Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolarstwo. Maciej Bodnar. Obniżył siedzenie, podwyższył loty (WYWIAD)

Wojciech Koerber
Z 28-letnim Maciejem Bodnarem, kolarskim mistrzem Polski w indywidualnej jeździe na czas, rozmawia Wojciech Koerber

Przed MP w Sobótce mówił Pan, że stoi w miejscu, tymczasem Michał Kwiatkowski idzie do przodu, w związku z czym trudno będzie obronić złoto. A jednak znów się udało wygrać czasówkę. Kurtuazja czy faktyczny był to stan umysłu?

Ja naprawdę niczego nie byłem pewien, bo ogólnie nie szły mi w tym roku czasówki. Przed rokiem rywalizowałem z Kwiatkiem na równi, nawet kilka sekund mu urywałem, ale ostatnio on bodaj ani razu nie wypadł z dziesiątki. Ja natomiast kończyłem dużo dużo niżej. Stąd obawy, choć ludzie faktycznie myśleli, że się maskuję. Ale to nie tak. Nie chcę zwalać na rower, lecz faktem jest, że nie mogłem się dopasować. Poprawiliśmy w końcu kierownicę oraz obniżyliśmy siedzenie aż o 3 cm. To dużo. I jakoś ten czasowy rower też zaczął ciągnąć.

A po co było majstrować po zeszłym roku?

Te zmiany wynikają z nowych przepisów UCI, do których trzeba się dopasować. Jeszcze niedawno we Francji wydawało się, że forma jest, nawet Kwiatek mówił, że jak tak będę „zapierniczał”, to nie dam mu wygrać MP. Ja też czułem, że noga jest, ale przyszło do czasówki i znów nie wyszło. Skonsultowałem się więc ze swoim przełożonym z grupy (Cannondale – WoK), a czułem, że siedzę wysoko, i po powrocie z Delfinatu dokonaliśmy wspomnianych zmian. Odbyło się to przy okazji konsultacji, jaką mieliśmy z myślą o zbliżającej się czasówce drużynowej w Tour de France. Od tego momentu jeździłem już tylko na rowerze czasowym, by organizm jak najlepiej zaadaptował się do nowej pozycji. A poza tym kondycja też musiała pójść w górę, bo przecież szykujemy się właśnie na TdF.

I wyszło jak w programie „rodzina na swoim”. Tzn. rodzina Bodnarów jest na swoim, czyli na pudle. W niedzielę starszy brat, Łukasz, był przecież trzeci w wyścigu ze startu wspólnego. Mnie jednak rzuciła się w oczy różnica między zwycięskim czasem Pana a brązowego medalisty. Niespełna 2 minuty to przepaść.

Łukasz rzeczywiście spisał się świetnie, bo sezon też ma różny, a ta przewaga? Zawodnicy z kolejnych miejsc mieli już ze cztery minuty straty i rzeczywiście jest to sporo. Ale nie ma się co dziwić, na krajowym podwórku inaczej pewnie te przygotowania wyglądają. Po prostu wychodzą lata mojego treningu na poziomie protourowym. Nie ma na to siły.

Nie startuje Pan już pod szyldem Liquigas, lecz Cannondale, a ten sponsor tytularny grupy ponoć bardziej dba o stronę marketingową. Prezentacja zespołu odbyła się w Los Angeles.
Nie da się ukryć, że tak jest. Liquigas to taki odpowiednik naszego Gaspolu, z którym zresztą kooperuje. Istnieje na rynku Italii, więc do tej pory głównym celem grupy było Giro, jeszcze z Nibalim. Canonndale natomiast produkuje rowery, zależy więc firmie, by trafiła do jak najszerszego odbiorcy. Stąd m.in. mamy w grupie kolarzy aż szesnastu narodowości, w tym Japończyka i Australijczyka. Chodzi o reklamę marki na całym świecie. Nawet rozmawialiśmy niedawno o polskiej firmie Oknoplast, która sponsoruje słynny Inter Mediolan, a od niedawna także koszykarski Virtus Bolonia. Nazywa się on teraz Oknoplast Bolonia.

O czym mało kibiców w Polsce wie.

Dokładnie. A myślę, że kolarstwo mogłoby dać większą reklamę i niesamowity rozgłos.

W Tour de France pojedzie Pan po raz drugi. W 2011 roku było miejsce 143., choć w Pana przypadku to nie indywidualny wynik jest wyznacznikiem sukcesu.

Tak czasem bywa, że kibic patrzy na miejsce i pyta, po co on tam w ogóle pojechał. Ja jednak robię swoje, a w tym roku ponownie nastawiamy się na zieloną koszulkę dla Petera Sagana. Trzeba go wspierać i nie przejmować się całą resztą. Mnie to w niczym nie pomoże, jeśli skończę etap na 70. miejscu i w generalce też będę 70. Nie pomoże to ani mojej karierze, ani moim pieniądzom. A jeśli chodzi o klasyfikację punktową, to Peter ma na zieloną koszulkę spore szanse. Wywalczyć koszulkę w grochy dla górala czy zieloną właśnie na Tour de France to jednak prestiż. Tym bardziej że trzeba będzie pokonać Marka Cavendisha, z którym na płaskim może mieć Peter sporo pro-blemów. Za to na pagórkowa-tym terenie powinien nadrabiać.

Skurczyła się nieco polska delegacja na Wielką Pętlę, bo Sylwester Szmyd nie został jednak włączony do składu hiszpańskiego Movistaru. Póki co, jest Pan i wspominany Michał Kwiatkowski (Omega Pharma-Quick Step).

Tak, ale z tego, co wiem, wystartuje również Przemek Niemiec (Lampre-Merida). Rozmawiałem z nim, mówił, że powinien się na starcie pojawić. Świetnie poszło mu w Giro (w maju tego roku w tym wyścigu debiutował, w wieku 33 lat, a zajął szóste miejsce w klasyfikacji generalnej – WoK), w Tourze też chciałby w końcu pojechać, tym bardziej że ma już swoje lata.

Rozumiem, że Maciej Bodnar – jako świata obywatel – wciąż mieszka głównie we Włoszech.

Kupiłem we Wrocławiu mieszkanie, może się uda wprowadzić na Boże Narodzenie, choć generalnie wciąż kursuję między Chrząstawą a Włochami. Tej wiosny pogoda w Italii była wyjątkowo kapryśna, ale jednak jest tam komfort treningu. W Polsce trzeba by jeździć po dziurach, a poza tym w każdej chwili może cię złapać deszcz. Największym problemem jest jednak brak gór, dlatego we Wrocławiu nie mógł-bym mieszkać. A stacjonowanie np. w Szklarskiej Porębie? Sporo dziur. Ale runda wokół Sobótki jest naprawdę super. Może mistrzostw świata od razu się tu nie zorganizuje, lecz mistrzostwa Europy to już na dziś realny temat.

A dziewczynę w którym kraju Pan ma?

W Polsce. Karolina też uprawia kolarstwo.

Rozmawiał Wojciech Koerber

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska