przystanku „Świdnicka” powodują, że w ogóle nie chronią przed wiatrem, a zimą przed chłodem. Szklane dachy z kolei nie dają cienia. Nieprzyjemnie czeka się na tramwaj - zaznacza pani Beata.

Zdaniem Dariusza Gwiazdowskiego, pasażera MPK, przydałoby się także większe zadbanie o porządek.
- Nawet o poranku spora część przystanków jest nieposprzątana. Zwłaszcza te z dala od centrum np. na Krzykach - zauważa.

Jak informuje Grzegorz Rejter z Eko-Systemu dbającego o porządek w mieście, przystanki sprzątane są codziennie.
- Zwłaszcza w centrum i okolicach dworca - jeśli zachodzi taka potrzeba nawet częściej. Poza tym interwencyjnie reagujemy także na zgłoszenia od mieszkańców - tłumaczy Rejter. Jak dodaje, to jednak zaledwie dwie, trzy interwencje w miesiącu.

Przystanki niszczą także wandale i kierowcy, a to kosztuje. W ubiegłym roku Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta na czyszczenie z graffiti 3 tysięcy gablot i słupków z rozkładami jazdy wydał 52 tys. zł, a na wstawienie ponad 1200 wybitych szyb w przystankach i gablotach 200 tys. zł.

Na niektórych przystankach bardziej palącym problemem jest samo wejście do tramwaju. Tak jest m.in. na ul. Traugutta, czy przystanku Arkady (Capitol), gdzie aby wsiąść do tramwaju z poziomu jezdni trzeba się mocno nawspinać. Dla osób starszych, o kulach i matek z dziecięcymi wózkami - zadanie karkołomne.

Do jesieni sytuacja poprawi się jedynie przy pl. Zgody, gdzie miasto zbuduje przystanek wiedeński - jezdnia zostanie podniesiona do wysokości chodnika.

Nowe przystanki powstaną także wzdłuż budowanej trasy tramwajowej na ul. Hubskiej. Autobusy zatrzymają się również na nowym przystanku na pl. Strzegomskim i pętli Polanowice, a także ul. Dolnobrzeskiej i Dworskiej. Nowe wiaty pojawią się z kolei przy ul. Trzebnickiej, Złotnickiej i Kochanowskiego.

Czekając na tramwaj często jesteśmy świadkami sytuacji, gdy ktoś pali na przystanku i to mimo widocznych naklejek „zakaz palenia”. Puszczanie dymka może nas słono kosztować, bo mandat za takie wykroczenie wynosi do 500 zł. Problemem jest jednak wykładnia każdego z samorządów, co jest przystankiem, a co nim nie jest. Jak tłumaczą strażnicy miejscy, nie ma problemu z interpretacją przepisów, jeśli ktoś pali na wyspie przystankowej lub pod wiatą przystankową. Wtedy wystawiają mandat. Jeśli jednak wiaty ani wyspy nie ma, można teoretycznie palić. Nie ma bowiem przepisów określających, ile metrów od słupka znajduje się przystanek.

We Wrocławiu nie brakuje także niebezpiecznych przystanków. Pasażerowie najbardziej zagrożeni czują się na przystanku „Dubois” na ul. Drobnera, z którego tramwaje odjeżdżają w kierunku mostu Uniwersyteckiego. Wysepka ma niespełna półtora metra szerokości. Tymczasem przepisy mówią z kolei, że wysepka przystankowa, jeśli dojście na nią znajduje się na poziomie jezdni, powinna mieć co najmniej 3,5 metra szerokości. Absolutne minimum to dwa metry. Jak się dowiedzieliśmy w magistracie, barierki nie rozwiążą sprawy, bo zabrałyby część miejsca. Ciasno jest także na przystanku „Weigla” na ul. Ślężnej oraz przy pl. Orląt Lwowskich. Niebezpiecznie jest na przystanku „Rynek”, „Galeria Dominikańska” i „Plac Wróblewskiego”. To przystanki podwójne a do tego zatłoczone. Pasażerowie chcąc tam przebić się do tramwaju, a nie mając miejsca na peronie często wbiegają na torowisko. Wtedy o tragedię nietrudno.