Chodzi o grunt, który należał do wrocławskiej wojskowej parafii Świętej Elżbiety. W myśl przepisów, kościoły (nie tylko katolicki) na ziemiach zachodnich miały prawo do otrzymania 15 hektarów ziemi rolnej. Ziemie te przyznawano parafiom po to, by mogły one prowadzić gospodarstwa rolne. W praktyce parafie częstokroć sprzedawały te grunty dość szybko po ich otrzymaniu.
Tak też Mateusz Morawiecki (wówczas bankier) i jego żona kupili w 2002 roku nieruchomość od wojskowej parafii we Wrocławiu. Dziennikarze Gazety Wyborczej twierdzą, że dzisiejszy proboszcz parafii Świętej Elżbiety nie miał pojęcia o tamej transakcji. Dziwił się, że grunt sprzedano wtedy po stosunkowo niskiej cenie – 700 tys. zł. W Ordynariacie Polowym Wojska Polskiego nie znaleziono żadnych dokumentów na ten temat.
Informacje o tej transakcji znalazły się za to w aktach prokuratorskiego śledztwa sprzed kilkunastu lat. Dotyczyło ono niegospodarności i korupcji w Agencji Nieruchomości Rolnych we Wrocławiu. Prowadziły je prokuratura i ABW. Morawiecki zeznawał wówczas jako świadek. Śledczy badali, czy urzędnicy z Agencji nie złamali prawa przekazując parafiom grunty rolne, w planach miejskich przeznaczone na inne cele niż rolnictwo Na ziemi kupionej przez państwa Morawieckich wrocławski magistrat zaplanował drogę. Ekspert prokuratury już podczas śledztwa wycenił teren Morawieckich na pięć razy więcej niż cena transakcji.
Centrum Informacyjne Rządu wydało specjalne oświadczenie w sprawie dzisiejszej publikacji. Czytamy w nim, że gdy premier kupował ziemię, miejskie plany jeszcze nie były uchwalone. I do dziś - mimo ich uchwalenia - jest to ziemia rolna. Za jej "odrolnienie" trzeba by zapłacić kilka milionów złotych. CIR kwestionuje też zarzut, by cena była zaniżona. Przekonuje, że po takich cenach sprzedawano wówczas grunty w tamtej okolicy.
TU WIĘCEJ o aferze z panstwowymi gruntami dla kościołów
Gazeta Wyborcza zwraca uwagę, że premier i jego żona inaczej relacjonują początki ich zainteresowania parafialnym gruntem. W śledztwie w 2006 roku – zeznając jako świadek – Mateusz Morawiecki mówił, że o ziemie kościelne zapytał kardynała Henryka Gulbinowicza, bo w tamtych latach „głośno było o możliwości nabycia ziemi od Kościoła”. Tymczasem dziś - w odpowiedzi na pytania dziennikarza - żona premiera poinformowała, że o działce dowiedziała się „między innymi od znajomego”.
"Kłamie mąż albo żona" - pisze Gazeta Wyborcza. Tymczasem Centrum Informacyjne Rządu odpowiada: „Gazeta Wyborcza po raz kolejny łamie podstawowe standardy dziennikarskiej rzetelności. Dzisiejszy tekst red. Jacka Harłukowicza opiera się o niedopowiedzenia, domysły, spekulacje i nieprawdziwe sformułowania. Służy to przedstawieniu Premiera i jego żony w złym świetle – gdy w rzeczywistości sam artykuł jest pełen manipulacji i nierzetelności” - napisano w komunikacie.
Na zakończenie Kancelaria oświadcza, że tekst zamieszczony w „GW” narusza dobra osobiste premiera i jego żony. W związku z tym podjęli oni decyzję o skierowaniu sprawy na drogę sądową z „żądaniem sprostowania zawartych w nim kłamstw i manipulacji”.
Do sprawy odniósł się sam premier Morawiecki. W rozmowie z tygodnikiem „Sieci” szef rządu przekonywał, że podział majątku z żoną miał miejsce, gdyż nie chciał mieć on nic wspólnego z działalnością gospodarczą. - Wszelkie nieruchomości, które były dochodowe, przejęła moja żona. Ona prowadzi działalność gospodarczą, wynajmuje nieruchomości, inwestuje - mówił premier.
Zobacz też:
Mieszkanie pełne myszy we Wrocławiu - kliknij i przeczytaj więcej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?