Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kominiarz potrzebny do szczęścia

Ryszard Mazur
Nie wiem, o co chodzi w sprawie reaktywacji koszykarskiego Śląska Wrocław
Nie wiem, o co chodzi w sprawie reaktywacji koszykarskiego Śląska Wrocław Mikołaj Nowacki
Z Ryszardem Mazurem, mistrzem kominiarskim ze Spółdzielni Usług Kominiarskich "Florian" we Wrocławiu, rozmawia Magdalena Kozioł

Spółdzielnia powstała 60 lat temu. Dzisiaj kominiarze są jeszcze komuś potrzebni?
Oczywiście, że tak. Tym bardziej, że jest powrót do ogrzewania tradycyjnego. To często wielka zmora przez złe użytkowania komina. Jesteśmy potrzebni właśnie po to, żeby wejść na dach, a potem poinformować właściciela o niebezpieczeństwie. O tym, że musi się liczyć z pożarem budynku i z ogromnymi stratami. Działamy prewencyjnie i tak "na dzień dobry" informujemy o zagrożeniu. Przeglądy kominów i instalacji są konieczne, bo chronią one mieszkańców przed wydobywaniem się tlenku węgla, który jest zabójczy.

Aby zostać kominiarzem, trzeba mieć jakieś specjalne predyspozycje?
To zawód rodzinny. Wchodzi się do niego z dziada pradziada, z ojca na syna. Ale mój syn, który studiuje budownictwo, kominiarzem chyba nie będzie, choć tego mu życzę. W naszym zawodzie człowiek musi się ciągle uczyć, a potem sprzedać swoją wiedzę innym.

Pan ma za sobą jakiś kurs alpinistyczny? Chodzenie po dachach nie jest chyba takie proste, zwłaszcza kiedy trzeba wspinać się na nie zimą.
To fakt, że zwykli ludzie kominów czyścić nie będą. Wchodzenie na dachy wiąże się z ryzykiem. Ja sam spadałem z nich trzy razy, ale na szczęście nic mi się nie stało. Wybroniłem się, choć alpinistą nie jestem.

Kominiarze i ich praca przez te kilkadziesiąt lat chyba niewiele się zmienili. Dalej nosicie czarne ubranie, charakterystyczne szczotki...
... I drabiny, które wozimy w samochodach i na rowerach. Dwa kółka, zwłaszcza w okolicach wrocławskiego Rynku, to najlepszy i najszybszy środek lokomocji. A drabina... Cóż, na wielu dachach po prostu nie ma tego sprzętu, a jest nam niezbędny. Jak widać, te niby-relikty naszego zawodu są żywe i wciąż obecne we współczesnym świecie. Trzymamy się, choć wiele innych starych zawodów już wyginęło.

Kominiarze mają wiele atutów, ale jeden podstawowy - przynoszą szczęście. Skąd się taki mit wziął w narodzie?
A stąd, że przychodzimy i ostrzegamy o możliwości pożaru, i w taki sposób ratujemy ludzi.
I stąd ta sympatia i łapanie się za guziki, kiedy się widzi kominiarza? Skąd się to w ogóle wzięło?
Jeden z kominiarzy, który miał mundur z trzynastoma złotymi guzikami, czyścił komin u bardzo biednej kobiety. Podczas pracy guzik mu się oderwał. Kobieta go potem znalazła, sprzedała i miała za co żyć.

A czy trzeba mieć szczęście, żeby w stolicy Dolnego Śląska spotkać na ulicy kominiarza? Ilu ich jest?
W naszej spółdzielni pracuje stu pięćdziesięciu kominiarzy.

MAG

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska