Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kogo zabolą wiosenne porządki u lekarzy

Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski
Narodowy Fundusz Zdrowia we Wrocławiu tej wiosny zatacza się od ściany do ściany. Najpierw podpisał umowy z 2600 lekarzami specjalistami na całym Dolnym Śląsku. Dla mnie to liczba ogromna, świadcząca o tym, że licencję na świadczenie usług NFZ przyznawał dość liberalnie.

Pewnie z myślą taką, by specjalista dotarł pod każdą strzechę. Ale teraz NFZ skontrolował 140 gabinetów i wyszło mu, że połowa z nich, czyli 70, źle świadczy usługi. A w jaki sposób? Oto onkolog, który w Jeleniej Górze miał przyjmować pacjentów przez trzy dni, załatwiał wszystkich hurtem jednego dnia. Czy kogoś nie przyjął, nie wiadomo, no, ale według NFZ jest be. A z kolei dermatolog we Wrocławiu, który miał pracować do godz. 18, o zgrozo, znikał przed 16. Itd, itp. Nie usłyszałem wśród zarzutów takich, że ktoś w ogóle nie przyjął, albo źle zbadał, albo wystawił złą diagnozę, co spowodowało, że pacjent już nigdy, nigdzie do nikogo nie poszedł się leczyć. No ale porządek, jak rozumiem, o to NFZ-owi chodziło, być musi.

No więc, co z tym bałaganem zrobił? Poszedł pod bandzie i wszystkim 2600 lekarzom specjalistom wymówił umowy. Będą więc nowe wnioski i konkursy, będzie sprawdzanie na miejscu wszystkich, którzy staną do nich, by od września przyjmowali tylko ci lekarze, którzy przejdą przez nowe, gęstsze sito. Nie chcę bronić lekarzy, bo po pierwsze, nie wszyscy to łagodne owieczki, bywają też wilki. Po drugie, lekarze to mocne lobby, w ostateczności krzywdy dać sobie nie zrobią.

Lekarz bywa zaufanym psychoterapeutą, księdzem, spowiednikiem czy kapralem, choć tego do kontraktu mu nie wpisano

Ale po trzecie, mam okazję obserwować ich pracę i nie rozumiem po prostu powodu, dla którego wrocławski NFZ potraktował wszystkich specjalistów tak samo, wrzucając ich do jednego wora z napisem "podejrzany". Bo pracowitych, rzetelnych w wykonywaniu obowiązków, wykształconych, zdolnych lekarzy w gronie tych 2600 nie brakuje, co mogę poświadczyć na piśmie. Nie chcę krakać, ale boję się, że na tych wiosennych porządkach prowadzonych przez nasz NFZ najbardziej ucierpią pacjenci.
Dziś lekarze, którzy leczyli rzadko występujące choroby, mówią, że zrezygnują z prowadzenia poradni, jeżeli tych 10-15 pacjentów, na których dostali limit, każe im się przyjmować w trzy popołudnia, zamiast jak to dotąd robili, w jedno.

Podejrzewam zresztą, że spora część chorych pozostałaby przy swoim doktorze, choćby ten zrywał się czasem z pracy wcześniej, albo kazał przyjść na wizytę nawet o godzinie 20. Bo lekarz bywa często zaufanym psychoterapeutą, księdzem spowiednikiem czy nawet kapralem. Chociaż pewnie w umowie kontraktowej tego mu nie wpisano. No, ale nie sądzę, żeby szanowne panie i panowie z NFZ tego nie rozumieli. Po co więc ta cała rewolucja, której powody są dość mgliste, a sytuacja przypomina działania dawnej inspekcji robotniczo-chłopskiej? Przecież na tej zasadzie można zerwać kontrakty choćby ze wszystkimi szpitalami. Na kilkadziesiąt działających u nas lecznic, zawsze się znajdzie taka, gdzie nie za często myją podłogi, krzyczą na pacjentów, za szybko albo za późno wypisują do domu. Albo przesalają zupę, co wszystko razem wzięte mogłoby skończyć się u kontrolerów z NFZ niestrawnościami, a nawet palpitacjami, więc protokół byłby mocny.

Podejrzewam, że celem nr 1 całej zadymy jest po prostu obniżenie puli 405 mln zł przeznaczonych na lekarzy specjalistów. I bardzo chciałbym się w tej sprawie mylić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska