Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy spadły pierwsze bomby, były w Polsce. Próbowały skontaktować się z rodzinami ale nie mogły. „Tej wojny nikt się nie spodziewał”

Nadia Szagdaj
Nadia Szagdaj
- Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, że Putin wkroczy na Ukrainę – mówi Pani Olga, menadżerka restauracji "Przyjaciele i Znajomi".
- Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, że Putin wkroczy na Ukrainę – mówi Pani Olga, menadżerka restauracji "Przyjaciele i Znajomi". Magdalena Pasiewicz
Wiadomość o napaści Rosji na Ukrainę dotarła do nich gdy były w swoich domach, w Polsce. Vitalina Koshman jest we Wrocławiu 5 lat, Olga Marko – 25. Łączą je między innymi miejsce pracy, miasto, w którym mieszkają, ale i kraj, z którego pochodzą oraz... wojna.

- Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, że Putin wkroczy na Ukrainę – mówi Pani Olga, menadżerka restauracji "Przyjaciele i Znajomi". - Sądziłam, że będzie nas straszył, ale nie zdecyduje się na atak. Ale dziś przypominają mi się słowa, jakie wypowiedziała po Euromajdanie, w którym brała udział, moja przyjaciółka: pamiętaj, że Putin nam nie odpuści i za jakiś czas tu przyjdzie.

Pani Olga pochodzi z Oleska w obwodzie Lwowskim. Boi się, że Rosjanie zaatakują także i jej miejscowość, gdzie przebywa jej rodzina. - Wierzymy, że Rosjanom nie uda się dotrzeć do Lwowa. Uważam jednak, że fakt, iż Putin nie poniósł konsekwencji za to co działo się na Ukrainie 8 lat temu sprawił, że poczuł się bezkarny. Byłoby dobrze, gdyby zachód to wreszcie zrozumiał.

- Musimy pamiętać, że Ukraińcy nie walczą z Rosjanami na pustyni – zauważa pani Olga. - To cywilizowany kraj, w którym są na przykład zakłady chemiczne, czy elektrownie jądrowe. Wybuch takiej elektrowni odbije się na całej Europie, nie tylko na nas.

Kiedy w czwartek zaczęła się wojna, pani Olga i pani Vitalina były w pracy. - Nasza rodzina też była dobrej myśli – twierdzi pani Vitalina, kelnerka w tej samej restauracji. - Twierdzili, że skoro Putin chce Donbas i Ługańsk, to nie zaatakuje całego kraju.

Bomby spadły 15 kilometrów od domu rodziny pani Vitaliny, w obwodzie Sumskim. Niedaleko też wojska rosyjskie przekroczyły granicę z Ukrainą i z lądu zaatakowały jej ojczyznę. - Zadzwoniła do mnie moja koleżanka i powiedziała: zaczęła się wojna. Była 5:00 rano – opowiada ze łzami w oczach Ukrainka. - Kazała mi zadzwonić do mojej rodziny, choć u nich była dopiero 4:00 i sprawdzić co się z nimi dzieje.

Pani Vitalina próbowała skontaktować się siostrą, ale ta nie odbierała telefonu. W końcu udało się jej dodzwonić do mamy. - Mówiła mi, że ziemia się trzęsie, że nigdy nie słyszała takich odgłosów – opisuje. - Mama dodała, że schodzą do piwnicy i zadzwonią jak przejdzie fala ostrzału. To były najgorsze godziny w moim życiu, więc nawet nie chcę próbować sobie wyobrażać, jak czuli się oni.

Rodzina pani Vitaliny uszła z życiem. Ale miasto jest zniszczone. Mimo, że Rosjanie skupili działania na obiektach militarnych, poszkodowani są także wśród ludności cywilnej. - Strzelali po oknach, ostrzeliwali elewacje. Robią to głównie po alkoholu, nocą – mówi kelnerka.

W obwodzie Sumskim zakazano ostatnio sprzedaży alkoholu. - Alkohol jest wylewany, żeby rosyjscy żołnierze nie mieli czego pić – twierdzi pani Vitalina. - Oni są głodni, brudni, nie mają czego palić i pić. Są przestraszeni. Część z nich naprawdę nie chciała, a nawet nie wiedziała, że będą musieli wkroczyć na Ukrainę. Dowiedzieli się w ostatniej chwili. I poszli, bo za niewykonanie rozkazu jest „kula w łeb”.

Ale wśród żołnierzy są i ci, którzy ulegli krajowej propagandzie. - Każda wojna zaczyna się w mediach, od propagandy - mówi pani Olga. Rosjanom udało się także kupić co poniektórych Ukraińców. - Można by pomyśleć, że to fake news. Ale niestety. To są ludzie z mojego obwodu – mówi Pani Olga. - Ci ludzie ulegli doniesieniom propagandowych mediów i obietnicom finansowym. Między innymi oznaczają cele dla Rosjan za 25 dolarów od "krzyżyka". Musimy pamiętać, że jeśli front posunie się w głąb Ukrainy, oni także mogą chcieć uciec… do Polski.

Od wybuchu wojny na Ukrainie, we Wrocławiu prowadzone są liczne zbiórki, od darów rzeczowych i jedzenia, po pieniądze. Obie panie nie kryją wdzięczności. - Podziękowań dla Polaków w ogóle, jak i samych Wrocławian, nie da się wyrazić słowami. Dzwonią do nas znajomi i pytają, czy trzeba kogoś przyjąć, bo mają wolne pokoje w mieszkaniach. My tego nigdy nie zapomnimy. To oznaka prawdziwego braterstwa – pomoc nie tylko finansowa i materialna, ale emocjonalna także - wzrusza się pani Olga.

W restauracji „Przyjaciele i Znajomi” od 10 lat odbywa się impreza taneczna „Tango Milonga”. - Wczoraj, z własnej inicjatywy, organizatorzy poprowadzili zbiórkę pieniędzy na pomoc Ukrainie – opowiada pani Olga.

- Kiedy zaczęłam liczyć pieniądze po zbiórce, nie mogłam w to uwierzyć… - dodaje pani Vitalina. - W tak krótkim czasie i w tak małym gronie, znalazło się tylu ludzi dobrej woli, którzy chcą pomóc naszym rodakom.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska