18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jaruzelski Smok Wawelski, czyli Wojtek nie Świruj na... murze

Adam Kuźniarski
Jest wiele przyczyn upadku szablonów i graffiti na ścianie:  komuna upadła – wspólny wróg przestał jednoczyć. Szablony zaczęły pojawiać się w reklamie – co bardzo zniesmaczyło scenę ówczesnego graffiti. A spadek cen farb w sprayu dokończył dzieła...
Jest wiele przyczyn upadku szablonów i graffiti na ścianie: komuna upadła – wspólny wróg przestał jednoczyć. Szablony zaczęły pojawiać się w reklamie – co bardzo zniesmaczyło scenę ówczesnego graffiti. A spadek cen farb w sprayu dokończył dzieła... IPN
„Graffiti w PRL” Ewy Chabros i Grzegorza „Patyczaka” Kmity to niezwykła publikacja wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.

Pokazuje czytelnikowi niezwykle barwne środowiska grafficiarzy doby schyłku PRL (końca lat 80. i początku 90.).
W obszernym albumowym wydaniu. „Graffiti w PRL” odnajdujemy historyczny warsztat naukowy Ewy Chabros i grafficiarski Grzegorza Kmity znanego w środowisku jako „Patyczak” – autora graffiti, frontmana punkrockowego zespołu (Brudne Dzieci Sida).
Polska scena graffiti końca PRL to amalgamat środowisk z wielu nurtów społecznych malujących na ścianach hasła od „Precz z komuną” „Wojtek nie daruję Ci tej nocy, jak również „Jaruzelski Smok Wawelski” „Wojtek nie Świruj”, jak również „Uwolnić cebulę”, „Zima wasza, wiosna nasza – lato muminków” w znakomitej większości odbijane za pomocą szablonów malarskich, tworzących barwną mozaikę w miastach Polski Ludowej.

Z Pani książki bije obraz grafficiarzy jako jednej rodziny...
Bo to była, jak sami o sobie mówią, jedna, wielka, choć trudna rodzina. Dobrym przykładem jest to, że większości autorów szablonów nie zależało na prawach autorskich. Wystarczył fakt, że ich rysunki można było zobaczyć w innych miastach, na ścianach, ale także na odzieży. Istniał nawet ruch „Międzymiastówka Grafficiarska” – forum wymiany szablonów. Działał on między twórcami, a także na warsztatach organizowanych przez anarchistów z ruchu „Wolność i Pokój” organizowanych w lasach w okolicach Białogóry.

Ooo, grafficiarze anarchiści. A czy bardzo różnorodny był ruch związany z graffiti?
Przywołując tytuł książki Krzysztofa Skiby „Artyści Wariaci Anarchiści”, powiem, że bardzo (śmiech). Ale to nie wszystko: byli też ekolodzy, kibice, muzycy sceny niezależnej, pacyfiści. Wszyscy razem tworzyli jednią, wielką grupę, w której było wiele środowisk, wzajemnie się przenikających.

Jaka była motywacja grafficiarzy do malowania?
Powody bywały bardzo różne: od chęci nieskrępowanej wypowiedzi, bo jedyne media – radio, telewizję i prasę – miała pod kontrolą władza PRL, poprzez manifestację światopoglądu, kontestację otaczającej rzeczywistości, działalność happenerską czy zwykły żart.
Waldemar „Major” Fydrych, działający w kojarzonym od zawsze z kontrkulturą Wrocławiu, stworzył nowy rodzaj graffiti: wyrwał je z klinczu napisów politycznych i wulgaryzmów. Dzięki niemu okazało się, że na murze może być coś innego niż „precz z komuną”.

Jak tworzono graffiti?
Początkowo malowano odręcznie, pędzlami, bo farba w sprayu była droga i trudno dostępna. Takie graffiti wymagało od malarza umiejętności. Poza tym poziom trudności podwajał się, kiedy trzeba było zrobić to samo w „akcji”. Szybko przeskoczono na szablony, które zrewolucjonizowały polskie graffiti: można je było odbijać szybko, a dodatkowo nanosić na ściany nawet bardzo skomplikowane wzory.

Czy szablony w PRL to już Street Art?
Wydaje mi się, że nie, a przynajmniej nie takie założenia mieli autorzy. Pokazuje to także brak praw autorskich i udostępnianie bardzo szeroko swoich szablonów innym. Z wypowiedzi twórców zamieszczonych w książce wynika, że chodziło o przerwanie monotonii szarego muru.

Nie myśleli wtedy o prawach autorskich, ale po latach niektórzy malarze z dumą ogłaszają, czyj to szablon i domagają respektowania praw i zgody na publikacje jak Waldemar „Major” Fydrych...
I jak wiemy, bardzo różnie z tym bywa.

Nurt ówczesnego graffiti to nie tylko szablony, ale też i fanziny – pochodzące od fan magazine – nieprofesjonalne niskonakładowe pisma fanowskie z tak zwanego trzeciego obiegu rozpowszechniane np. w środowisku punków...

Fanziny to podziemne pisemka ukazujące się w niewielkich nakładach, często utrzymane w bardzo dowcipnej narracji, wypełnione określeniami jak „Dziecko nieudanego mariażu »Gazety Wyborczej« z PZPR” lub „Niere-gularnikiem”. Reprezentowały przeróżne grupy autorów. Żeby wydawać fanzin, trzeba było mieć pomysł, papier – często blok rysunkowy, szablony, pieczątki z ziemniaków bądź inne parapoligraficzne „wynalazki”. Najbardziej znane to QQryQ, Antena Krzyku, A Capella, Maluj Mury niemające, niestety, żadnego zastępstwa w dzisiejszej rzeczywistości.

Co doprowadziło do końca: szablonów, fanzinów, polskiego graffiti?
Jest wiele przyczyn, komuna upadła – wspólny wróg przestał jednoczyć, szablony zaczęły pojawiać się w reklamie – co bardzo zniesmaczyło scenę ówczesnego graffiti, zalew kulturą amerykańską pierwszych lat 90. i jej upowszechnienie. A spadek cen farb w sprayu dokończył dzieła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska