Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia. Lenina zabrali wcześniej

Grzegorz Chmielowski
O godz. 20.23 głos z dworcowego głośnika poinformował, że z toru dziesiątego odjeżdża pociąg do Brześcia...
O godz. 20.23 głos z dworcowego głośnika poinformował, że z toru dziesiątego odjeżdża pociąg do Brześcia... Piotr Krzyżanowski
Czwartek, 16 września. O tej dacie napiszą w encyklopediach. Bo prawie po 49 latach wyjechały w tym dniu z Legnicy ostatnie grupy żołnierzy i oficerów Armii Radzieckiej – pisze Grzegorz Chmielowski

Wrzesień 1993 r. To były gorące i ciekawe dni. Ostatnie dni pobytu wojsk rosyjskich w Legnicy i w Polsce. Zanim trafiłem na peron 4. dworca kolejowego, z którego 16 września odjechał na wschód pociąg z ostatnią grupą żołnierzy obcej armii, obserwowałem pospieszną krzątaninę. Rosjanie pakowali w kontenery wszystko, co dało się wywieźć do swojego kraju. Nasze władze pochłonięte były tym, jak kolejne budynki, ba, kompleksy zabudowy ochronić przed szabrownikami i zabezpieczyć. Z kolei setki osób poszukujących mieszkania wykorzystywały ówczesne zamieszanie, by wprowadzić się do lokalu, z którego właśnie wyjechała jakaś rosyjska rodzina. No i kwitły różne podejrzane biznesy, które wojskowi zdający różne obiekty, magazyny, warsztaty kręcili z Polakami, którzy niekoniecznie uznawali, że wszystko, co zostawią Rosjanie, to mienie państwa. Do najgłośniejszego przypadku doszło w Domu Prijoma w Kwadracie, czyli w pięknej poniemieckiej willi, gdzie Sowieci mieli swój ekskluzywny hotel. Nasi dogadali się z Rosjanami i tuż przed 16 września wywieźli obrazy, meble, fortepian, elementy stolarki itd. Robotę miała potem prokuratura, ale na szczęście odzyskano wyposażenie Domu Prijoma, w którym teraz jest hotel Rezydencja.

Władze wojewódzkie i miejskie oficjalnie pożegnały Rosjan w Muzeum Miedzi. A 16 września na dworcu tylko jej niżsi przedstawiciele odprowadzali ich do pociągu. Znalazłem się na peronie 4. wraz z fotoreporterem Piotrem Krzyżanowskim. Obserwowaliśmy ważny moment historii Legnicy, a może i Polski...
Poniżej mój tekst z „Gazety Robotniczej” z września 1993 roku.

***
Znajomy fotoreporter rosyjski rozdawał na peronie legnickiego dworca widokówkę z napisem „Na pamiat o Legnice”. O godz. 20.23 głos z dworcowego głośnika poinformował, że odjeżdża z toru dziesiątego pociąg do Brześcia z przedstawicielami byłej Armii Radzieckiej...

Czwartek, 16 września. O tej dacie napiszą w podręcznikach i encyklopediach. Bo prawie po 49 latach wyjechały w tym dniu ostatnie grupy żołnierzy i oficerów z Legnicy – miasta „sztabowego” Północnej Grupy Armii Radzieckiej.
W południe agenci ochrony firmy „Yax” odsunęli metalową bramę. W asyście policyjnych radiowozów (z przodu i z tyłu) w kierunku Wrocławia wyjechała kolumna dziesięciu samochodów osobowych. Były wołgi, gaziki, mercedesy, a także wartburg. Wydawało się, że to już koniec. Lecz w legnickiej autonomicznej części miasta, od dziesięcioleci administrowanej przez Rosjan, jeszcze przez wiele godzin było widać rosyjskie, jasnozielone mundury. Nie mam żadnej przepustki, bo po co, skoro od czwartku miała tu już być Polska? Agent, policjant i żołnierz pilnujący bramy Kwadratu przed szabrownikami nie mają rozkazu, by mnie wpuścić. Ale po chwili wahania jestem po tamtej stronie. Zadbane trawniki. Na szosie granitowa kostka. Piękna zieleń. Puste ciche uliczki. Niemal pod każdą willą stoi jakiś samochód. Wiele ciężarówek. Na alejce prowadzącej do głównego sztabu stoi z dziesięć wyładowanych po sufit wozów osobowych. Głównie łady. Rosjanie w mundurach i cywile wnoszą do samochodów jakieś pakunki, pokrzykują na siebie, umawiają się.

Przed sztabem, ogromnym budynkiem, stał jeszcze niedawno na betonowym postumencie pomnik Lenina. Pilnujący wraz z żołnierzami legnickiego Centralnego Ośrodka Szkolenia Wojsk Łączności pułkownik mówi, że Lenina zabrali jakieś trzy dni temu. Na sztabie widziałem kiedyś metalowe podobizny Marksa, Engelsa i Lenina, też ich nie ma.
Przy budce wartowników stoi młoda Rosjanka. Smutna? Wcale nie. Była w Legnicy „dwa goda”. Teraz prosto stąd „jedzie w Germaniu”. Pracuje w wojsku, a tam jeszcze jest praca.
Wille, o których w Legnicy krążą już legendy (dla kogo, za ile) schowane są za drzewami. Niektóre o ciekawej stylizowanej architekturze. Niektóre bardzo przeciętne.

Do Kwadratu prowadzi też brama od ulicy Kościuszki. Tu nie ma strażników. Brama zaspawana i posmarowana towotem, żeby nie przechodzili. Ale sto metrów dalej kawałek płotu odłamany. Wchodzę bez przepustki, znajomości i pozwolenia. Droga prowadzi do oficerskiej stołówki. Z jednej strony gruby jegomość z brodą coś pakuje do nyski – „chłodni”. Rosyjski żołnierz mówi, że dostarczał on mięso kantynie i bierze stąd lodówkę. Z drugiej strony Rosjanie ładują pakunki do ciężarówki. Obok stoi polski patrol wojskowy. W sąsiedniej willi mieszkali oficerowie. Kręci się tu kilku młodych cywilów – to agenci firmy ochroniarskiej. Dopiero gdy wychodzę bardzo grzecznie pytają po co i którędy tu wszedłem. Szybko postanawiają jakoś zamknąć uszkodzoną bramę wjazdową na podwórze stołówki.
Prawdziwy cyrk będzie dopiero w nocy – uważa stróż z pobliskiej willi, którą pozostawili Rosjanie. Boi się poszukiwaczy kaloryferów, armatury, stolarki...

Ale z „cyrkiem” nie trzeba czekać do nocy. Niedaleko stoją bloki, tzw. leningrady. W dwóch okna pozabijane dyktą. Jeden pootwierany. Niedawno był tu wybuch. Jeden Ruski podłożył drugiemu bombę na złość. Tak mówią w mieście. Część budynku zdemolowana eksplozją. W kilku mieszkaniach, co widać z licy, myszkują jacyś ludzie. Gdzieś na parterze trwa ostre piłowanie. Gdy odchodzę starszy mężczyzna wychyla się i tłumaczy, że „tylko poprawia firanki”. Akurat nie ma tu szyb...
Co jakiś czas wyjeżdżają z „kwadratu” ciężarówki. Wieczorem odjeżdża pośpieszny do Brześcia. Od rana zapowiadają pożegnanie ostatnich żołnierzy. Rzeczywiście. Na peronie jeszcze przed dwudziestą kilkudziesięciu cywilów. Obok drzwi do „Brześcia” stoją młodzi podoficerowie. Nadchodzi z grupą oficerów gen. Włodimir Brezgun, zasteopujący gen. Kowalowa, który ponoć od dwóch dni jest w Warszawie. Na peronie krótka ceremonia. Antoni Gołąb, zajmujący się w Urzędzie Wojewódzkim wyprowadzką Rosjan, daje gen. Brezgunowi kwiaty. Uściski. Błyskają flesze. Potem meldunek rosyjskiemu generałowi składa kierownik pociągu, który w imieniu dyrektora dolnośląskich kolei zaprasza go do przygotowanej w pierwszym wagonie salonki. Generałowie znikają w nim, a na peronie zaczyna grać polska orkiestra wojskowa. Najpierw melodie dixielandowe. Z dziesięciu rosyjskich żołnierzy pozuje do pamiątkowych zdjęć tuż przy orkiestrze. Zadowoleni, bo dla nich grają. Kilkanaście minut po ósmej powraca gen. Brezgun. „Strzela misia” z wszystkimi polskimi oficerami, którzy żegnają Rosjan. Orkiestra przygrywa „Pierwszą brygadę”, zegar wskazuje 8.25. Rosjanie wchodzą do wagonów. Teraz leci „Katiusza”. Na peronie kilkanaście osób płacze. To Rosjanie, prawdopodobnie „turyści”. Wreszcie odjazd.

Wracam pod bramę Kwadratu. Ochroniarz tym razem nie wpuści dalej. Trzeba mu wierzyć na słowo, że nie ma za nią ani jednego Rosjanina. Ale tej nocy będzie jeszcze dwóch kierowców autobusów, którzy wyjadą w piątek.
18-19 września 1993
„Gazeta Robotnicza”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska