Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jazda po pijanemu to spadek po ułańskiej fantazji? Mordercza i haniebna to tradycja

Andrzej Górny
Pół wieku temu zacząłem podróżować autostopem. Jeśli co czwarty kierowca był pijany, my, nastolatki, uznawaliśmy to za normę, bo pili wszyscy i wszędzie. Tylko raz wysiedliśmy z kumplami w połowie drogi, bo jechaliśmy na butlach z tlenem, a szofer był tak ućpany, że ocierał się o drzewa.

Wstyd nam było, bo nie wypadało pękać. Jakby to ocenili nasi przodkowie - panowie szlachta, którzy podczas kuligów musieli się czymś rozgrzewać, a odjeżdżającego gościa należało poczęstować strzemiennym. Mało kto z moich znajomych mógł się pochwalić rodowodem szlacheckim, ale i pokolenie wiejskie nie było gorsze w pielęgnowaniu tradycji. W "Kochanku Wielkiej Niedźwiedzicy" wywiadowcy i przemytnika Sergiusza Piaseckiego jest opis obyczaju we wschodnim miasteczku Polski w latach 20. XX wieku. Pili wszyscy: młodzi, starzy, kobiety; dzieciom dawano do ssania gałganki nasycone wódką, aby nie przeszkadzały dorosłym. Chłopi dolewali wódki do końskich obroków, aby zwierzęta nabrały werwy i zawiozły później nieprzytomnych właścicieli do chałup.

Ostatni raz podobny klimat widziałem w latach 80. w wiejskiej gospodzie w pobliżu Milicza. Jaruzelski wprowadził częściową prohibicję - alkohol sprzedawano w sklepach i restauracjach od godz. 13. O 10 weszliśmy z kuzynem i dziećmi do lokalu, aby coś zjeść (przerwa w grzybobraniu). Sześciu klientów spało rozwalonych na stolikach, dwóch na podłodze. Obstawieni byli butelkami po mineralnej, bo przecież wódka o tej porze nielegalna. Barman też drzemał za kontuarem. - Ale impreza - mruknęła któraś z naszych córek, małolata, ale życie już znająca. Przed knajpą stała fura dwukonna i traktor z przyczepą. Pojadą, gdy się obudzą.

Kilkadziesiąt lat kierowania syreną, wartburgiem i oplem dało sporo doświadczeń. W młodym wieku człowiek prawie niczego się nie boi. Dopiero teraz, wspominając przeszłość, widzę, ile razy byłem bliski śmierci w katastrofie. Rzadko z własnej winy, ale wariatów za kółkiem u nas nie brakuje. Dziś, po wypadku z sześcioma ofiarami w Kamieniu Pomorskim, partie licytują się w potępianiu i wymyślaniu środków zaradczych.

Kilkanaście lat temu, nie pamiętam już powodu, była podobna wrzawa. Pijakom zza kółka mieli zabierać prawa jazdy i konfiskować auta. Napisałem wtedy, że prowadzący po pijanemu to jak bandyta strzelający we wszystko, co się rusza. I że mordercy, uzbrojeni w broń palną czy taką na czterech kołach, jednakowo zasługują na dożywocie. Dostałem od kilku osób wyrazy poparcia, a od kilkunastu obelgi, w tym porównania do stalinowskiego oprawcy. Oto "przyzwolenie społeczne" (o którym i dziś głośno) w całej krasie. Z tamtych rządowych pogróżek nic nie wyszło. Co będzie tym razem?

Prezes NIK-u poinformował, że 40 proc. funkcjonariuszy drogówki nie ma odpowiedniego przeszkolenia. A także, iż wśród sprawców wypadków drogowych tylko 7 proc. to nietrzeźwi.

To ostatnie bardzo pasuje do starego kawału, który już przytaczałem. Pyta facet znajomych: - 30 proc. wypadków powodują pijani. Jak temu zaradzić? - Wsadzać, wieszać - wykrzykują. - Błąd - odpowiada. - Większość wypadków powodują trzeźwi, ich więc należy tępić! Bardzo polska logika, może któryś z kolejnych rządów skorzysta?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska