Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hybrydowy Wrocław: Testujemy toyotę auris - kto wygra ją na długi weekend? (ZDJĘCIA)

CYP
fot. Cyprian Dmowski
Auris: nie za duży, nie za mały. Doskonały? Trwa akcja Hybrydowy Wrocław. Dziennikarze Gazety Wrocławskiej wspólnie z firmą Toyota Wrocław Dobrygowski testują na ulicach miasta hybrydowe modele toyoty. Tym razem w nasze ręce trafiła toyota auris HSD 5H/B 1,8 VVT Premium. Właśnie ten samochód, na cały długi weekend, z pełnym bakiem paliwa, już w środę otrzyma jeden z naszych Czytelników, zwycięzca konkursu Gazety Wrocławskiej.

To już trzecia, i - niestety - ostatnia toyota, jaką mieliśmy przyjemność testować dzięki firmie Toyota Wrocław Dobrygowski. I już po pierwszym popołudniu i niespełna 100 km jazdy wiem, że dla mnie to najfajniejsze auto z trójki yaris, prius i auris.
Plastik, ale już prawie fantastik.

Wnętrze samochodu (w wersji wyposażenia Premium) sprawia lepsze wrażenie, niż w priusie. Zamiast topornych plastików - zastosowano tu znacznie lepiej wyglądające i milsze w dotyku tworzywo. Nie brakuje chromowanych elementów i wstawek, a materiałowa tapicerka nie ustępuje wiele skórzanej z priusa. Klasyczna deska rozdzielcza z zegarami i centralnym wyświetlaczem komputera jest czytelna i dobrze widoczna. Ma jednak dużą wadę. Przycisk do sterowania komputerem jest niewygodnie umieszczony za kierownicą, na pleksiglasowej przesłonie zegarów. Zmiana trybu pracy komputera podczas jazdy wymaga gimnastyki.

Dobrze, że na desce zachowano obrotomierz. Co prawda, nie klasyczny, lecz sygnalizujący, czy jedziemy ekonomicznie, czy sportowo. Ale zawsze to coś.

Lepiej, niż w priusie, umieszczono przyciski grzania foteli. W priusie były schowane pod designerskim mostkiem w centralnej części deski rozdzielczej. Tu są ułożone tradycyjnie, przy lewarku hamulca ręcznego. Obsługa elektrycznych szyb i lusterek jest identyczna jak w priusie i innych autach. Słowem - nic nowego, za to wygoda i ergonomia.

Ten szklany dach…

To, co wyróżnia toyotę auris od innych aut, to wspaniały, panoramiczny, przeszklony dach. Wsiadamy, naciskamy przycisk jak do szyberdachu i po chwili nad naszymi głowami rozpościera się fantastyczny widok. Przezroczysty dach jest na całej długości samochodu. Efekt - niesamowity. Docenią go szczególnie dzieci, no i ich rodzice, podczas dłuższych tras.

Bagażnik toyoty auris w wersji hatchback jest duży. Nie rozpisując się o pojemności w litrach, napiszę, że bez składania kanapy, z dużym luzem zapakujemy do niego ze 20 toreb z zakupami, kilka naprawdę dużych walizek albo komplet kół do wymiany.
Tyle o wyglądzie. Więcej powiedzą Państwu zdjęcia, jakie publikujemy przy artykule.

Pierwsza jazda
Na pierwszą jazdę miałem niewiele czasu. Przejechałem więc ok. 80 km po Wrocławiu, w popołudniowym szczycie i tuż po nim. Odebrałem samochód z zapisanym w komputerze średnim spalaniem 5,2 l/100 km. Pomyślałem, że Eko-driverem nie jestem, więc lepsi w temacie na pewno wykręcą lepszy ode mnie rezultat "rajdu o kropelce". I zacząłem się zastanawiać, jak inaczej pokazać ekonomiczność tego samochodu. I bingo. W konsoli jest przycisk uruchamiający tryb jazdy POWER. Przy silniku benzynowym 1,8 l, wspartym mocnym motorem elektrycznym, taka jazda musi dawać frajdę. No i powodować duże zużycie paliwa.

Włączyłem więc Power i naprzód. Efekt: po ok. 80 km, średnie spalanie skoczyło do 6,2 l /100 km. Ale przypominam: to wynik przy jeździe, nazwijmy to, sportowej. Ostry start spod świateł, rozpędzenie auta do niemal 60 km/h i dalej jazda hybrydowa, na biegu B (przypominam - w hybrydowych toyotach jest to bieg, na którym auto po odpuszczeniu gazu hamuje silnikiem, ładując baterie). Wrażenie z jazdy - świetne. Samochód jest zrywny, błyskawicznie reaguje na pedał gazu, bardzo szybko się rozpędza. I wciąż mało pali. Bo - w dużym skrócie - to, silnik benzynowy spali podczas ostrej jazdy, odzyskujemy podczas odcinków pokonywanych później jedynie za pomocą silnika elektrycznego.

Elektryczne czary mary

Tym razem nie ma problemów z jazdą w trybie EV - czysto elektrycznym. Podczas jazdy na benzynie, ładują się baterie. W miejskiej dżungli szybko osiągają poziom ok. 80%, przy którym możemy wcisnąć guzik EV i sunąć w ciszy na silniku elektrycznym.

Dwie uwagi. Po pierwsze, nie można w tym trybie zbyt mocno deptać gazu. Chwila nieuwagi, mocniejszy nacisk i włącza się jednostka benzynowa. Po drugie - na prąd pojedziemy z prędkością co najwyżej 50, może 55 km/h.

Zasięg jazdy na prąd - w korku przejechałem na nim od ul. Legnickiej (róg Zachodniej) do końca ul. Braniborskiej. Czyli - oszczędzamy co kilka minut. Ładujemy baterie jadąc w trybie B, po czym włączamy napęd elektryczny i wykorzystujemy go do rozładowania baterii. Proste i ekonomiczne. I nie wymagające wiele uwagi kierowcy.
Tyle pierwszych wrażeń. Jutro ciąg dalszy testu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska