Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kazimierz Kimso: Godność jest najważniejsza

Hanna Wieczorek
W stanie wojennym szczęśliwie się złożyło, że pilnowałem dzikich świń w jednostce pod Poznaniem
W stanie wojennym szczęśliwie się złożyło, że pilnowałem dzikich świń w jednostce pod Poznaniem Tomasz Hołod
- W 1980 roku byliśmy pełni miłości i ufności. Ufność zabił w nas stan wojenny. W 1990 roku nastąpił podział, nie wszyscy potrafili się wznieść ponad nim. W 2010 roku ten podział jest coraz głębszy

Z Kazimierzem Kimsą, przewodniczącym Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność" Dolny Śląsk, rozmawia Hanna Wieczorek

Pamięta Pan Sierpień '80?
Byłem już na tyle duży, że pamiętam, miałem niespełna 19 lat. Uczyć mi się nie chciało, więc pracowałem już w Zakładzie Montażu Dźwigów na Nowym Dworze.

Jeździ Pan dzisiaj "swoimi" windami?
Tak. Zdarza mi się jeździć windą, którą wtedy montowaliśmy. Oczywiście, dzisiaj są one trochę zmodernizowane, mają nowe tablice. Jednak w niektórych zostało to, co najważniejsze, czyli drzwi i pewnie wciągarki i prowadnice.

Przyszedł 26 sierpnia 1980 roku i...
Zaczął się strajk, razem ze starszymi kolegami jeździłem po budowach i ściągałem ludzi do bazy na strajk.

I jak wyglądał strajk?
Mieliśmy taki system, że na noc zostawialiśmy ludzi, którzy pilnowali bazy, a w dzień wracaliśmy na osiem godzin. W niedzielę 31 sierpnia wszyscy przyszliśmy na bazę i tam się dowiedziałem, że w Gdańsku zostały podpisane porozumienia. Wybuchła euforia, ale potem strasznie trudno było wrócić z Nowego Dworu do domu. Komunikacja jeszcze nie ruszyła. Kiedy szedłem do pracy, wystarczyło machnąć ręką i każdy przejeżdżający samochód się zatrzymywał. W drugą nic nie jechało i musiałem wracać na piechotę, a mieszkałem wtedy w okolicach Krakowskiej. W poniedziałek rano byłem w pracy.

Chcieliśmy czuć się obywatelami, ludźmi, którzy mogą mówić to, co czują, i mogą robić to, co chcą

Zapisał się Pan do Solidarności?
Od razu. Tak naprawdę strukturę związkową stworzyliśmy podczas strajku, później zostały przeprowadzone wybory.

Przyszedł czas Solidarności. Co dla Pana znaczyło tych kilkanaście miesięcy?
Myślę, że dobrze to oddaje określenie "karnawał Solidarności" - czas święta. Oczywiście, bardzo ważną rolę odgrywały wówczas emocje. Czuliśmy się ludźmi, którzy mają swoją godność. Czuliśmy się upodmiotowieni. Ale trzeba było czasu, żebym potrafił to zdefiniować, nazwać swoje odczucia. Chyba w 1980 roku byłem za młody na tak poważną refleksję. Wydaje mi się, że połączyło nas to, że wreszcie chcieliśmy czuć się obywatelami, ludźmi, którzy mogą mówić to, co czują, i mogą robić to, co chcą. I Solidarność nam to umożliwiła. Takie myślenie spowodowało, że całe moje życie poszło w tym kierunku. I nadal mam przekonanie, że godność człowieka jest najważniejszą wartością.

Chciał Pan robić związkową karierę?
Nie, nie myślałem o tym. Starsi koledzy kierowali komisją zakładową, zostawali delegatami na zjazdy Solidarności. Ja zamiast kariery związkowej robiłem wojskową.
Czyli?
W kwietniu 1981 roku zostałem powołany do zasadniczej służby wojskowej. Wysłano mnie do lasu - jednostki wojsk rakietowych pod Poznaniem. Tam zastał mnie stan wojenny. Byłem akurat na szkoleniu. To była sobota, oglądaliśmy z kolegą telewizję i około godziny 24 telewizor zacząć śnieżyć. Przerwano program. Pomyślałem sobie: "Cholera, nawet filmu nie dali nam do końca obejrzeć, a był taki fajny". Myśleliśmy, że znowu są kłopoty z prądem, położyliśmy się spać. Nie wyspaliśmy się, bo w nocy około godziny drugiej rozległ się alarm. Cztery godziny później powiedziano nam, że jest stan wojenny. Kolega mówi do mnie: "No tak, zaczęło się".

Załamał się Pan?
Załamać się nie załamałem, ale zdawałem sobie sprawę, że jestem w takim miejscu, w którym mogę zostać zmuszony do konfrontacji z moimi przyjaciółmi w cywilu.

Bał się Pan, że trafi do jednostki, która będzie tłumiła demonstracje?
Na przykład. Szczęśliwie złożyło się, że tylko dzikich świń pilnowałem.

Dzikich świń?
Obiektu w lesie, wokół którego tylko dziki biegały. Przez osiem miesięcy byliśmy odcięci od świata, żadnych przepustek, żadnych odwiedzin. Można powiedzieć, że taki wyrok dostałem, ale w końcu wyszedłem do cywila.

Ale to był już inny świat.
Tak. Zresztą nie wróciłem nawet do swojego zakładu. Praca na budowie wiązała się z częstymi wyjazdami, a mnie to nie odpowiadało. Poza tym chciałem pracować jako kierowca i poszedłem do zakładu, który się mieścił blisko mojego domu - do chłodni. Kadrowa powiedziała mi: "Na kierowcę cię nie przyjmiemy, ale masz papiery elektryka, to na razie masz pracę w tym zawodzie". Pomyślałem: na razie może być, i zostałem.

Miał Pan przerwę w działalności związkowej?
Chłodnia przy Wilczej to był nieduży zakład, szybko się tam zaaklimatyzowałem. Miałem szczęście, trafiłem do środowiska ludzi, którzy kultywowali Solidarność. A zaraz po mnie przyszedł do pracy kolega, który miał kontakty z Solidarnością Walczącą, i wtedy rozpoczęliśmy tajną działalność na rzecz SW. Od tego momentu, można powiedzieć, że ponownie zająłem się Solidarnością.

Dzisiaj Solidarność jest inna. 30 lat temu byliśmy niezwykle otwarci na siebie, pełni miłości, ufności

Kiedy się Pan zdecydował, że zostanie Pan działaczem związkowym?
Zawsze mnie pociągało służenie ludziom, a mówię to poważnie, bez kokieterii. Mam taki charakter, że łatwiej mi występować w imieniu kogoś niż swoim. Byłem przekonany, że jeśli wywalczę coś dla ludzi, to przy okazji także i dla siebie. Koledzy chyba zauważyli tę moją cechę, bo zaczęli wysuwać moją kandydaturę na różne stanowiska. Nie ukrywam, że mnie to fascynowało. Choć miałem kłopoty, bo byłem i chyba jestem wstydliwy. Dużo wysiłku mnie zawsze kosztowało przełamanie wstydu i skrępowania.

Solidarność z roku 1980 i 2010 różnią się?
Tak, 30 lat temu byliśmy niezwykle otwarci na siebie, pełni miłości, ufności. W 1990 r. byliśmy pełni wiary, ale już mniej ufni, skażeni przez stan wojenny. Nastąpił podział, nie wszyscy umieli stanąć ponad podziałami, byliśmy pełni niechęci do siebie. I ten podział jest coraz głębszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska