Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeżisko i opłatek z miodem. Słowackie święta Petera Grajciara ROZMOWA

Jakub Gude
fot. Paweł Relikowski
Peter Grajciar opowiedział nam o świętach na Słowacji, o Pradze, w której mieszka, o ciężkiej kontuzji i grze w Turcji, a także zdradził, jak czuł się grając na lewej obronie.

Kto przynosi prezenty na Słowacji – Święty Mikołaj, Gwiazdor, Dziadek Mróz…?
U nas mówi się, że prezenty przynosi Jeżisko (Jezusek, Dzieciątko – przyp. JG). Syn ma już jednak 11 lat i chyba wie, jak to działa. Córka natomiast ma siedem latek. To już chyba ostatni rok, kiedy możemy tę tajemnicę zachować (śmiech). Zazwyczaj jest tak, że dzień przed wigilią, gdy dzieci idą spać, to kładziemy z żoną prezenty pod choinkę i kiedy rano syn z córką wstaną, to one już czekają. Teraz jednak akurat w wigilię jedziemy z Pragi na Słowację, więc prezenty mogą zabrać rano. Kiedy ja byłem mały mama jakoś po kolacji podkładała te prezenty, dzwoniła dzwoneczkiem i nagle się okazywało, że pod choinką jest pełno paczek. Nie wiem, jak to robiła. Chyba w wieku ośmiu lat zorientowałem się, że to jednak rodzice kupują prezenty.

Gdzie spędzacie święta?
Do wigilii jesteśmy z żoną w Pradze, a potem jedziemy na Słowację do rodziców. Pierwszy dzień spędzimy u teściów, a drugi u moich rodziców. Przez kilka dni będziemy odwiedzać też znajomych.

Jak wyglądają święta na Słowacji?
Tak jak w Polsce, na Słowacji też mamy świąteczne tradycje. Przede wszystkim jest oczywiście uroczysta kolacje, do której przy jednym stole zasiada cała rodzina. Rozpoczynamy modlitwą. Następnie jest opłatek z miodem…

Z miodem?
Tak – smaruje się opłatek z jednej strony miodem i przykrywa drugim. Nie dzielimy się nim, tylko każdy ma swój, ale jest zwyczaj, żeby nie zjadać wszystkiego tylko kawałek opłatka i pozostałych dań, zostawić na talerzu. To stary zwyczaj. To ma zapewnić gospodarstwu dobrobyt na kolejny rok. Na stole musi być sałatka ziemniaczana i oczywiście ryba. Moja mama jest bardzo dobrą kucharką, a ja uwielbiam właśnie rybę. No i tę sałatkę, którą co roku tradycyjnie robi tata.

Ryba to karp, czy niekoniecznie?
Tradycyjnie jest karp, ale kiedy są w domu dzieci, to najczęściej jemy jakieś inne filety (śmiech). Potem pojawia się na stole zupa i kotlet schabowy…

Czyli kolacja nie jest postna tak jak w Polsce?
Nie, ale za to jest taki zwyczaj, że przez cały dzień do kolacji nic nie jemy. To duże wyzwanie, zwłaszcza dla dzieci.

Śpiewacie kolędy?
Tak – staramy się pokazać dzieciakom jak to dawniej wyglądało.

A gdzie spędzacie Nowy Rok?
U rodziców mojej żony. Przyjeżdżają tam moi rodzice i mój brat. Znów bawimy się wszyscy razem. Żyjemy bardzo rodzinnie, bo jesteśmy z żoną z jednego miasta (ze Zwolenia) i wszędzie jest tam blisko.

To pewnie poznaliście się z żoną jako nastolatkowie…
Nie – to był przypadek. Chciałem kupić samochód. Pojechałem do mojego kolegi, który był mechanikiem, żeby to auto sprawdzić. W tym czasie ona tam były i skończyło się to tak, że kupiłem samochód od niej (śmiech).

Po zakończeniu kariery zostaje Pan na stałe w Pradze?
To się okaże, ale na to wygląda. Mamy tam mieszkanie. Nie wiem co będę robił, gdy zakończę karierę. Chciałbym grać w piłkę jak najdłużej. Co będzie potem – zobaczymy. Praga daje duże możliwości, przede wszystkim dla dzieci. Jest też pięknym miastem. Otworzyliśmy tam sklep internetowy – sprzedajemy ubrania i torebki. Początki są trudne. Może pomalutku to się rozkręci.

Da radę grać w piłkę do czterdziestki?
Czemu nie? Nadal mnie to bawi, fizycznie czuje się nieźle.

W piłkę grali też Pana ojciec i brat.
Tak, ale tata grał w niższych ligach. Brat podobnie. Miał jednak poważną kontuzję i musiał zakończyć karierę.

A mama?
Nie uprawiała wyczynowo sportu. Zawsze gdy wracałem z meczu, to pytała jaki był wynik, jak mi poszło. Niekoniecznie jednak wiedziała, co to jest spalony (śmiech). Od czasu do czasu pojawiła się na meczach. Tata oglądał wszystkie spotkania.

Próbował być trenerem z trybun?
Jak byłem młodszy, to kilka razy chciał mną dyrygować, ale ja tego nie lubię. Musieliśmy potem pogadać poważnie po meczu i od tego momentu podchodził do tego spokojnie.

Długo grał Pan w rodzinnym Zwoleniu. Do 21 roku życia.
Studiowałem tam. Następnie przeniosłem się do II ligi do Nitry, gdzie wywalczyliśmy awans. Stamtąd powędrowałem do Slavii Praga, a następnie to Turcji i do Sparty. Chyba najlepszy okres dla mnie to była Slavia. Nieźle było też w Turcji, a potem pierwsze pół roku w Sparcie. To był naprawdę dobry czas. Potem zostałem odsunięty na dalszy plan więc przeniosłem się do Gruzji, gdzie z Dynamem Tbilisi wywalczyłem dublet – mistrzostwo i puchar.

Dlaczego wybrał Pan Gruzję? Dla polskich piłkarzy to mało atrakcyjny kierunek.
Wtedy w Tbilisi pracował czeski trener Dusan Uhrin, który się mną zainteresował. Dowiedziałem się zresztą o tym z gazety. Skontaktowałem się moim menadżerem i powiedziałem – dlaczego nie? W Sparcie nie dostawałem już wtedy wielu szans do gry. Zmienił się tam dyrektor sportowy i trochę mnie odsunął.

Z tego co czytałem, to był Pan zadowolony z pobytu w Gruzji.
Na początku było trochę trudno, bo tam jest jednak inna mentalność ludzi. Pierwsze wrażenie jest takie, że wszyscy są może trochę bardziej agresywni, więcej gestykulują, ale potem okazało się, że to jest taki region świata i nie ma w tym nic złego. Oni tak mają po prostu. No i prowadzenie samochodu to jest tam duże doświadczenie. Trzeba na każdym kroku uważać, bo jedynym przepisem, jaki tam obowiązuje, to jest chyba czerwone światło. Ja jestem jednak takim typem człowieka, który do wszystkiego się potrafi przyzwyczaić. Wszystko miałem tam zresztą pod ręką.

A jak z poziomem ligi?
Gruzińska liga jest gorsza od polskiej czy czeskiej. Ja grałem w najlepszym klubie w kraju – warunki były super, baza treningowa także. Gdy wyjeżdżaliśmy z Tbilisi to było już jednak widać, że inne drużyny nie mają pieniędzy, żeby tak funkcjonować. Na co dzień graliśmy na olbrzymim stadionie, który mieści może 50 tys. kibiców, ale na naszych meczach było może 4-5 tys. osób. Na ulicy ludzie nas jednak rozpoznawali. Sporo osób przychodziło za to, gdy graliśmy na wyjazdach, bo wszyscy chcieli zobaczyć Dinamo Tbilisi. Każdy chcę grać w stolicy, w najlepszej drużynie w Gruzji.

W Gruzji doznał Pan poważnej kontuzji, która na pół roku zatrzymała Pana karierę. Jak do tego doszło?
To był ostatni sparing przed kwalifikacjami Ligi Mistrzów. Graliśmy z Dynamo Moskwa. W drugiej połowie rywal chciał zaatakować piłkę, ja nad nim przeskoczyłem, źle upadłem na murawę i zerwałem więzadła w kolanie. To był trudny moment. Chciałem zostać w Gruzji, a za cztery miesiące wygasał mi kontrakt. Spodziewałem się, że nie przedłużą mi umowy. Przeszedłem operację w Pradze, potem wróciłem na początek rehabilitacji do Tbilisii. Później przez pół roku nie zarabiałem pieniędzy, a trzeba było utrzymać rodzinę, wydawać na rehabilitację. Zostałem sam – nie miałem nikogo do pomocy, żadnego rehabilitanta, masażysty. Został mi tylko program treningowy, który pomagali mi realizować przyjaciele. Na szczęście grając wcześniej w piłkę trochę odłożyłem. Po pewnym czasie zacząłem trenować z rezerwami Slavii. Wierzyłem jednak, że uda mi się wrócić dzięki ciężkiej pracy.

A jak żyło się w Turcji?
Nie miałem tam z nikim problemów. Kłopot był tylko wtedy, kiedy czegoś potrzebowaliśmy. Był w klubie człowiek, który miał nam pomagać, ale prawdę mówiąc nie chciało mu się za dużo pracować. Zawsze mówił, że coś załatwi jutro, a trwało to tydzień, chociaż tak naprawdę można było to zrobić w dwie godziny (śmiech).

Z kibicami nie było problemów?
Nie. Chyba mieli o mnie dobrą opinię. W mieście wiele osób prosiło o autograf czy wspólne zdjęcie. Kiedyś poszedłem z żoną i córką na targ i chciałem kupić ryby. Gdy sprzedawca mnie zobaczył, to zaczął krzyczeć, żebym dał mu koszulkę. Ostatecznie wymieniłem koszulkę na te ryby (śmiech).

To że najpierw grał Pan w Slavii, a potem w Pradze, to był duży problem dla kibiców?
Wydaje mi się, że w Polsce kibice bardziej ze sobą rywalizują. W Czechach wygląda to inaczej. Chociaż sądzę, że akurat kibice Slavii chyba do dzisiaj są na mnie trochę obrażeni za ten transfer. Jeszcze strzeliłem w derbach Pragi bramkę dla Sparty.

A między Czachami i Słowakami są duże różnice? Żartujecie z siebie nawzajem?
W każdym kraju można spotkać różnych ludzi. Jedni bywają w porządku, inni chcą pokazać, że znaczą coś więcej. Coś tam żartują, prowokują, ale macham na to ręką. Nie jest to jednak duży problem. Przecież 24 lata temu byliśmy jednym państwem.

A po języku – Słowaka można bez problemu rozpoznać w Czechach?
Tak. Czesi mówią specyficznie i gdy Słowak chce ich naśladować, to raczej mu to tak dokładnie nie wychodzi. Ja Słowaka poznam bez problemów na ulicy.

Muszę zapytać - faktycznie nie grał Pan nigdy wcześniej na lewej obronie?
Nigdy. Kilka meczów zagrałem na prawej w Slavii Praga, ale to była mocna ekipa, więc grałem bardzo ofensywnie.

Kiedy trener Rumak w meczu z Lechią wystawił Pana na lewej obronie, to co sobie Pan pomyślał?
Że będzie ciężko, ale co zrobić… To tak jakbyś cukiernikowi, który całe życie robi desery, nagle kazał zrobić wystawny obiad. Miałby z tym problem. No i ja też miałem problem na boisku.

Jakieś rozmowy o nowym kontrakcie już były (rozmawialiśmy przed meczem z Arką)?
Nie, jeszcze nie.

We Wrocławiu chciałbym Pan zostać dłużej?
Czuję się to bardzo dobrze, do Pragi jest blisko. Gdyby się udało zostać we Wrocławiu, to byłbym szczęśliwy.

GŁOSOWANIE i AKTUALNE WYNIKI - 64. Plebiscyt na Sportowca i Trenera Roku - etap I: wybieramy najlepszych w powiatach

ZAGŁOSUJ I ZOBACZ WYNIKI:
Wrocław | Jelenia Góra | Legnica | Wałbrzych

POWIATY:
bolesławiecki | dzierżoniowski | głogowski | górowski | jaworski | jeleniogórski | kamiennogórski | kłodzki | legnicki | lubański | lubiński | lwówecki | milicki | oleśnicki | oławski | polkowicki | strzeliński | średzki | świdnicki | trzebnicki | wałbrzyski | wołowski | wrocławski | ząbkowicki | zgorzelecki | złotoryjski[/b]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska