Oto fragment nekrologu gazetowego zmarłej uczonej: "Wybitna socjolog, długoletni pracownik, przewodnicząca Rady Naukowej, kierownik Zakładu, oddana pracy". A teraz wykaz form żeńskich z jednego wydania "Gazety Wyborczej": psycholog seksuolog kliniczny, wiceprezes, publicystka (dwa razy), socjolożka, autorka, adiunkt, członkini, krytyczka literacka, filozof, przewodnicząca Rady, przewodnicząca komisji, była komisarz, była minister.
Z oczywistym sarkazmem stwierdzam w tych cytatach pomieszanie z poplątaniem: wybitna socjolog, psycholog seksuolog kliniczny obok socjolożki, pracownik i kierownik obok członkini i krytyczki literackiej, oddana pracy publicystka, przewodnicząca, ale wiceprezes, komisarz, minister. Gdybym do tych przykładów dołączył chociażby stopki redakcji, na czele których stoją kobiety, zobaczylibyśmy połączenia: redaktorka naczelna, redaktor naczelna albo redaktor naczelny - tak jak pieczątki i tabliczki z formą główna księgowa funkcjonują obok tych, na których pełniąca tę funkcję kobieta jest głównym księgowym.
Żadnego problemu nie mają Czesi i Słowacy, którzy tradycyjnie operują przyrostkowymi wykładnikami żeńskości i tworzą formacje typu rektorka, dekanka, profesorka, docentka, doktorka, prezeska - tak jak w codziennym oficjalnym i nieoficjalnym obiegu języka niemieckiego - typologicznie słabiej przecież eksponującego rodzajowość gramatyczną niż języki słowiańskie - znajdują się Kanzlerin, Ministerin, Rektorin, Dekanin, Professorin z przyrostkiem -in - odpowiednikiem naszego -ka (kanclerka, ministerka, rektorka, dziekanka, profesorka).
My, jak zwykle, megalomańscy i zakompleksieni jednocześnie, uwikłani w niuanse hierarchiczności, godności i tym podobne bzdury, zabrnęliśmy w ślepy zaułek niekonsekwencji i subiektywnych odczuć. Rozmawiająca ze mną matematyczka chce być nauczycielem matematyki (broń Boże nauczycielką!), jej koleżanka przedstawia mi się jako biolożka. Jakaś pani grzmi na psycholożkę i socjolożkę, za to nie ma zastrzeżeń do profesorki i polonistki.
Najbardziej chce mi się śmiać, kiedy w pierwszych powojennych wydaniach słowników ortograficznych czytam "proroctwa" o wejściu w powszechny obieg postaci z żeńskimi przyrostkami, bo oto kobiety uzyskują teraz stanowiska i godności zastrzeżone do tej pory dla mężczyzn. A tymczasem im silniejsze jest poczucie ważności danej funkcji sprawowanej przez panie, tym silniejsza skłonność do posługiwania się brzmieniem męskim.
Zobaczymy, jak się to dalej potoczy, bo w ostatnich latach daje się zauważyć tendencja do powrotu do tradycyjnych wykładników żeńskości, wspierana także przez ruchy feministyczne. Ja jestem za, bo mielibyśmy ten problem uporządkowany, zobiektywizowany i uproszczony pod względem syntagmatycznym.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?