Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Protasiewicz i s-ka powoli niszczą samorząd. Bo zwycięstwo to jeszcze za mało. Wróci gajowy?

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas, redaktor naczelny Gazety Wrocławskiej
Arkadiusz Franas, redaktor naczelny Gazety Wrocławskiej
Comitiorum director miał być gatunkiem przyszłościowym, a comes palatinus – ginącym. I wszystko dobrze szło, dopóki nie nastąpił słynny przewrót w Karpaczu, gdy zapowiadająca się (tzn. sami tak się zapowiadali) jako postępowa frakcja Jacka Protasiewicza przejęła władzę w dolnośląskiej Platformie Obywatelskiej. Ewolucja przeszła w degradację. OK, teraz kilka słów w ramach przypisów.

Ten drugi „stwór” to po polsku wojewoda, obecnie przedstawiciel władzy państwowej, rządowej. A ów „director” to kiedyś marszałek ziemski, a obecnie województwa. Zdaję sobie sprawę, że część z Państwa ma problemy z rozróżnieniem tych urzędów. Oczywiste to, bo samorząd wojewódzki z marszałkiem na czele to twór młody, zaledwie 16-letni, i cały czas słabo promowany.

Ale już od pierwszego urzędnika na tym fotelu na Dolnym Śląsku, profesora Jana Waszkiewicza, oswajano nas z coraz większymi kompetencjami samorządu wojewódzkiego, któremu coraz więcej władzy (bo tak stanowiło prawo) przekazywał wojewoda. Oczywiście, każdy następny marszałek czy też lider koalicji, bo to nie zawsze ten sam człowiek bywał, wprowadzał swoją ekipę. Bo w polityce tak jakoś bywa. Ale owi ludzie na ogół byli przygotowani do przejęcia władzy i już na początku kadencji wiadomo było, kto odpowiada za trunki, kto za popitkę, kto za papier toaletowy, a kto zamawia pizzę... Przepraszam, że trywializuję, ale w 1999 roku uwierzyłem w samorząd województwa jako początek kolejnego etapu budowania małych ojczyzn.

A teraz chyba wracamy do początku, bo, jak pamiętamy ze szkoły, na początku był chaos. Ponad dwa miesiące od wyborów, a w urzędzie marszałkowskim nadal trwają tasowania i przymierzanie kolejnych kolegów do stołków. I coraz głośniej pojawia się tam pytanie: czy leci z nami pilot? Zarząd województwa jest, ale jak już wspomniałem, to nie zawsze on decyduje, kto za co odpowiada. Największym problemem wydaje się być brak lidera. Teoretycznie kierowników jest dwóch: Rafał Dutkiewicz i Jacek Protasiewicz. Tylko że prezydent Wrocławia pewnie powie, że ma na głowie Wrocław a i, czego już nie powie, sam próbuje sobie poukładać zarządzanie miastem po słabym wyniku wyborczym. Poza tym chyba czeka.

Na co? Na kolejne potknięcia PO? Na potknięcie Protasiewicza? Na jesienne wybory do parlamentu? Państwo sobie coś wybiorą, bo to nic pewnego. A przewodniczący Jacek Protasiewicz? Nie dość, że to słaby lider, to jeszcze z tych, co „pojawia się i znika”. Z naciskiem na tę ostatnią funkcję. To tak wygląda, jakby jeszcze trzymała go frankfurcka impreza, na której z pewnym celnikiem bawił się w czterech pancernych. I tylko czasami się z niej wyrwie, by pokazać się wyborcom, że żyje. Jako kształcony polonista zrozumiał to, co napisał mądry grecki dramaturg Ajschylos: „Ważniejsze jest nie zwycięstwo, lecz właściwe wykorzystanie zwycięstwa”. Nie daje rady i może już czeka, aż wróci „gajowy” Grzegorz Schetyna i zrobi porządek? A jak kota nie ma, to myszki harcują, i tak się przymierzają sami i swych kumpli do różnych stanowisk w urzędzie marszałkowskim. Aż tak przy tej zabawie doczekają jesiennych wyborów, by się potem przymierzyć do poselskich foteli? Najgorsze w tym jest to, że tych jeszcze nieprzekonanych do samorządu wojewódzkiego przekonają, że bez niego można żyć. A to nieprawda, o czym się dowiemy, gdy inne województwa zabiorą nam to, czym dzieli rząd, gdy u nas dzieli się krzesełka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska