Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak zostałem wrobiony w samarytanina za dwa zlote

Janusz Michalczyk
archiwum polskapress
Parę dni temu, gdy maszerowałem w kierunku redakcji, tuż przy placu Wolności, zagadnął mnie starszy mężczyzna. Przeciął mi drogę niespiesznie, mowa ciała sugerowała, że zapyta o jakąś ważną dla niego informację. Jego postawa budziła zaufanie, był schludnie ubrany, nosił okulary.

Gdy przystanąłem, powiedział spokojnym, nienachalnym tonem:
- Może pan potrafi mi pomóc?
Na sekundę zawiesił głos, po czym kontynuował:
- Auto mi się zepsuło, tam… Nie wiem, jak się nazywa... - i wskazał ręką w kierunku Rynku.
Po czym dodał:
- Brakuje mi złoty pięćdziesiąt do pleja. Wszystko zostawiłem… Taki ambaras...
I uśmiechnął się sympatycznie.
- Złoty pięćdziesiąt? - upewniłem się.
Odruchowo sięgnąłem po portfel, sprawdziłem, jakie mam drobne i podałem mu monetę dwuzłotową.
- Dziękuję bardzo - skwitował, wyminął mnie i odszedł w przeciwną stronę.
Po przejściu dziesięciu kroków pożałowałem swojego postępku. Po następnych dwudziestu zatrzymałem się i odwróciłem. Sylwetka mężczyzny majaczyła w oddali. Spacerował. Pomyślałem: cholera, przecież nie będę gonił faceta i żądał zwrotu dwóch złotych. I poszedłem do pracy.
Dlaczego pożałowałem swego postępku? Nie dlatego, żebym nie chciał pomagać ludziom w potrzebie. Po prostu zorientowałem się, że padłem ofiarą oszusta. Przetestował na mnie jedną ze swoich historyjek.
Kiedy później na spokojnie przeanalizowałem całą sytuację, zrozumiałem konstrukcję manipulacji, której uległem. Zacznijmy od wyglądu i zachowania. Schludnie ubrany człowiek o miłej aparycji nie kojarzy się z żebrakiem. Nic w jego postawie nie sygnalizuje, że jest w pilnej potrzebie. Ot, ma jakiś drobny kłopot.
Zwróćcie uwagę, że ani jedno z wypowiedzianych przez niego słów nie było przypadkowe. Pierwsze zdanie (prośba o pomoc) jest dalekie od nachalności. Kiedy wspomniał o awarii, byłem przekonany, że będę musiał mocno się zaangażować, np. pchać ten jego wehikuł czy wzywać pomoc drogową. A przecież spieszę się do pracy. Jakąż w tym momencie ulgę przynosi wyjaśnienie, że chodzi jedynie o drobną kwotę... Skoro tak, to czuję wręcz wdzięczność wobec losu, że nie stracę czasu i praktycznie bez wysiłku pomogę człowiekowi. No tak, jestem dobrą osobą.
Pozornie wszystko gra, a jednak tekst, którym posłużył się mężczyzna, nie trzyma się kupy. Auto się zepsuło, ale właściwie gdzie ono stoi? Wskazanie ręką na niewidoczny cel niczego nie wyjaśnia. „Nie wiem, jak się nazywa” - to mętnie sugeruje przyjezdnego, który nie orientuje się w przestrzeni obcego miasta. „Wszystko” zostawił, więc jest całkowicie bezradny (właściwie - co zostawił i gdzie?). Co to znaczy, że brakuje mu „do pleja”? Play to jeden z operatorów telefonicznych, wszyscy go znają, nazwa nie budzi podejrzeń, ale co to może mieć wspólnego z awarią auta? Moja moneta pomoże mu wezwać pomoc drogową? Niby w jaki sposób? Umożliwi mu zakup karty i doładowanie konta? Wolne żarty. „Ambaras”? No, muszę przyznać, że to rzadko używane słowo zupełnie mnie rozbroiło.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska