Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ich kamienicę zniszczył pożar, czekają na pomoc miasta czy zarządcy. Lokatorzy z centrum Wrocławia są bezradni

Magdalena Pasiewicz
Magdalena Pasiewicz
Karolina Kwiatek
Karolina Kwiatek
Mieszkańcy kamienicy, w której doszło do pożaru 6 sierpnia, zostali pozostawieni sami sobie. Nie wiedzą, czy ich budynek jest zdatny do użycia, ani do czego tak naprawdę w nim doszło. Brak odzewu od jakichkolwiek instytucji.
Mieszkańcy kamienicy, w której doszło do pożaru 6 sierpnia, zostali pozostawieni sami sobie. Nie wiedzą, czy ich budynek jest zdatny do użycia, ani do czego tak naprawdę w nim doszło. Brak odzewu od jakichkolwiek instytucji. Magdalena Pasiewicz/Polska Press
O spalonym mieszkaniu na ul. Włodkowica 31 pisaliśmy już w niedzielę, 7 sierpnia. Po tygodniu skontaktowali się z nami lokatorzy kamienicy, którzy zostali pozostawieni w popalonych i zalanych mieszkaniach. Pokazali nam, jak wyglądają ich domy i opowiedzieli o kilkuletnich zaniedbaniach, przez które nie mają teraz gdzie mieszkać.

Do pożaru przy ul. Włodkowica doszło 7 sierpnia. Mieszkańcy od przeszło tygodnia próbują uzyskać jakiekolwiek informacje od miasta (65 proc. lokali to mieszkania komunalne - red.) i zarządcy budynku.

Kilka dni bez mediów. Czy ktoś w ogóle ocenił stan instalacji?

- Przez kilka dni po pożarze byliśmy całkowicie odcięci od prądu, wody i gazu. Po usilnych prośbach podłączono nam zimną wodę i prąd, choć nie widzieliśmy nikogo, kto oceniłby stan instalacji. Wciąż się boimy o swoje mieszkania i zdrowie – mówią chóralnie.

Kilka dni po pożarze na miejsce wezwano hydraulika, żeby zobaczył w jakiej kondycji są rury kanalizacyjne. Według relacji mieszkańców, jak tylko wszedł do pierwszego mieszkania, to stwierdził, że umywa od tego ręce.

- Sami musieliśmy dzwonić na pogotowie gazowe, bo nikt z administracji nam nic nie mówił. Panowie odebrali wieczorem i w ciągu godziny ustalili, że jest odcięty. Dopiero 16 sierpnia w niektórych domach pojawił się mężczyzna, który przywrócił gaz. Nie pokazał nam żadnych dokumentów, ani nie miał przy sobie narzędzi pomiarowych - mówi portalowi GazetaWroclawska.pl mieszkaniec, Mariusz Jarosiewicz.

Dalej opowiadają, że po pożarze nie pojawił się nikt by sprawdzić stan budynku, choć mogło dojść do uszkodzenia drewnianych konstrukcji.

Jak przyznają mieszkańcy kamienicy przy ul. Włodkowica - nie mają pojęcia, w jakim stanie jest instalacja gazowa oraz elektryczna. Brakuje analizy ogólnego stanu technicznego budynku.

Zostaliśmy sami bez informacji co dalej. W wielu mieszkaniach, w czasie akcji gasniczej, zostały wyważone drzwi, a w jednym wyrwane z futryną. Sami musieliśmy je zabezpieczać lub pilnować przed złodziejami. W poniedziałek pojawili się przedstawiciele administracji i szybko dokonali oględzin po których włączono wodę i prąd. Jednocześnie nie wszyscy mogli wcześniej sprawdzić czy rury i instalacja elektryczna nie zostały uszkodzone przez wysoką temperaturę - dodaje pan Mariusz.

Mieszkańcy mówią wprost: Zaniedbania ciągną się od lat

Mieszkańcy przyznają, że o problematycznej lokatorce w mieszkaniu komunalnym informowali wielokrotnie. Niestety - byli ignorowani. W końcu doszło do tragedii i mieszkanie spłonęło.

- Spodziewaliśmy się, że kiedyś może pojawić się problem, bo zarządca cały czas nas ignoruje. W mieszkaniu dochodziło do przemocy, libacji alkoholowych i narkomanii. Nie raz widzieliśmy na korytarzu śmieci i strzykawki. Zdarzało się, że zrzucano z okien butelki albo ciężkie przedmioty. Baliśmy się wychodzić - mówi pani Anna Przedracka-Gołąb

Sąsiedzi nie są w stanie jednoznacznie określić, kto w tym mieszkaniu przebywał, bo każdy mógł tam wejść. Często widzieli i słyszeli bezdomnych, którzy wchodzili po schodach. Jak twierdzą, to właśnie lokatorzy mieszkania na pierwszym piętrze zalali odrestaurowaną klatkę schodową.

- Administracja miała pełną świadomość tego, co działo się w tym mieszkaniu. Wchodzili do tej pani bez problemu, bo drzwi zawsze były otwarte na oścież. Każdy wiedział, co tu się dzieje, także administracja, policja i MOPS. Był czas, że dzielnicowy przyjeżdżał tu kilka razy w tygodniu. Wzywano także sanepid - dodaje pani Anna

Co na to miasto i zarządca obiektu?

Skontaktowaliśmy się z rzecznikiem prasowym Zarządu Zasobu Komunalnego we Wrocławiu. Pani Aleksandra Lipertowska potwierdziła, że ZZK dostał od zarządcy budynku (firmy Wro-Dom) dwa pisma, które dotyczyły nieprzyjemnych zapachów wydobywających się z lokalu. Nie wpłynęło do nich żadne inne zgłoszenie.

Próbowaliśmy porozmawiać z przedstawicielami Wro-Dom, żeby dopytać o pozostałe zgłoszenia mieszkańców. Niestety – mimo wielokrotnych prób pani prezes do tej pory nie znalazła dla nas czasu na rozmowę. Czekamy na stanowisko zarządcy i gdy tylko się pojawi, Czytelnicy będą mogli się z nim zapoznać w tym miejscu.

Mieszkańcy się martwią i boją o swoją przyszłość

Do tej pory nie poinformowano mieszkańców, co było przyczyną wybuchu pożaru. Z ich relacji wynika, że służby ratunkowe przyjechały na miejsce, ponieważ z okna mieszkania problematycznej lokatorki wyskoczył mężczyzna. Dopiero później zaalarmowano straż pożarną o ogniu, który uszkodził budynek i spowodował straty w całej kamienicy.

Mieszkańcy oczekują od administracji wyjaśnień, co jest przyczyną pożaru, jakie są szkody i kto pomoże im w naprawie budynku, którego 65,41% lokali to mieszkania komunalne.

- Nie wiemy co dalej z nami będzie. Kilka dni temu byliśmy u kierownika administracji, przedstawiając mu nasze pilne potrzeby, i do tej pory nic konkretnego się nie dzieje. Nie jesteśmy informowani o planach i działaniach administracji - dodaje pan Mariusz.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska