Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jazzowi muzycy w dom

Małgorzata Matuszewska
Wrocławski festiwal Jazztopad to nie tylko występy muzyków na typowych scenach Wrocławia
Wrocławski festiwal Jazztopad to nie tylko występy muzyków na typowych scenach Wrocławia Andrzej Olechnowski
Wrocławski festiwal Jazztopad to nie tylko występy muzyków na typowych scenach Wrocławia. Gratką dla wrocławian był "Weekend koreański", w ramach którego 10 i 11 listopada muzycy dali minikoncerty w domach wrocławian. Wystarczyło tylko zaprosić ich z wyprzedzeniem, otworzyć drzwi dla gości i nastawić się na oryginalny jazz.

W sobotnie wczesne popołudnie w jednym z mieszkań na wrocławskim Gaju gości przyjmowała Natalia (nazwisko do wiadomości redakcji). Siedzieli na poduchach i słuchali Heo Yoon-Jeong grającej na geomungo - rodzaju cytry, instrumencie pochodzącym z IV wieku.

Towarzyszył jej Aram Lee, grający na daegum - dużym bambusowym flecie. Dźwięki tradycyjnych instrumentów koreańskich w nowej odsłonie dały zupełnie nową jakość. Nie oparł się jej pręgowany kot Zygzak - spokojnie słuchał jazzu, podsypiał i przymilał się do gości. Po koncercie do mieszkania wróciła z wygnania u sąsiadów suczka Kraksa. - Mogłaby szczekać, nie lubi głośnych dźwięków - śmiała się Natalia.

- Koleżanka, która była na takim maratonie muzycznym rok temu, zachęciła mnie do przyjścia - powiedziała nam wrocławianka Ania Fiska. - Nie żałuję, świetnie jest - dodała.
W niedzielę jedno ze śródmiejskich mieszkań przy ul. Bolesława Chrobrego połączyły się różne muzyczne kultury. Jazzowali: Miyeon - piano, Lee Jung Seok - geomungo, głos, Jan Słowiński - perkusja, Mateusz Rybicki - klarnet, saksofon, flet, głos, Zbigniew Kozera - kontrabas, flet, Michał Litwiniec - gong, tank drum (gazofon zrobiony z butli gazowej), saz - turecki instrument strunowy.

Tłok był ogromny, jazzfani pogryzali ciasteczka, pili soki i słuchali. Koncert najwyraźniej podobał się Halinie i Bogusławowi Litwińcom, znani z wrocławskiej kawiarni artystycznej "Kalambur", miejsca legendarnego, będącego od lat prawdziwym centrum artystycznych wydarzeń.

Wszyscy mieli tylko pół godziny na przejście na ul. Bema, gdzie Mateusz Rybicki ponownie grał na klarnecie, Jan Kozyra na kontrabasie, a towarzyły im koreańskie artystki. - Składy się zmieniają, gra więcej osób, niż zapowiadaliśmy, sami chcą, więc przychodzą i grają - cieszyła się jedna z organizatorek wydarzenia.

Drugi już cykl spotkań muzycznych w prywatnych mieszkaniach cieszyło się powodzeniem. I zasłużonym uznaniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska