Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katalog rocznic pożytecznych idiotów

Witold Głowacki
Rocznica wprowadzenia stanu wojennego staje się świętem tzw. polskiej prawicy. Rocznica zamordowania prezydenta Gabriela Narutowicza ma zaś stać się świętem tak zwanej lewicy. Najwyższy czas zacząć więc obchodzić uroczyście również rocznicę premiery "Wesela" Wyspiańskiego - 16 marca wypadnie jej rocznica 112 (cóż za znaczący numer!) - jako święto polskiej klasy politycznej i jej chocholego tańca.

Ale może lepiej sięgnąć po "Tango" albo "Ubu króla". Widok Janusza Palikota lamentującego nad mową nienawiści pod warszawską Zachętą z Leszkiem Millerem próbującym się obwołać spadkobiercą PPS-u to nie symbolizm - prędzej czysta groteska czy teatr absurdu. Aż szkoda, że ten happening miał zaledwie trzy setki uczestników.

Naprawdę szkoda, bo poniedziałkowy akt strzelisty byłego wydawcy "Ozonu" wespół z byłym sekretarzem skierniewickiego PZPR dorównywał poziomem surrealizmu marszowi PiS przeciw stanowi wojennemu utrzymywanemu już 31 lat przez Donalda Tuska, a może nawet - prawem nowości - go przewyższał.

Palikot wygłosił siedem "zasad" przeciw mowie nienawiści. Przemawiał oczywiście nie z punktu widzenia jej powszechnie uznanego praktyka i propagatora. Dorzucił jeszcze bon mot o "Polsce Narutowicza naprzeciw Polski Niewiadomskiego". Pewnie w ramach tego oto rozróżnienia (bo chyba nie tego, które dotyczyło tego, gdzie stoi ZOMO) trzy dni wcześniej Palikot poszedł zaś do szpitala ucałować pierścień generała, Miller zaś z wyjątkową bezczelnością szydził sobie z doświadczeń internowania.

W poniedziałek pod Zachętą Miller natomiast cytował Tuwima (szkoda, że nie wespół ze Słonimskim, zbiór "W oparach absurdu" bardziej by pasował) i mówił o unijnym błękicie i gwiazdach, które postawią tamę brunatnemu faszyzmowi. Szef SLD urządził też przy okazji rocznicy śmierci prezydenta II RP obrady swego aktywu w położonym naprzeciwko Zachęty hotelu Victoria - symbolu peerelowskiego przaśno-peweksowego "hajlajfu". Był jeszcze burmistrz Ursynowa, który wskazywał liczne podobieństwa między rzeczywistością roku 1922 i 2012. To się działo naprawdę. Przez litość nie będę przytaczał słów Andrzeja Celińskiego i przypominał o obecności na tym żałosnym wydarzeniu co najmniej kilkanaściorga innych przyzwoitych ludzi.

Chyba nic nie może bardziej poprawiać humoru Tuskowi i jego ludziom, niż świadomość, jak stoczyła się intelektualnie opozycja. Że po stronie "prawej" stoi PiS ze Smoleńskiem, flagami, zniczami, pochodniami i antykomunizmem 20 lat po upadku komunizmu. A po stronie "lewej" Miller z Palikotem i ich koniunkturalny bełkot.

Tymczasem Tuskowi i jego ludziom ten akurat rodzaj humoru bynajmniej się nie należy. Wchodzimy w czas kryzysu i głosowania pustką w portfelu. Nie byłoby nic dziwnego ani niesprawiedliwego w tym, gdyby rządząca od pięciu lat, pozbawiona jakiegokolwiek charakteru partia o doktrynie "ciepłej wody w kranie", miała za to zapłacić rachunek. I to słony. Tylko kto go Tuskowi wystawi? Na pewno nie pożyteczni idioci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska