Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolej miejska? Odgrzewany kotlet

Marcin Kaźmierczak
Dworzec Świebodzki ułatwiał kiedyś dojazd do pracy i szkół mieszkańcom podwrocławskich miejscowości
Dworzec Świebodzki ułatwiał kiedyś dojazd do pracy i szkół mieszkańcom podwrocławskich miejscowości Fot. Tomasz Ho£Od / Polskapresse
Zygmunt Sobolewski, były kolejarz i zawiadowca stacji Wrocław Świebodzki uważa, że kolej aglomeracyjna mogła powstać już w latach siedemdziesiątych.

Trwa nasza akcja: „Oddajcie nam Świebodzki!”. Nie wierzymy, że Dworzec Świebodzki nie jest potrzebny do rozwoju kolei i aglomeracyjnej, i regionalnej. Uważamy, że właśnie tu mogliby dojeżdżać pociągami wrocławianie z dalekich osiedli i mieszkańcy podmiejskich miejscowości. I wszyscy stąd wyruszać w inne rejony Wrocławia.

Czym zajmował się pan na Dworcu Świebodzkim?

W latach siedemdziesiątych byłem zawiadowcą odcinka i dbałem o urządzenia sterowania ruchem, a był on spory. W 1990 roku, tuż przed wstrzymaniem ruchu, na Świebodzki wjeżdżało i odjeżdżało 10 par pociągów. Można było dojechać zwłaszcza na zachód do Żagania, Lubska, Bogatyni, Węglińca, Legnicy, Jeleniej Góry, czy Głogowa. Na bocznice stacji wjeżdżało także mnóstwo składów towarowych. W apogeum pod koniec II wojny światowej było to 15 par pociągów.

Świebodzki jest potrzebny?
Oczywiście. Mało tego, on cały czas był potrzebny. Zamknięcie stacji dla ruchu pociągów było totalną głupotą. Dworzec pozwalał odciążyć układ komunikacyjny miasta. Służyły przede wszystkim ludziom spod Wrocławia, którzy dojeżdżali do szkół i pracy.

Czyli dla kolei aglomeracyjnej Świebodzki byłby idealny?

Tak, bardzo odciążyłby Dworzec Główny. Kolej aglomeracyjna w ogóle jest potrzebna. Likwidacja linii choćby dochodzących do Wrocławia od południa sprawiła, że dzień w dzień tysiące samochodów wjeżdża do miasta. Wystarczy wybrać się na Węzeł Bielański i zobaczyć sznur aut. Pomysł z miejskimi pociągami to jednak odgrzewany kotlet. Gdy na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych pracowałem w Dyrekcji Okręgowej PKP na Joannitów, powstawały plany uruchomienia pociągów miejskich. Dla przykładu, pociąg z Wrocławia Głównego miał jechać na Popowice, dalej na Różankę, Sołtysowice i dalej przez Wojnów, Jelcz-Miłoszyce i z powrotem przez Siechnice i Brochów na Dworzec Główny. Aż prosiło się taką kolejową obwodnicę utrzymać. Dobrze, że znalazły się w końcu pieniądze na ten remont.

Dlaczego więc kolej dopiero podnosi się z kolan i wracamy do tego pomysłu?

Zmiany systemowe były potrzebne, ale na kolei wyrządziły dużo złego. Na samym początku powstała broszurka „Jaka kolej? Czy i jak ją restrukturyzować?”. Znalazło się tam zdanie o tym, że przewozy pasażerskie generują straty, więc należy je wygaszać. Spolegliwi urzędnicy nie posiadający kolejowej wyobraźni zaczęli wprowadzać te wytyczne w życie. Połączenia były likwidowane, linie zamykane i teraz musimy do tego wszystkiego wracać. Zabrakło myślenia, że kolej to służba publiczna, a nie źródło łatwego zarobku. Nie ma takiego kraju, który nie dopłacałby do przewozów regionalnych.

W naszym województwie nie jest chyba aż tak źle. Mamy nawet dwóch przewoźników.

W Niemczech pociągi regionalne też opłacają samorządy, ale realizuje je kolej państwowa - Deutsche Bahn. U nas samorządowe spółki wprowadzają zamieszanie, przez które powstaje niezdrowa rywalizacja. Przed 1990 r. kolej była siermiężna, ale znakomicie zorganizowana na wzór niemiecki. Nawet podręczniki i instrukcje służbowe dla maszynistów były tłumaczone z niemieckich. Nie wstydźmy się czerpać wzorów od lepszych.

Jak kolejarze reagują na to rozdwojenie na naszych torach?

W Przewozach Regionalnych są zwolnienia, a przecież tych doświadczonych kolejarzy mogłyby przejąć Koleje Dolnośląskie, które kosztem Przewozów mają coraz więcej pracy. Niestety tak się nie dzieje.

Co czuje pan przechodząc teraz obok nieczynnego Świebodzkiego?

Smutek i żal. To co w tej chwili wyczynia się z Dworcem Świebodzkim woła o pomstę do nieba. Tylko przywrócenie pierwotnej funkcji może podnieść to miejsce z kolan. Nie będzie to jednak przeszkadzało, aby te wszystkie lokale, które mamy tam teraz pozostały. Tak Kolejkowo jak i filia Teatru Polskiego. Przecież przed zamknięciem stacji na Świebodzkim były zarówno kasy, poczekalnia jak i biura stacyjne, czy sale, gdzie szkoleni byli maszyniści. Miejsca jest naprawdę dużo.

A coniedzielne targowisko?

Nie twierdzę, żeby je od razu likwidować, bo skoro są chętni do robienia tam zakupów, a takie miejsca mają inne miasta, to dlaczego nie Wrocław? Ale jest tyle miejsca w mieście, że spokojnie targowisko można przenieść. Wszyscy szybko przyzwyczailiby się do nowego miejsca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska