Kobietą zainteresował się nasz czytelnik, który woli pozostać anonimowy. Twierdzi, że przedstawiła się mu jako Katarzyna M. (nazwisko do wiadomości redakcji) i ma 48 lat.
Analogicznie do opisywanej przez Gazetę Wrocławską sprawy mężczyzny z gnijącą ręką, mieszkanka dworca przyznaje, że po opatrzeniu ran w szpitalu jest wypisywana do... "domu".
- Po rozmowie z pracownikami dworca udało się ustalić, że kobieta jest tam znana. Wiele razy była wzywana do niej karetka pogotowia - informuje nasz czytelnik. - Piszę do redakcji, aby nagłośnić problem oraz zainteresować nim opiekę społeczną. By nie pozostawać obojętnym, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach z bezdomnym mężczyzną z Wrocławia z ręką w podobnym stanie co noga tej kobiety.
Przypomnijmy, że w Polsce nie ma przepisów jakie zmuszałyby do leczenia osobę, która tego nie chce. Mężczyzna, o którym pisaliśmy przebywa obecnie w areszcie. Postawiono mu zarzut z art. 165 § 1 pkt 1 Kodeksu Karnego, który traktuje o zagrożeniu epidemiologicznym. Ale pani Katarzyna nikogo nie zaczepia, nie ucieka na widok policji, odpowiada na pytania i mówi o sobie.
W takich przypadkach policja ma zadanie sprawdzać stan zdrowia i bezpieczeństwo kobiety oraz osób w jej otoczeniu. Innymi słowy, czy zagraża ona sobie lub innym. Opieka społeczna natomiast, może jedynie namawiać do zmiany trybu życia czy skierowania na leczenie. Rzecz jasna, nie mówimy tu o opatrywaniu nogi, a o terapii odwykowej.
Z drugiej zaś strony nie ma wątpliwości, że noga kobiety jest w stanie, który z pewnością zagraża życiu pani Katarzyny.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?